sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział Jedenasty

Obudziłam się cała zmarznięta. Trzęsła mi się broda, przez co zęby obijały się o siebie i wydawały nieprzyjemny odgłos. Podkuliłam nogi tak, że kolana miałam przy szyi i próbowałam opanować drżenie ciała – z marnym skutkiem.
Za oknem było jeszcze ciemno. Byłam w stanie dostrzec prawie okrągły księżyc i miliony gwiazd mrugających wesoło. Nie mogło być później niż czwarta nad ranem. 
– Elena? Wszystko w porządku? – usłyszałam zdezorientowany szept Damona tuż przy uchu. – Każ swoim zębom się uspokoić, bo nie mogę spać – jęknął. 
– Zimno mi – odparłam i odwróciłam się w stronę wampira, wtulając się w niego najmocniej jak mogłam. Był taki ciepły! Damon objął mnie ramieniem i przygarnął jeszcze bliżej siebie. Po chwili zaczął pocierać dłońmi moje ramiona, próbując mnie ogrzać. 
– Jesteś lodowata – wyszeptał. W jego głosie wyczuwałam niepokój. Coś było nie tak. 
– Tobie nie jest zimno? – zapytałam cicho, żeby nie obudzić dziewczyn. Myślałam, że wysiadło ogrzewanie albo była jakaś awaria w hotelu.
– Jest mi ciepło – odpowiedział i pocałował mnie delikatnie i czule w czoło. Uwielbiałam gdy to robił. Wtedy czułam, jak bardzo jestem dla niego ważna. Przekazywał mi w ten sposób, że nie pozwoli, by stało mi się coś złego za wszelką cenę. Rozumieliśmy się bez słów. 
– Poczekaj chwilę – wyszeptał i wyplątał się z moich objęć. 
Po chwili w pokoju zrobiło się jasno. Oślepiające światło raziło mnie w oczy, więc odruchowo zasłoniłam je dłonią. Do tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa, a ranki na szyi zaczęły piec. 
– Co ty do cholery wyprawiasz, Damon? Jest... – Caroline zerknęła na wyświetlacz swojego telefonu i spojrzała bykiem na wampira – czwarta nad ranem – wysyczała. Przykryła twarz poduszką, odgradzając się od jasnego światła lampy. 
– Jestem rannym ptaszkiem – odparł i uśmiechnął się ironicznie. Podszedł do Bonnie. 
– Damon, nie budź jej. Poradzimy sobie z tym rano – poprosiłam. Kilka godzin nie zrobi mi różnicy, przecież nie czuję się tragicznie, a moja przyjaciółka się wyśpi. Poszliśmy spać o drugiej, przynajmniej ja. Trochę odpoczynku nam się przyda. 
Ale Damon zignorował moją prośbę. Potrząsnął ramieniem Bonnie i powiedział głośno:
– Wstawaj. Mamy sprawę do załatwienia. 
Dziewczyna rozchyliła powieki i uderzyła wampira poduszką w twarz, po czym znowu się położyła. Damon wzniósł oczy do góry i wziął głęboki oddech. 
– Możesz wstać? Coś jest nie tak z Eleną – wysyczał. 
Nadal się trzęsłam, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. 
– O co chodzi? – wyszeptała i przetarła zaspane oczy. Jeszcze się do końca nie obudziła. 
– Coś jest nie tak z Eleną. Jest zimna i cała drży – powtórzył zniecierpliwiony. – Możesz zrobić te swoje czary-mary i sprawdzić, o co do cholery chodzi? 
– Damon – zrugałam go drżącym głosem. 
– Jasne. Załatw kilka świec – powiedziała i podniosła się, całkowicie rozbudzona. Jak ona to robi? W jednej sekundzie śpi, a w drugiej wygląda, jakby wstała co najmniej kilka godzin wcześniej. 
– Skąd wytrzasnę ci teraz świeczki? – zapytał i spojrzał na nią jak na idiotkę. Bonie przewróciła oczami. 
– Stały w hallu na stoliku, przynieś je – podrzuciła pomysł i wygramoliła się z łóżka. 
– Jasne – stwierdził i wyszedł z pokoju, zamykając cicho drzwi. 
Bonnie podeszła i usiadła obok mnie, po czym dotknęła dłonią mojego czoła. Dotyk jej ciepłej ręki wywołał u mnie dreszcze. 
– Rzeczywiście jesteś zimna – powiedziała i zmarszczyła lekko brwi. 
Caroline również wstała z łóżka i nakryła mnie swoim kocem, ale nic to nie dało. Nadal było mi przeraźliwie zimno. Wampirzyca wsunęła się pod kołdrę obok i objęła mnie ramieniem. Przytuliłam się do niej, rozkoszując się obecnością kogoś ciepłego. Za to ich kochałam. Matta, Caroline, Bonnie, Stefana, Damona, Ricka, Jeremiego czy nawet Tylera. Nie ważne co by się działo, zawsze mi pomogą. Nawet z najmniejszą głupotą mogę się do nich zwrócić. Tak samo jest w drugą stronę. Byłam gotowa zrobić wszystko, by byli szczęśliwi i cieszyli się życiem. 
Po kilku minutach do pokoju wszedł Damon. Rzucił na szafkę obok łóżka klika kremowych świec. Usiadł w nogach łóżka i uśmiechnął się do mnie ironicznie. 
– Tak łatwo jest mnie zastąpić? Czuję się zazdrosny – wyszeptał i spojrzał z rozbawieniem na wampirzycę. Ta tylko przyciągnęła mnie bliżej siebie, ale nadal było mi zimno. 
– Biorę się do roboty. Odejdźcie od Eleny – powiedziała Bonnie spokojnym głosem. 
Damon posłał mi zmartwione spojrzenie i usiadł na podłodze, opierając się plecami o ramę mojego łóżka. Caroline wzięła ubrania i poszła do łazienki. Uśmiechnęłam się do siebie. Kto normalny bierze prysznic o wpół do piątej rano? 
Usiadłam na łóżku, a kołdra wraz z kocem zsunęły się ze mnie. Podkuliłam nogi pod siebie i oparłam brodę na kolanach. Objęłam się ramionami i czekałam. 
Bonnie przysiadła obok mnie i ustawiła świeczki na szafce. Przykryła dłońmi moje ręce, a moje ciało znów przeszedł dreszcz. Wtedy po pokoju przeszedł dźwięk sms-a z mojego telefonu. 
– Ja sprawdzę – rzucił Damon i podszedł do mojej torebki. 
W tym momencie światło w pokoju zgasło. Zapaliły się świeczki, rzucając roztańczone cienie na ściany i podłogę. Bonnie szeptała pod nosem niezrozumiałe dla mnie słowa. Przymknęła oczy, a jej twarz wyrażała głębokie skupienie. 
Po kilku minutach światło znów się zapaliło a płomyki zgasły. Wiedźma uniosła głowę i uśmiechnęła się do mnie. W jej oczach czaiły się iskierki ulgi i rozbawienia. 
– Co jest? – zapytała Damon, odkładając mój telefon na szafkę. 
– To tylko przeziębienie – odparła i wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Zrobiliśmy drakę o to, że byłam chora. 
– Szczerze? Już zapomniałam, że na świecie istnieje jeszcze coś tak normalnego jak gorączka – rzuciłam i znów zaczęłyśmy się śmiać. 
Spojrzałam na Damona. Uśmiechał się delikatnie, ale jego oczy były smutne. To na pewno ma coś wspólnego z tym sms-em. 
– Pójdę zrobić ci ciepłą herbatą – powiedziała Bonnie i spojrzała znacząco najpierw na wampira, a potem na mnie i wyszła, zamykając za sobą drzwi. 
Chłopak usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę, splatając nasze palce. 
– Damon, co się dzieje? – zapytałam cicho, bojąc się odpowiedzi. Byle nikomu nic się nie stało –powtarzałam w swojej głowie jak mantrę. 
– Jenna wyjechała. Napisała list Jeremiemu, że jesteś już pełnoletnia i dacie sobie radę sami, bo ona musi odpocząć od tego wszystkiego. Przykro mi, kochanie – wyznał i mocno mnie przytulił. 
Moje serce pękło na kilka części. Jak to możliwe? Zawsze powtarzała, że nas nie zostawi. Mówiła, że jesteśmy dla niej najważniejsi, ja i Jeremy. 
Zimno i ból głowy zeszły na drugi plan. Jak ona mogła to zrobić? Smutek i złość przepełniały mnie od środka. Czułam się jak wulkan, który w każdej chwili może wybuchnąć. Wampir gładził mnie delikatnie po włosach, próbując uspokoić.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Z łazienki wyszła Caroline, uczesana i pomalowana. Chyba się zbieramy. Wampirzyca usiadła na łóżku i posłała mi współczujące spojrzenie. 
– Proszę – powiedziała Bonnie, wchodząc do pokoju z kubkiem parującej herbaty. – Dodałam kilka ziół babci, no wiesz... Szybciej ci przejdzie i w ogóle. 
Wzięłam od przyjaciółki kubek i upiłam łyk malinowej herbaty. Po moim ciele rozeszła się przyjemna fala gorąca. Z kolejnym haustem odszedł też ból głowy. Gdy wypiłam wszystko czułam się tak, jakbym nigdy nie była chora, ale za to bardzo chciało mi się spać. Położyłam się na łóżku, a Damon objął mnie i gładził po policzku. 
– Musicie na każdym kroku się obściskiwać? – zapytała z wyrzutem Caroline. 
– Musisz przywyknąć – powiedział Damon i jak na złość pocałował mnie delikatnie w usta. Potem zasnęłam. 

***

Obudził mnie nieznośny warkot i ból kręgosłupa. Rozchyliłam powieki. Siedziałam w aucie przykryta kocem. Obok mnie siedział Damon. 
– Jak się spało? – zapytał z kpiącym uśmiechem na twarzy. – Musiałem cię przebrać...
– Co zrobiłeś?! – zapytałam z niedowierzaniem w głosie. 
– Żartuję, żartuję. Caroline się tym zajęła. Chciałem jej pomóc, ale wiesz... Ona mnie nie lubi – powiedział i uśmiechnął się sam do siebie. 
– Gdzie jesteśmy? 
– W Mystic Falls. Za piętnaście minut powinniśmy być u ciebie, księżniczko – odpowiedział. 
Przytaknęłam głową. Ciekawe, jak z tym wszystkim radzi sobie Jer i Rick – pomyślałam. Oparłam głowę o skórzany zagłówek. 
– Gdzie dziewczyny? 
– Czemu zadajesz tyle pytań, Eleno? Pojechały drugim autem. 
Zrobiłam obrażoną minę i wyjrzałam przez okno. 
– Elena jest zła – zaczął Damon. – Co zrobić? Może to – wyszeptał i połaskotał mnie po brzuchu. Mimowolnie zaczęłam się śmiać. 
– Jak się czujesz? – zapytał uśmiechnięty. Uwielbiałam patrzeć na niego, kiedy był szczęśliwy. 
– Już jest okej. Ziółka Bonnie pomogły w stu procentach – odparłam. 
Przytaknął głową. Po chwili byliśmy na miejscu. Damon wyjął moją walizkę z bagażnika i postawił ją na ziemi. 
– Przez całe siedem godzin w tym cholernym aucie nie miałem do kogo się odezwać – powiedział, udając zamyślonego. – Może jakoś mi to wynagrodzisz? – zapytał i uśmiechnął się uwodzicielsko. 
Podeszłam do niego i chwyciłam jego twarz w dłonie. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Powoli przybliżyłam jego twarz do swojej. Nasze oddechy zaczęły się mieszać. Damon położył dłonie na moich biodrach. 
– Eleno? – usłyszałam za sobą głos, gdy już miałam zetknąć swoje usta z wargami Damona. Odwróciłam głowę i utonęłam w spojrzeniu zielonych oczu. 
– Stefan – wyszeptałam, a moje serce zabiło szybciej. 

******************************************************************

A więc jetem z kolejnym rozdziałem :) Mnie nie przypadł do gustu ale nie miałam pomysłu, jak to napisać inaczej xd Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach ;* Następna notka we wtorek :) Pozdrawiam <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum