Siedziałam przy stole razem z Caroline, Bonnie i Damonem, jedząc śniadanie. Dziewczyny się postarały i przed nami stały talerze z goframi, bitą śmietaną i owocami oraz kakao z piankami. Wdychałam cudowny zapach i w końcu zaczęliśmy jeść.
– Pójdziemy dzisiaj na zakupy? – zapytałam, patrząc to na Bonnie, to na Caroline.
– O niee... Tylko nie zakupy – jęknął cicho Damon, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
– Jasne. Pójdziemy zaraz po śniadaniu – odparła wesoło blondynka, po czym znów zaczęła wcinać gofra z truskawkami.
– Nigdzie nie idziemy. Co najw...
– Muszę sobie kupić jakąś sukienkę na imprezy. Właściwie to kilka – stwierdziła Bonnie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
– Czy ktoś mnie w ogóle sł...
– Ja potrzebuję jakieś szpilki. Nie wzięłam żadnych swoich. Same adidasy i trampki.
– Nigdzie nie idę – oświadczył Damon tak głośno, że w końcu przypomniałyśmy sobie o jego obecności. Miał nachmurzoną minę i patrzył na mnie wyczekująco.
– Jasne, że nie idziesz. Wybieramy się same – rzuciłam i mrugnęłam do niego, kończąc gofra z jagodami. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie odezwał się słowem.
Po skończonym śniadaniu poszłam do górę. Wzięłam odprężający prysznic, ułożyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie wzięłam żadnych ubrań do łazienki. W samym ręczniku wymknęłam się do swojego pokoju. Stanęłam przed wielką szafą nie wiedząc, co założyć. Po chwili otworzyły się drzwi i stanął w nich Damon.
– Wyjdź! - wrzasnęłam. Czy musiał wejść do pokoju akurat wtedy, gdy byłam w samym ręczniku?
– Mogłabyś się częściej tak ubierać. Podoba mi się – stwierdził i posłał mi znaczące spojrzenie.
– Wynoś się!
– Nie odbieraj mi całej zabawy, Eleno – jęknął i zrobił krok w moją stronę. Wzięłam poduszkę i z całej siły rzuciłam nią w Damona, wampir jednak złapał ją i spojrzał na mnie kpiąco.
– Już wychodzę.
– Szkoda, że nareszcie – mruknęłam pod nosem.
– Mówiłaś coś? – dobiegł mnie zmysłowy szept Damona. Prawie dałam się oczarować. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie, a on zamknął za sobą drzwi.
Założyłam w końcu legginsy moro i czarną koszulkę oraz czarne trampki, a na ramię zarzuciłam brązową, sportową torbę i zeszłam na dół. Dziewczyny już czekały.
Wyszłyśmy z domu w świetnych humorach. Cały czas żartowałyśmy i rozmawiałyśmy o przystojnych facetach, których spotykałyśmy na ulicach. Chodzenie po sklepach sprawiało nam wielką frajdę. Brałyśmy do przymierzalni jak najwięcej ciuchów i przebierałyśmy się w nie, po czym paradowałyśmy w nich po całym sklepie niczym na pokazie mody. W końcu przemiły starszy pan wyrzucił nas, wołając za nami różne przekleństwa. Wybuchnęłyśmy wtedy śmiechem i skierowałyśmy się dalej.
W końcu Bonnie kupiła sobie czarną sukienkę przed kolano, z białym, cieniutkim paskiem pod piersiami, do tego śnieżnobiałą kopertówkę i czarne szpilki z białym, koronkowym wzorkiem. Do tego naszyjnik do piersi z białą zawieszką. Caroline poszła bardziej w kolory. Fioletowa, rozkloszowana sukienka z jasnozielonym kołnierzykiem, seledynowa torebka na ramię i liliowe szpilki z klamrą po boku. Do tego wybrała niebieską bransoletkę i kolczyki do kompletu. Ja zdecydowałam się na czerwoną sukienkę przed kolano z czarnymi wykończeniami krótkich rękawów, kruczoczarne szpilki i szkarłatną, malutką torebeczkę z białym zapięciem. Do tego delikatna, kremowa bransoletka i naszyjnik. Kupiłyśmy też pełno kosmetyków i perfum.
Obładowane zakupami poszłyśmy do restauracji by coś zjeść. Wszystkie zamówiłyśmy sobie po dużej porcji spaghetti i sok pomarańczowy.
„Jak tam zakupy? Kiedy będziecie? - D”
Oj, Damon już się niecierpliwi. Przecież dopiero jest... jak to już osiemnasta? Przecież dopiero co wyszłyśmy.
„Wspaniale :) Najpóźniej za godzinę”
– To co, kiedy idziemy na imprezę? Może już dzisiaj? – zapytała z przejęciem Caroline.
– Ja dzisiaj odpadam. Nogi mnie tak cholernie bolą, że marzę o ciepłej kąpieli – jęknęłam i zaczęłam nawijać makaron na widelec.
– Ale jutro koniecznie idziemy. – Wampirzyca nie miała zamiaru odpuścić. Przytaknęłam jej a ona radośnie pisnęła.
– Może poznamy przystojnych facetów – stwierdziła rozmarzona Bonnie.
– Ten sprzedawca w sklepie z kosmetykami był ciachem. Widziałyście jego tyłeczek? – spojrzałam z niedowierzaniem na Caroline i wybuchnęłyśmy śmiechem.
Po zjedzonej obiado-kolacji poszłyśmy jeszcze przejść się ulicami Londynu, podziwiając tutejsze budynki. Nasz dom znajdował się na samych granicach miasta, więc nie miałyśmy innych widoków niż pola i las.
Gdy dotarłyśmy do domu nawet nie zdążyłam zdjąć butów, a już naskoczył na mnie Damon:
– Czy ty do cholery jasnej wiesz, ile to jest godzina?! – krzyknął zbulwersowany.
Dziewczyny wycofały się cicho do swoich pokoi, posyłając przepraszające spojrzenie. A więc zostałam na placu boju sama.
– Sześćdziesiąt minut, Damon – odparłam spokojnie i zsunęłam z ramion skórzaną kurtkę, po czym powiesiłam ją na wieszaku.
– Miałaś być o dziewiętnastej. Jest dwudziesta druga – wysyczał.
– Tak to już jest na zakupach. Czas płynie kilka razy szybciej – spojrzałam na niego przepraszająco i wzruszyłam ramionami.
W jednej chwili znalazł się przede mną i mocno mnie przytulił.
– Martwiłem się. Już chciałem iść cię... was szukać. Mogłaś powiedzieć, że będziecie późno bo wpadłyście w zakupowy szał. Bałem się o ciebie...was - wyszeptał mi do ucha. Starałam się nie zwracać uwagi na jego poprawki i odwzajemniłam uścisk.
Po chwili odsunęłam się i wzięłam jego twarz w dłonie. Utkwił we mnie swoje duże, niebieskie oczy przepełnione troską.
– Gdyby coś się działo, napadłby mnie wampir, próbował zgwałcić wilkołak czy cokolwiek innego, dałabym ci znać - powiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie.
Damon przytaknął i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Moje serce przyspieszyło. Dopiero gdy zetknęliśmy się nosami i nasze oddechy się zmieszały, puściłam go i wyminęłam, próbując opanować drżenie rąk i dudnienie w piersi.
– Dobranoc Damon – rzuciłam i weszłam po schodach na górę.
– Kolorowych snów, moja księżniczko – usłyszałam, zanim weszłam do pokoju.
Położyłam się. Dlaczego tak zareagowałam? W pewnej chwili też chciałam go pocałować, przypomnieć sobie, jak smakują jego usta. Pogłaskać po policzku i zanurzyć dłonie w jego czarnych, puszystych włosach. Poczuć jego silne, ale delikatne ręce na swojej twarzy... Co ty wygadujesz, Eleno? Przecież to twój przyjaciel. Nic więcej do niego nie czujesz – powiedziałam sobie stanowczo i przymknęłam oczy. A więc nici z wieczornej, ciepłej kąpieli. Zasnęłam z uśmiechem na ustach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz