poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział Dwudziesty Szósty

Ostatnia lekcja koszmarnie mi się dłużyła. Jak na złość, miałam angielski z panem Blackiem w sali 105. Nie rozmawiałam jeszcze z Damonem, w sumie się nie widzieliśmy. Obudziłam się pół godziny przed budzikiem i nie mogłam zasnąć, więc cichaczem wymknęłam się z domu. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Mógł być zły za to, co odwaliłam w nocy i wcale bym się nie dziwiła. Ale wtedy ból minął. Już praktycznie go nie czułam, chyba że zaczynałam myśleć o Jeremim, czego starałam się unikać. 
Ale nie żałuję, że tak to się potoczyło. Upiłam się i już, po sprawie, po problemach. Tak niewiele czasem potrzeba, żeby wszystko minęło. Dwie butelki dobrej whisky i żyje się jak w bajce. Teraz będę wiedziała co robić. 
- Pani Gilbert? Co pani tutaj robi? - Moje rozmyślania przerwał pan Black. Nauczyciel zmrużył niebezpiecznie swoje małe, czarne oczy i wskazał na mnie oskarżycielsko palcem. - Proszę żeby opuściła pani moją salę i skierowała się prosto do gabinetu psychologa. 
Zdębiałam na te słowa. Długopis zawisnął nagle nad kartką, przerywając bezsensowne bazgroły. Czy on sobie żartuje? 
- Przykro mi to mówić, ale to dyrektor ustala takie rzeczy, nie nauczyciele - wysyczałam, starając się nie wybuchnąć. Czułam na sobie wzrok wszystkich uczniów, ich szepty i i ciche chichoty. 
- Ma pani rację, dlatego dyrektor poprosił żeby pani zwolniła się z angielskiego zaawansowanego, a podstawowy będzie się ograniczał do pierwszej lekcji. Na ostatnich zajęciach będzie pani miała wizyty u psychologa. Nie zauważyłem pani wcześniej, myślałem, że ktoś już panią poinformował, bardzo przepraszam.
Aż się we mnie zagotowało. Tak, wetknijcie mnie teraz do szufladki z napisem "chorzy psychicznie". Zacisnęłam zęby i zarzuciłam torbę na ramię. Wyszłam z klasy trzaskając drzwiami. Żałowałam, że poszłam do grupy zaawansowanej. Teraz Bonnie i Matt siedzieli na drugim francuskim, Caroline na biologii, a Tyler i Stefan na chemii. 
Nie poszłam do tej marnej psycholożki, która czytała komiksy podczas każdej sesji. Nie potrzebuję żadnej cholernej rozmowy, już to przechodziłam. I co miałam powiedzieć? Oficjalna wersja śmierci Jeremiego to upadek z nożem w ręku, mama Caroline załatwiła lewy akt zgonu. Pogrzeb ma się odbyć za dwa dni, nie wiem jak to przetrwam. Ale skoro tak powiem super pani psycholog, to nic mi nie da. Albo robię coś dobrze, albo wcale. W tym wypadku w grę wchodzi druga opcja.
Zamiast tego skierowałam się do wyjścia. Chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz i rozwiało włosy, nieco zmniejszając gniew. Opatuliłam się mocniej bluzą, ale nie miałam zamiaru wracać po kurtkę. Usiadłam na ławce przed szkołą i wyciągnęłam z torby mój zielony notes - pamiętnik.

  Drogi Pamiętniku!
  Wszystko się wali. Nie ma czegoś, czego nie zepsułabym w przeciągu tych wakacji. Najpierw znajomość ze Stefanem. Próbuję uświadomić sobie że to nie moja wina, ale ostatnio nie ma rzeczy, której nie byłabym winna. Z Damonem. To było naprawdę smutne. Kochamy się, wtedy też się kochaliśmy i oboje cierpieliśmy, nie będąc ze sobą. Z Caroline, z Bonnie, z Mattem. Właśnie skreśliłam swoje marzenie o zostaniu pisarką. Wywalili mnie z zaawansowanego angielskiego na rzecz pani Bold, mojej psycholożki szkolnej, pamiętasz?
  Dzisiaj był pierwszy dzień w szkole. Trochę dziwnie się czułam, nie mając przy sobie Jenny i jej zagubienia co rano. Martwię się o nią, nie odzywa się do nas odkąd wyjechała, ale chyba nie powinnam jej się dziwić, prawda? Chociaż Liz dzowniła do niej zawiadomić ją o śmierci Jera, bo ja nie byłam w stanie, to nawet nie zapytała jak sie czuję. Pzynajmniej jest bezpieczna z dala od tego wampirzego szału. Może zadzwonię do niej dzisiaj i w przyszły wekeend do niej wpadnę? Przydałyby nam się ploteczki, muszę dowiedzieć się co u niej słychać, czy na pewno wszystko w porządku.
  Myślałam, że jakoś radzę sobie ze śmiercią Jera, ale tak nie jest. Mam problemy z opanowywaniem gniewu, moje emocje szaleją. W dzień jest dobrze, bo nie myślę o Nim tak często. Ale w nocy... Moje sny, moje myśli mnie przerażają. Moja podświadomość zachowuje się tak, jakby Jeremy pewnego dnia miał wejść do mojego pokoju i zaśmiać się, że dałam się w to wszystko wrobić. Nie wiem co robić. Może psycholog rzeczywiście coś by tu zdziałał, ale nie w mojej sytuacji. Co powiem? "Taki jeden wampir zabił mojego brata, żeby zemścić się na moim chłopaku wampirze, bo jeden drugiemu wymordował rodzinę. Niech się pan nie przejmuje i skupi na moim bólu." Chciałabym zobaczyć jego minę, ale pewnie jedyne co potem bym widziała to białe ściany izolatki.
  Planuję wyprowadzić się z pensjonatu, może nawet z Mystic Falls. Za dużo rzeczy tutaj kojarzę z bliskimi mi osobami, których już nie ma. Za dużo tutaj się wydarzyło, żebym mogła normalnie żyć. Jeszcze się nad tym zastanawiam, ale to byłoby najlepsze rozwiązanie. Nowe życie, z dala od tego, co było.
  Ale najpierw muszę uporać się z tym wszystkim. Chcę się zmienić. Chcę być silniejsza, bardziej pewna siebie i i niezależna. Nie mogę wiecznie siedzieć i czekać, aż wszyscy załatwią za mnie moje sprawy.
                                                                                                    Kocham,
                                                                                                             Elena.

Wstałam i skierowałam się do domu. Nie będę siedzieć na tym zimnie i czekać, aż skończą się lekcje. Za dziesięć minut powinnam być w pensjonacie. Zarzuciłam kaptur bluzy na głowę i ruszyłam. Wiatr trochę się wzmógł, ale co to dla mnie. Tak już czasem jest, nie może wiecznie świecić słońce.
Po kilku krokach zauważyłam na końcu parkingu jasnoniebieskie Camaro. O nie... Błagam, tylko nie to. Co ja mam mu powiedzieć? Że wcale nie jest dobrze i prawdopodobnie każda najbliższa noc będzie wyglądać jak ta poprzednia? Tak by było najłatwiej.
Na początku starałam się udawać, że nie widzę ani auta, ani Damona rozłożonego wygodnie przed kierownicą. Szłam z podniesioną głową, próbując udawać zamyśloną. A nóż on też jest i będę mogła wrócić do domu sama.
- Elena? - Cholera. - A Ty co, pierwszy dzień szkoły i już uciekasz? Niegrzeczna dziewczynka.
Niemal wyczułam jak teraz uśmiecha się arogancko i czeka, aż się odwrócę. Ja jednak udałam że nic nie słyszałam i dzielnie szłam przed siebie. Chciałam pobyć sama, przemyśleć parę spraw... Poudawać, że moje życie jest normalne. Nie, do cholery! Miałam być silna!
Wzięłam głęboki oddech i nagle zmieniłam kierunek, idąc prosto do auta wampira, który zdążył już z niego wysiąść i opierał się o drzwiczki z założonymi na piersi rękoma. Chciałam go wyminąć i wsiąść na siedzenie pasażera, jednak Damon chwycił mnie za łokieć i przysunął z powrotem do siebie.
- Co jest? - zapytał, marszcząc czoło. Robił to zawsze kiedy się martwił albo o coś niepokoił.
- Wszystko w porządku - powiedziałam, stanowczo patrząc w jego błękitne oczy. 
- Elena nie okłamuj mnie, może nie wiesz, ale wampiry to wyczuwają - mruknął, unosząc brwi i potakując samemu sobie.
- Jesteś niemożliwy, ale w to to nawet ja nie uwierzę. - Wyrwałam mu rękę z uścisku i oparłam się obok niego. 
- Widzę, że coś cię gryzie, po prostu martwi mnie twoje ostatnie zachowanie.
- Właśnie! Mam tego dość, ciągłego upewniania mnie, że nie poradzę sobie z niczym sama! nigdy nie miałam możliwości pokazać na co mnie stać, bo każdy cały czas powtarzał jaka krucha i bezbronna jestem, czego mam dość! Umiem o siebie zadbać, i od dzisiaj to robię! Walczę o samą siebie, silniejszą, pewniejszą i bardziej niezależną! - wykrzyczałam, wsiadając do samochodu. Damon nie poruszył się nawet o milimetr. Chyba nie bardzo się ucieszył z tego, co właśnie powiedziałam.

***

Wyszłam z samochodu, wciągają do płuc świeże powietrze i rozprostowując nogi. Moim więzieniem okazał się dość duży dom z czerwonej cegły i czarnym dachem bez kilku dachówek, które leżały porozrzucane wokół domu. Ściany do połowy pokrywał bluszcz. Wszystko było z nim jak najbardziej w porządku, ot, zwykły dom w lesie, z dala od cywilizacji, który ktoś kupił żeby odpocząć od zgiełku i hałasu. 
Atmosfera między nami była napięta do granic możliwości, aż dziwne, że jeszcze ktoś nie uciekł stąd z krzykiem. Damon rzucał Bonnie spojrzenie aż kipiące od chęci mordu za każdym razem, gdy dziewczyna chociażby głośniej wciągnęła powietrze czy psiknęła. Mulatka od razu chowała twarz za kurtyną czarnych włosów i nerwowo skubała skórki przy paznokciach. Caroline wtedy niemal krzyczała z wściekłości na Damona, jednak nie odzywała się ani słowem, powstrzymywana przez moje nieme błagania. Matt nie wiedział o co chodzi, rzucał zdezorientowane spojrznia to mi, to Caroline, to Bonnie, bojąc się odezwać, z resztą jak każdy.
Między mną a Damonem też zrodziła się jakaś nic nieporozumienia, coś, co zaczęło nas dzielić. Już się do mnie nie odezwał, spoglądał tylko na mnie raz na jakiś czas, wymuszając uśmiech. Może za ostro go potrakotowałam? Po prosu się martwił... Ale tego właśnie chciałam uniknąć, ciągłych trosk o Elenę Gilbert, która nie może dać sobie rady ze swoim życiem. To się powinno zmienić. Jeśli nie będę umiała zadbać o samą siebie, tym bardziej nie będę umiała chronić blsikich. Jeżeli jestem dla niego ważna, pod jakimkolwiek względem, zrozumie to. Na początku pewnie będziedzie zdezorientowany, ale przywyknie. W końcu mnie kocha, czyż nie? 
Do krwawej masakry nie doszło tyle z tego względu, że zachowywaliśmy milczenie. Odezwałaby się jedna osoba, powiedziała coś niewłaściwego, a wrócilibyśmy w mniejszym gronie niż wyjeżdżaliśmy ze szkolnego parkingu. Rick został w Mystic Falls, zastępując Damona. Mieli dać nam znać, gdyby działo się coś, co dziać się nie powinno. Stefan i Tyler mieli krążyć po mieście, tak w razie czego, a Alaric siedział w Grillu i obserwował każdego podejrzanego typka. Tyle przynajmniej dwiedzieliśmy się przed wyjazdem, czyli dwie godziny temu.Spojrzałam na wszystkich i kiwnęłam głową w stronę wejścia. 
Ruszyliśmy wszyscy razem ale osobno, każdy pochłonięty przez swoje myśli i odczucia, nie zauważając innych. Nie byliśmy już tą samą paczką co wcześniej, teraz każdy miał między sobą spory i zgrzyty. Cóż, tylko kolejna rzecz do naprawienia. Damon otworzył powoli drzwi, które skrzypnęły cicho, po czym wszedł do środka. Nie miał z tym żadnych trudności, Caroline też nie, więc właścicielem domu nie mógł by człowiek. 
Przełknęłam ślinę i wśliznęłam się tuż za Bonnie. W środku panowały egipskie ciemności, było czuć odór stęchlizny wymieszany z tanimi odświeżaczami powietrza. 
- Mógłby ktoś zapalić światło? - poprosiłam, ostrożnie poruszając się po wolnej przestrzeni. Po chwili pomieszczenie zalało żółte światło wydobywające się ze stojącej w rogu zakurzonej lampy.
- Do usług - mruknął Damon i zaczekał, aż Matt wejdzie, po czym zatrzasnął drzwi i ruszył w głąb domu. Każdy obrał sobie inną część do przeszukiwań. Bonnie i Caroline zgodnie poszły na górę, ostrożnie stąpając po spróchniałych schodach; Matt skierował się w lewo, najprawdopodobniej do zaniedbanego salonu, a ja i Damon zeszliśmy na dół po betonowych, szerokich schodach prowadzących do piwnicy. 
Szliśmy powoli i w ciszy, wsłuchani we własne oddechy i kroki odbijające sie echem od nagich ścian długiego korytarza. Delikatnie wsunęłam swoją dłoń w dużą, ciepłą dłoń wampira. To, że zamierzam być silniejsza nie znaczy chyba, że muszę wyrzec się całej delikatności i potrzeby miłości, prawda? Nie chcę przecież odcinać się od wszystkich, jak to zrobiłam ostanio na cały miesiąc. Nie popełnię znów tego samego błędu.Damon ścisnął moje palce w geście otuchy.
- Ostatnio pokonałem ten korytarz w kilka sekund. Zabawne że idziemy nim już jakieś dziesięć minut - szepnął, a mimo to usłyszałam dokłanie co powiedział.
- Damon... nie jesteś na mnie zły za to co powiedziałam, prawda? Chciałam po prostu żebyś zrozumiał. Już nie jestem tą samą osobą, nie jestem tą samą Eleną, sam widzisz. Wampir pszystanął na moment i pchnął mnie na lodowatą, szorstką ścianę. Poczułam jego ciepły oddech owiewajacy twarz. Gdyby nie on, nie wiedziałabym, że Damon jest tak blisko, nic nie widziałam w otaczajacej mnie głębokiej ciemności. 
Naparł na mnie swoimi wargami tak jak jeszcze nigdy. Z całą swoją mocą, z całą siłą, która w nim drzemała, ale też z czułością i namiętnością, jaka skrywała się pod jego arogancką i bezuczuciową skorupą. Tylko przy mnie się tak otwierał, tylko przy mnie pokazywał to, jak wiele jest w nim jeszcze kochającego człowieka. Wplątałam palce w jego kruczoczarne włosy i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie, nie pozwalając, by oddzielały nas chociaż milimetry. Język wampira zatopił się w moich ustach, a jego dłonie znalazły się nagle na moich biodrach, dociskają jeszcze mocniej do ściany. 
Jak mogłam chociaż przez moment pomyśleć, że coś zaczyna nas dzielić? To było głupie i dziecinne.Zaczęłam muskać ustami policzki Damona, jego brodę i powieki, co wymagało wspięcia sie na palce. Potem przygryzłam delikatnie płatek jego ucha i zeszłam niżej, całując jego szyję. Damon wsunął mi pod bluzkę dłonie, a mi aż zakotłowało się w podbrzuszu. Pragnęłam go całą sobą. Włożyłam mu ręce do tylnich kieszeni jego spodni niemal w tym samym moemncie, w którym się ode mnie oderwał.
- Księżniczko, jeżeli zaraz nie przestaniemy to to, że znajdujemy się w jakimś zasranym opuszczonym domu pełnym twoich małych przyjaciół nie będzie dla mnie przeszkodą i wezmę cię tu i teraz - wycharczał mi prosto w usta na jednym wydechu. Chciałam żeby to zrobił. Ta myśl przesłaniała mi wszystko inne, ale ostatkami silnej woli wymknęłam się z jego uścisku.
- To nie najlepszy pomysł - wyszeptałam drżącym głosem, po czym ruszyliśmy dalej. Nie trzymaliśmy się za ręce, nie szliśmy blisko siebie, bo nawet taki subtelny dotyk był w stanie zrobić z nami wszystko. A przynajmniej ze mną.
Po kilkunastu krokach Damon znów się odezwał:
- Nie, nie jestem zły. Po prostu uświadomiłaś mi, że wcale nie jesteś taka krucha jak się wydajesz na pierwszy rzut oka, przynajmniej nie po tym, co się stało.
Przytaknęłam głową, chociaż nie byłam pewna, czy to zauważył. Nie myślałam racjonalnie, cała drżałam i było mi duszno. Wciąż czułam na swoich ustach jego roznamiętnione wargi i gorący oddech wypełniający mnie całą.Nie odezwaliśmy się do siebie więcej aż do chwili, gdy korytarz nie rozdzlielił się na dwie części.
- Idź w lewo, po prawej stornie byłaś trzymana. Gdyby coś się działo, krzycz - powiedział stanowczo i skierował się do jednej z odnóg korytarza. 
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w przeciwną stronę. Po pierwszym zakręcie odetchnęłam z ulgą, gdyż na ścianach wisiały złote kinkiety, oświetlające duże złote kafelki. Cóż, przynajmniej tutaj ktoś zainwestował trochę pieniędzy i nie muszę tułać się w ciemnościach. Po obu stronach znajdowały się białe, gładkie drzwi z czarnymi klamkami. Otworzyłam pierwsze po lewej i zdusiłam w sobie krzyk.
Przez całą długość pomieszczenia ciągnęły się wielkie, szklane pojemniki z jakąś substancją w środku. Na każdym była kartka z opisami, nie zdołałam dostrzec czego, gdyż przed oczami zatańczyły mi czarne mroczki. Nie przeraziło mnie ani niebieskie światło zalewające pomieszczenie, ani nie jakieś metalowe maszyny poustawiane wszędzie, gdzie było miejsce. Przeraziło mnie to, co w owych pojemnikach się znajdowało. Były to ludzkie, unszącie się w gęstej cieszy ciała.

*********************************************************************************

Hej wampirki! Znowu minęło dość dużo czasu od ostaniego rozdziału, za co ogromnie przepraszam <3 Dziękuję za wszystki komenatrze! ;D Za następne 6 będzie kolejny rozdział ;* Buziaki 

12 komentarzy:

  1. Super rozdział! Zresztą jak wszystkie :) Wiedziałam, ze Damon i Elena nie mogą się od siebie oddalić. Czekam na następny.
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. gorąco!! super :D

    Zapraszam do mnie na 35 rozdział "Mam Cię dość, to tyle." Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaa rozdział cudowny :) Bardzo lekko się go czytało i czuję taki niedosyt po jego przeczytaniu, więc mam nadzieję, że dodasz szybko nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. łał świetny blog kocham delene i twoje opowiadania jakbyś tylko mogła częściej pisać bo ja zawsze czekam z niecierpliwościom

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy następny rozdział? masz jeszcze jakieś blogi o delenie? życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu ;* Mam jeden, ale jest zawieszny. Wznowię go jak tylko skończę ten tutaj ;** Buziaki, /Wikaa

      Usuń
  6. Witaj! :)
    Jeśli potrzebujesz zwiastuna na swojego bloga to serdecznie zapraszam tutaj. c;
    dolina-zwiastunow.blogspot.com
    Postaramy się sprostać wszystkim Twoim wymaganiom. :*
    Pozdrawiam.
    PS. Wybacz, żd pod postem, ale nie mogłam znaleźć spamu. :c

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPERRR BLOG! jeden z najlepszych które dotychczas czytałam! a uwierz mi dożo ich buło :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O M G! Świetny rozdział, zaskakujący. Kiedy już myślałam, że między Damonem a Eleną będzie klęska, Ty dajesz coś takiego! ;-) Rewelacja. A ten pokój z tymi ciałami - masakra. Jestem taka ciekawa co będzie dalej. Pisz szybciutko następny błagam! Pięknie.
    Pozdrawiam gorąco! Buziaczki :-*
    PS. Jeszcze raz zapraszam Cię do przeczytania mojego drugiego bloga
    www.becauseofyoudelena.blogspot.com.
    oczywiście na myownstorydelena.blogspot.com dalej będą pojawiać się nn. Zapraszam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do mnie na 36 rozdział "Mam na Ciebie straszną, ale to straszną ochotę." Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć. Podałaś link do tego bloga w zakładce "informowani", więc uznałam, ze mogę ci tu poinformować o nowym rozdziale na moim blogu, który w końcu się pojawił. Nie będę ci teraz tu wyjaśniać, dlaczego trwało to tak długo, wszystko będzie zamieszczone w poście. W każdym razie zapraszam:

    http://dark-always-look-at-you.blogspot.com/

    A tak w ogóle to ciekawy jest ten blog i jak tylko skończy mi się bieganina wokół matury natychmiast zamierzam go przeczytac i porządnie skomentować :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do mnie na 37 rozdział "Mogę zadać Ci pytanie?" Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Archiwum