Położyłem talerz z kilkoma kanapkami na stół i usiadłem wygodnie na krześle, czekając na Elenę. Coś długo się żegnają... Dziewczyny. Po pięciu minutach zacząłem nerwowo stukać palcami o blat stołu. Co one tam robią? Wstałem gwałtownie i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Przecież za kilka tygodni się zobaczą! Wyszedłem na podwórko... i stanąłem jak sparaliżowany. Co się do cholery dzieje?! Nie było auta, Caroline, Bonnie i Eleny. Podjazd był pusty.
– Elena?! Elena! – wykrzyczałem na całe gardło, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Zaczęły mi się trząść ręce, a serce momentalnie przyspieszyło. – To nie jest zabawne!
Cholera! Wbiegłem do domu i chwyciłem telefon. Szybko wystukałem numer brunetki i przyłożyłem komórkę do ucha. Odebrała po dwóch sygnałach.
– Halo?
– Elena?! Gdzie jesteś?! – starałem się nie podnosić głosu, ale z marnym skutkiem.
– Nie złość się na mnie, proszę. Pojechałam z dziewczynami i...
– Co zrobiłaś?! Słyszysz samą siebie?! Natychmiast masz wrócić! W końcu miałem zasrany powód, żeby nie puszczać cię do tego cholernego Mystic Falls! – wybuchnąłem.
– Przepraszam. Kocham cię – wyszeptała drżącym głosem i się rozłączyła.
Rzuciłem telefon na stół i usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłonie. Nie mogłem uwierzyć, że mnie nie posłuchała. Tylko się narażała na niebezpieczeństwo. A ja zawaliłem na całej linii. Czy to tak trudno chociaż jeden jedyny raz zrobić coś, co jest sensowne?!
Wziąłem ze stołu szklankę z herbatą i z całej siły rzuciłem nią o szafkę. Na podłogę posypały się odłamki szkła, a po kafelkach rozlał się bursztynowy płyn.
Wybiegłem z domu. Musiałem je dogonić. Nie mogłem pozwolić, żeby stało się coś, co nie powinno się zdarzyć. Jestem idiotą! Dlaczego nie wpadłem na to, że Elena za wszelką cenę będzie chciała wrócić?! Przecież to cała ona! Cholerna bohaterka! A Barbie i wiedźma?! Wyraźnie powiedziałem, że to niebezpieczne!
Skierowałem się do wypożyczalni samochodów kilka ulic dalej. W budce spał starszy mężczyzna, z siwą brodą i okularami w srebrnych oprawkach. Podszedłem do niego i spojrzałem mu głęboko w oczy, po czym wysyczałem:
– Dasz mi najszybszy samochód jaki masz i zapomnisz o tym, co się stało.
Skinął głową i gdzieś poszedł. Wrócił czerwonym porsche i rzucił mi kluczyki. Wpakowałem się za kierownicę i z piskiem opon ruszyłem najkrótszą drogą do Mystic Falls. Musiałem jak najszybciej je dogonić.
***
– I jak? – zapytała cicho Caroline, uważnie obserwując mnie w lusterku.
– Wkurzył się. I to na maksa. Jestem pewna, że zamierza nas szukać – odparłam i wsunęłam telefon z powrotem do kieszeni. – Radzę ci się pospieszyć.
– Już nie mogę. Nie moja wina, że Damon ma takie a nie inne auto – powiedziała z wyrzutem.
– Dobra, dobra. Możemy zatrzymać się w jakimś hotelu i odpocząć. Może Damon nie wpadnie na taki pomysł i nas minie, a my bez przeszkód pojedziemy do Mystic Falls jutro – rzuciła Bonnie i uniosła brwi.
– Dobry pomysł – odpowiedziałam i posłałam przyjaciółce wdzięczny uśmiech.
Po piętnastu minutach Caroline zatrzymała się przed skromnie wyglądającym hotelem. Budynek z czerwonej cegły, z dużymi oknami w białych ramach i szklanymi, rozsuwanymi drzwiami nie rzucał się w oczy. Wyszłam z samochodu i chwyciłam swoją walizkę. Weszłyśmy do środka.
Hall wyglądał niesamowicie. Na środku stały trzy kanapy z brązowym, skórzanym obiciem, a pomiędzy nimi duża, czarna ława z kremowymi świeczkami. Na czarnych panelach leżał duży, biały dywan. Po prawej stronie stała bordowa lada z komputerem. Za nią siedział mężczyzna o blond włosach i ciemnych oczach, ubrany w czerwoną koszulę z plakietką. Na ścianie wisiała szklana gablotka z kluczami. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się schody.
Ruszyłyśmy w kierunku lady. Odgłos kroków skutecznie tłumił dywan.
– Dobry wieczór. Chciałybyśmy wynająć pokój trzyosobowy na jedną noc, jak najtańszy – rzuciłam i uśmiechnęłam się.
– Oczywiście. Nazwisko? – odpowiedział i uniósł delikatnie kąciki ust, ukazują dołeczki w policzkach.
– Bennett – wtrąciła Bonnie i złożyła podpis na jakimś papierku, po czym wzięła klucz z numerkiem szesnaście.
– Pokój na pierwszym piętrze, drugie drzwi po prawej. Miłego pobytu – rzucił za nami i wrócił do swojej pracy.
Poszłyśmy po schodach na górę. Korytarz był pomalowany na ciemny brąz, białe panele pokrywały podłogę. Na ścianach wisiały obrazy w kremowych ramach, a przy każdej parze białych, solidnych drzwi z czarnym numerkiem pokoju stał kwiat w beżowej doniczce. Skierowałyśmy się do pomieszczenia z liczbą szesnaście.
Pokój był ładny. Trzy jednoosobowe łóżka dzieliły szafeczki z ciemnego drewna, na których stały jasnożółte lampki. Czerwona satynowa pościel idealnie pasowała do białych ścian i czarnej podłogi. Wiśniowe zasłony przy oknie sięgały do samej ziemi. W kącie pokoju wisiała mała plazma. Tuż przy drzwiach (zapewne do łazienki) znajdowała się spora, rozsuwana szafa.
– Zamawiam łóżko przy oknie – rzuciłam i pomaszerowałam przez cały pokój odkładając walizkę pod ścianę. Caroline wybuchnęła śmiechem. – Idę się wykąpać. Trzymajcie kciuki, żeby nie było karaluchów – powiedziałam i zaśmiałam się głośno. W tak wypasionym hotelu na pewno o to zadbali.
Wzięłam niebieski t-shirt i białe spodenki, po czym skierowałam się do łazienki. To pomieszczenie, jak każde inne, było śliczne. Podłogę i ściany pokrywały jednakowe, jasno-beżowe kafelki. Po lewej stronie znajdował się kremowy blat z białą umywalką i ogromnym lustrem, nad którym wisiały złote kinkiety. W rogu znajdował się przestronny prysznic. Położyłam ubrania na szafce i wyszłam.
– Pójdę do recepcji po ręczniki – rzuciłam i wyszłam na korytarz, nie czekając na odpowiedź. Zbiegłam po schodach i poprosiłam pana, który dawał nam klucze o trzy ręczniki. Uśmiechnął się do mnie i wręczył mi je, a ja odwróciłam się i poszłam z powrotem.
Tuż pod drzwiami do mojego pokoju stał mężczyzna w skórzanej kurtce i białej koszulce. Czarne włosy i ciemne oczy nadawały mu trochę tajemniczości.
– Cześć – powiedział zmysłowym tonem i spojrzał na mnie.
– Hej. Znamy się? – odparłam i uśmiechnęłam się, marszcząc brwi.
– Nie, ale chętnie cię poznam – stwierdził i podszedł do mnie, po czym pogłaskał mnie po policzku. Oparłam się plecami o ścianę, odsuwając się od niego. Chłopak zrobił krok na przód i ponowił gest.
– Mam chłopaka – rzuciłam, próbując uspokoić oddech. Powtórka z rozrywki?
– Nie przeszkadza mi to – wyszeptał i pocałował mnie w szyję.
– Ale mi tak – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i spróbowałam go odepchnąć, ale nie ruszył się nawet o milimetr.
– Pozdrowienia od Katherine – wyszeptał mi do ucha i wgryzł się kłami w moją szyję. Chciałam krzyczeć, ale zasłonił mi dłonią usta. Serce biło z szaleńczą szybkością, a w uszach huczała krew. Szarpałam się, ale trzymał mnie mocno za ramiona. Czulam, jak wysysa ze mnie krew, a ja nie mogłam nic zrobić.
Nagle padł na kolana i zaczął krzyczeć, trzymając się za głowę. W drzwiach pojawiła się Bonnie, wlepiając stanowczy wzrok we wampira. Osunęłam się na podłogę, łapiąc ręką za szyję. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Katherine znalazła mnie nawet w małym hotelu przy drodze, przecież mogłyśmy zatrzymać się w każdym innym.
Gdy trochę się uspokoiłam zorientowałam się, że chłopaka już nie ma. Caroline wybiegła na korytarz i pomogła mi się podnieść, po czym wprowadziła mnie do pokoju.
– Zadzwoń do Damona. Powiedz mu, że Katherine nas znalazła – nakazała stanowczym tonem. Wampirzyca pewnie wszystko słyszała.
– Nie. Muszę wracać do Mystic Falls. Jak do mnie przyjedzie, to już nigdy się nie wyrwę.
– Elena słyszysz co mówisz?! Przed chwilą napadł cię wampir! Z Damonem będziesz bezpieczniejsza! – krzyknęła. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Od kiedy uważała, że z wampirem nic mi nie grozi? – Kocha cię. Nie pozwoli, żeby coś ci się stało. Dzwoń – powiedziała i rzuciła mi telefon.
– Nie. Dam mu znać, jak dojedziemy na miejsce – odparłam stanowczo i poszłam do łazienki.
Puściłam gorący strumień wody i weszłam pod prysznic. Nadal nie docierało do mnie, co się właśnie stało. To był jak sen, niemożliwy i bez sensu. Wiedziałam, że to stało się naprawdę przez piekące ranki na szyi, z których sączyła się powoli krew. Skąd Katherine wiedziała, że tu będziemy? Może ten chłopak nas śledził? Czy powiedział już wampirzycy, gdzie jesteśmy?
***
– Co robisz? – zapytała Bonnie, gdy wzięłam do ręki telefon.
– Piszę do Damona. Elena nie chce, to ja to zrobię – wiedźma spojrzała na mnie zaskoczona.
– Masz rację. On będzie wiedział co robić. O ile przeżyjemy, będziemy bezpieczniejsze – rzuciła i uśmiechnęła się.
„Elenę zaatakował wampir. Przyjedź szybko. Hotel przy Baker Street - C.”
Wysłałam. Rzuciłam się na łóżko. Czy ta cholerna Katherine wszędzie musi za nami łazić? O co jej chodziło? Miała dać nam spokój. Nie chciałam tego przyznawać, ale Damon miał rację. Elena powinna zostać z nim w domu, w Londynie.
Komórka zapiszczała na dźwięk sms-a.
„Daj mi dziesięć minut - D.”
Jasne. Szukał nas. Spodziewałam się tego. W końcu za swoją „księżniczką” pojedzie nawet na koniec świata.
– Odpisał? – zapytała Bonnie, przerywając ciszę.
– Tak, za chwilę powinien być. Chciałabym mieć kogoś takiego. No wiesz... nie ważne co zrobię, on będzie mnie kochał i takie tam... – rzuciłam, zatracając się w marzeniach.
– Marzysz o chłopaku jak Damon? – odparła zaskoczona, unosząc brwi i uśmiechając się.
– Nie! – krzyknęłam i wybuchnęłam śmiechem, rzucając Bonnie poduszką. – Chciałabym, żeby ktoś był do mnie taki jak on dla Eleny.
– Czyli jednak – obie wybuchnęłyśmy śmiechem, gdy otwarły się drzwi.
Stał w nich Damon. Wkurzony, wystraszony, z wyrazem ulgi na twarzy. Zamknęłam oczy wiedząc, co za piekło nas teraz czeka.
– Gdzie ona jest?! – wysyczał.
– Bierze prysznic – odparłam cicho.
– Czy wy jesteście nienormalne?! Co nie tak macie z głową?! Powtarzałem, że to jest niebezpieczne! Że Elena nie powinna jechać, bo coś się może wydarzyć! A wy co?! Tak po prostu macie to gdzieś i jedziecie szczęśliwe, nikomu nic nie mówiąc, na misję samobójczą! – darł się. Odetchnęłam głęboko. Miał rację. Irytujący Damon miał rację.
Od odpowiedzi uratowała mnie Elena, która właśnie wyszła z łazienki. Chwyciłam Bonnie za rękę i szybko wyszłyśmy na korytarz, zostawiając ich samych.
***
Nie mogłam w to uwierzyć. Na środku pokoju stał wściekły Damon, krzycząc na dziewczyny. Caroline, zauważając mnie, porwała Bonnie i wybiegły na korytarz. Dzięki! Wielkie dzięki!
– Eleno – wyszeptał Damon i znalazł się przede mną, zamykają mnie w stalowym uścisku.
Objęłam go mocno rękami, wtulając się w jego ciepły tors. Po moich policzkach zaczęły płynąć niechciane łzy. Nie ma co się oszukiwać - byłam przerażona. Ukrywałam to przed Caroline, żeby nie zadzwoniła po Damna, ale to było najlepsze wyjście. W jego ramionach byłam bezpieczna. Nic mi nie groziło. On by na to nie pozwolił. Chciał się odsunąć, ale przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Nie widzieliśmy się kilka godzin, a tyle się wydarzyło.
– Shh... nie płacz – powiedział i usiadł na moim łóżku, odpychając mnie delikatnie od siebie.
Spojrzał mi głęboko w oczy i wyszeptał – Już dobrze Eleno. – Skinęłam głową. – A teraz opowiedz mi, dlaczego wyjechałaś i co się stało.
Na jego twarzy widziałam ból i jednocześnie ulgę. Zraniłam go. Znowu. Zawiodłam jego zaufanie, a on siedział ze mną i pocieszał mnie, nie krzyczał, nie był zły. Był skrzywdzony. Przeze mnie. Wolałabym, żeby na mnie wrzeszczał, niż mówił do mnie w taki spokojny sposób.
– Muszę jechać do Jeremiego, Damon. Przepraszam, ale nic mnie nie powstrzyma. To mój brat, muszę go chronić - zaczęłam, ale mnie uciszył.
– Pojedziemy do Mystic Falls. Wolę jechać tam z tobą, niż żebyś znowu mi się wymknęła – stwierdził cicho i pogładził mnie po policzku.
Opowiedziałam mu szybko, co zaszło na korytarzu. Słuchał cierpliwie. Co chwila zaciskał zęby i spinał mięśnie, a wtedy gładziłam go po policzku lub dłoni żeby przypomnieć mu, że już jestem z nim, bezpieczna. Gdy ziewnęłam, objął mnie ramieniem i położył się ze mną, nakrywając nas kołdrą. Wtuliłam się w jego tors, słuchając rytmicznych uderzeń jego serca.
– Porozmawiamy jutro – szepnął.
– Jesteś na mnie zły? – zapytałam cicho.
– Jestem na ciebie cholernie wściekły, Eleno. A teraz śpij – powiedział i pocałował mnie w czoło. Zanim zasnęłam czułam, jak głaszcze mnie co chwilę po plecach.
***
Po godzinie wróciłyśmy z Bonnie do pokoju. Elena spała wtulona w Damona, oddychając spokojnie. Była przerażona po ataku wampira. Chłopak opierał brodę na czubku jej głowy. Byłam pewna, że jeszcze nie śpi.
Wsunęłam się pod kołdrę.
– I jak? - zapytałam cicho wiedząc, że Damon usłyszy. Wampir położył palec na ustach i wskazał palcem na śpiącą Eleną. Skinęłam głową uśmiechając się do siebie.
Damon naprawdę ją kocha i troszczy się o nią pomyślałam i zasnęłam.
******************************************************************
Następny rozdział w przeciągu kilku dni ;) Dziękują za miłe komentarze ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz