sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział Dwudziesty Drugi

Droga do domu nigdy nie wydawała mi się tak długa, mimo że jechałem 200 kilometrów na godzinę. Wciąż słyszałem głos Caroline, że Elena wariuje. Potem po prostu się rozłączyła. Dzwoniłem do niej kilka razy, ale nie odebrała, tak samo jak Elena. Nie musiałem nic tłumaczyć Cassandrze, zostawiłem jej pieniądze a ona pożegnała mnie jednym spojrzeniem pokazującym zrozumienie. 
Ale co takiego mogło się stać? Nie miałem zielonego pojęcia, czego się spodziewać, co się dzieje z Eleną i dlaczego. Przecież wczoraj wszystko było w porządku, jak wychodziłem spała. Przecież nawet nie była sama w domu, Alaric z nią został. Mimowolnie spojrzałem na ekran komórki, dopatrując się w niej jakiejkolwiek wiadomości od Barbie. 
Jechałem kilka minut a miałem wrażenie, że każda minuta trwa co najmniej wieczność. Moje myśli pędziły na wszystkie strony, podświadomość podsuwała mi najróżniejsze sceny i scenariusze z Eleną, niemal mogłem w nie uwierzyć. 
Zacisnąłem dłonie na kierownicy, mocniej naciskając pedał gazu. Silnik zamruczał cicho a auto przyspieszyło. 
Czy tak dużo wymagam od życia, prosząc chociaż jeden dzień bez problemów? Bez tych wszystkich telefonów, śmierci, niebezpieczeństw? Żebym mógł usiąść i w ciszy wypić burbon, czując obok ciepło jej ciała? Poczuć się tak normalnie, jak tylko wampir może się poczuć? 
Niemal wyskoczyłem z auta gdy zaparkowałem pod pensjonatem. Wbiegłem do środka i poczułem delikatny zapach krwi... Krwi Eleny. Byłem gotowy niemal na wszystko. Ruszyłem na górę, kierując się nierytmicznymi uderzeniami i dźwiękiem tuczącego się szkła. Drzwi od pokoju Jeremiego były uchylone, dobiegał z nich piskliwy głos Blondie i Eleny, zapłakany, drżący, nienawistny. 
Wszedłem do pokoju i stanąłem jak sparaliżowany. Po całej podłodze walały się odłamki szkła w najróżniejszych barwach, tworząc kolorowe mozaiki, porcelany we wzorki i papieru. Zasłony zostały zerwane z okien i pocięte na małe pasma materiału, które zaśmiecały cały pokój. Pierze z rozprutych poduszek jeszcze wirowały w powietrzu. Krzesło obrotowe leżało przewrócone, bez niektórych części. Wszystkie książki i czasopisma zostały zniszczone, tak jak lampka, zdjęcia i niemal wszystko, co znajdowało się w pokoju Jeremiego. Kwiat został rzucony w kąt wraz ze strzępkami ubrań, zapewne małego Gilberta. Caroline stała wystraszona pod ścianą, próbując uspokoić jakoś Elenę. Spojrzała na mnie przerażona, błagając spojrzeniem o pomoc.
Dziewczyna, z oczami zaszklonymi od łez, spierzchniętymi wargami i twarzą ściągniętą gniewem darła kolejną koszulę swojego młodszego brata. Z szeroko otwartymi ustami spojrzałem na Blondie, ale ta tylko wzruszyła ramionami i umilkła. 
- Eleno, co robisz? - zapytałem tak spokojnie, jak tylko się dało. Opanowałem drżenie głosu i zaśmiałem się w myślach z samego siebie. Od kiedy boję się jej reakcji? 
Zaśmiała się na moje słowa i odrzuciła granatowe strzępy materiału w bok. Sięgnęła dłonią w kierunku biurka. Całe ręce miała zakrwawione. Chwyciła jedno ze zdjęć w szklanej ramce i cisnęła nim o podłogę. Kucnęła i zaczęła wygrzebywać z ostrych odłamków zdjęcie żeby podrzeć je na małe kawałeczki, kalecząc je jeszcze bardziej. 
- Elena przestań - powiedziałem stanowczo, robiąc krok w jej kierunku. 
Caroline uważnie mnie obserwowała, próbując powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu. 
- Elena przestań - prawie krzyknąłem, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Spojrzała na mnie tymi dużymi, brązowymi oczami. Cierpiałem razem z nią. Każda następna łza, która spływała jej po policzku ściskała moje serce mocniej i mocniej. Czułem się bezsilny, nie mogąc jej w tym cierpieniu ulżyć. Gdybym mógł je wziąć na siebie i czuć ból za nas oboje byłbym chyba najszczęśliwszym stworzeniem na ziemi, byleby ona tak nie cierpiała.
Elena wstała powoli, cały czas patrząc mi się w oczy, wwiercając się w moją duszę. Zrobiłem kolejny krok w jej kierunku i położyłem dłoń na jej ramieniu, chcąc ją przytulić. Oną ją zepchnęła. 
- Jak śmiesz mnie teraz dotykać? - wysyczała. Spojrzałem na nią zdziwiony, próbując na szybko dopasować do siebie wszystkie elementy tej układanki, ale żaden nie chciał pasować do drugiego. - Jak śmiesz w ogóle tu przychodzić? Racja, to twój dom. Jak tylko skończę, wyniosę się, ale teraz łaskawie wyjdź, bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć. - Jej wzrok był niemal pokryty nienawiścią. Wpatrywała się we mnie tak, jakby chciała mnie zabić. 
- Elena, to jest też twój dom. O co ci chodzi? Proszę wyjaśnij mi...
- Co mam ci wyjaśnić? - przerwała mi, robiąc krok w tył. - Że mnie nie kochasz? Że zachowałeś się wobec mnie jakbyś wcale się nie zmienił? Bo pewnie się nie zmieniłeś. Myślałam tylko że masz do mnie tyle szacunku, żeby mnie nie okłamywać. - Słuchałem jej słów oniemiały, nie rozumiejąc o czym ona do cholery mówi. - Mogłeś powiedzieć prosto z mostu że mnie nie kochasz, że to nie jest to o czym myślałeś, albo że po prostu chciałeś nadal zniszczyć życie Stefanowi, odbijając mnie. Wszystko, tylko nie kłamstwa. 
Zrobiła kolejny krok w tył, a ja zbliżyłem się do niej. Nagle moja głowa odskoczyła w bok po spotkaniu z jej otwartą dłonią. Zacisnąłem zęby, próbując opanować wzbierający we mnie gniew. Po prostu muszę ją jakoś uspokoić - pomyślałem. Potem porozmawiamy, najpierw muszę jej pomóc.
Elena sięgnęła do szafy, zapewne żeby znowu coś zniszczyć. Caroline wymknęła się z pokoju szepcząc, że musi zadzwonić do Bonnie. Dziewczyna wyciągnęła dość duże kartonowe pudełko. Chciała cisnąć nim o ziemię, ale w ostatniej chwili się zawahała. Uklękła na podłodze, a ja niemal natychmiast spocząłem obok. Elena powoli otworzyła karton, po czym wydała z siebie zduszony jęk. 
- Elena co się dzieje? Proszę porozmawiaj ze mną - szepnąłem, czując łzy zbierające się pod moimi powiekami. Nie mogłem na nią patrzeć, na to jaki czuje ból, jak bardzo próbuje go pokonać. - Chcę ci pomóc, błagam...
Urwałem, gdy uniosła na mnie swój wzrok. Była zdruzgotana. Zajrzałem jej przez ramię do pudełka ale nie zobaczyłem nic szczególnego. Jakieś małe figurki, zdjęcia. 
- Spójrz - szepnęła zachrypniętym głosem. Wyciągnęła z kartonu te zdjęcia a ja dopiero wtedy zorientowałem się, że każde jest podarte na pół i tylko jedna część znajduje się w pudełku. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale jak byliśmy mali, ja i Jeremy byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Rzadko na siebie skarżyliśmy, wstawialiśmy się za sobą u rodziców. Niby często się kłóciliśmy, ale nigdy nie poszło o coś poważnego. Po kilkunastu minutach tak mi brakowało wspólnych wygłupów, że szłam do niego do pokoju. Żadne z nas nic nie mówiło, nie musiało, po prostu przytulaliśmy się i siedzieliśmy w ciszy. W końcu obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem. - Uśmiechnęła się przez łzy do wspomnień. - Ukradliśmy mamie z szafy większość albumów, przedarliśmy zdjęcia na pół i każdy wziął jedną część. Potem po każdej wycieczce kupowaliśmy te same pamiątki i figurki i chowaliśmy do swoich kartonów. Ja mam taki sam u siebie w pokoju, ale nie sądziłam że Jeremy też to wszystko zatrzymał.
Otarła łzy dłonią i wzięła głęboki oddech, po czym niemal podczołgała się pod ścianę i schowała twarz w dłoniach. 
- To dlatego? Zbyt dużo wspomnień? - zapytałem cicho, siadając obok niej. Słyszałem jak jej serce spowalnia a oddech staje się głębszy. Skinęła delikatnie głową i spojrzała mi w oczy, teraz łagodnie, i delikatnie się uśmiechnęła. 
- Przepraszam za to wszystko. Chciałam tylko ruszyć z tym wszystkim dalej, mamy tyle spraw na głowie, nie potrzebujemy jeszcze mojej rozpaczy i... czegoś takiego. - Wskazała dłonią na pokój. - Pomyślałam, że jak wyrzucę jego rzeczy i wszystko, co mi o nim przypomina, to będzie mi łatwiej. - Prychnęła cicho. 
- Mogłaś poprosić kogoś o pomoc - odparłem. - Jeden telefon do mnie i bym przyjechał. I nie wierzę, że Bonnie by ci odmówiła. A Caroline miałaby frajdę, to całe grzebanie w ciuchach...
Elena zaśmiała się cicho i oparła głowę o ścianę.
- Przeszło mi przez myśl żeby do ciebie zadzwonić - powiedziała po chwili. - Ale nie chciałam przeszkadzać tobie i Cassie.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Ta dziewczyna co chwilę mnie zaskakuje. Skąd dowiedziała się o Cassandrze? Chyba nic o niej wspominałem? Tylko Stefan wiedział... i chyba Rick. 
- Zrozumiałaby - odpowiedziałem. 
Następne kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Ona zatopiona w swoich myślach, ja w swoich. Ukradkiem ją obserwowałem; zaczerwienione policzki, oczy i nos, zaszklone oczy i zaciśnięte usta. Poplątane włosy, zabrudzone ubranie, a mimo to najpiękniejsza dziewczyna, jaką w życiu widziałem. 
Może powinienem porozmawiać z nią o nas? Chciałbym wiedzieć co o tym myśli, czy chce do mnie wrócić. Ale to nie był najlepszy moment... Powinienem poczekać jeszcze trochę aż będzie lepiej się czuła. Jej słowa cały czas mnie prześladowały. Myślała, że jej nie kocham, że to wszystko było tylko po to, żeby uprzykrzyć życie Stefanowi... Już sam nie wiedziałem co jest między nami i czy da się to naprawić. 
- Pomożesz mi tu posprzątać? - zapytała cicho. - I przepraszam. 
- Za co? - zapytałem cicho, wpatrując się w dziewczynę.
Uniosła powoli rękę i delikatnie dotknęła opuszkami palców mój policzek.
 - Uderzyłam cię. - Chwyciłem jej dłoń swoją, ale Elena ją zebrała.
- Nie ważne. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko. - Ci najprzystojniejsi zawsze dostają, więc w sumie powinienem podziękować ci za komplement. 
Elena przewróciła oczami, ale zaśmiała się cicho po chwili. 

***

Gdy tylko wyszliśmy z pokoju, Caroline rzuciła się na mnie i objęła tak mocno, że myślałam że się uduszę. 
- Jak mogłaś odwalić coś takiego, Elena? Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Tak mi odebrało rozum, że zadzwoniłam do Damona. - Zaśmiałam się cicho i pogładziłam ja po plecach.
- I bardzo dobrze, pomogło. Przepraszam, nie wiem co się ze mną stało. W jednej chwili było w porządku, a potem zaczęłam świrować. Żałuję że to ty musiałam mnie widzieć w takim stanie. - Odsunęłam ja od siebie a ona pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Jestem zła że nie przyszłam wcześniej. Trzeba było z tobą zostać na noc, a nie iść do mamy - mruknęła cicho. 
Uśmiechnęłam się do niej nieśmiało, a Caroline zachichotała. 
- Jesteśmy nienormalne - oznajmiła i usiadła na kanapie, ciągnąc mnie za sobą. - Trzeba jakoś poprawić sobie humor. Może piżama party? - Widząc moją minę dodała szybko - Elena proszę, dawno nie spędzałyśmy czasu wszystkie trzy. 
- Jasne. Dzisiaj, u ciebie, może być? - zapytałam. Uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową. - A co z Bonnie? Nie widziałam jej od... wypadku.
- Lecę wszystko szykować, trzymaj się. - Dała mi buziaka w policzek i pognała do drzwi. - Jak coś to dzwoń - krzyknęła jeszcze i już jej nie było.
Oparłam się wygodnie o oparcie kanapy i przymknęłam oczy, w myślach przeklinając się za mój wybuch. Caroline wywinęła się od odpowiedzi, o było nie tak. Zrobiłam niezłą szopkę, znowu. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej, a jeszcze nakrzyczałam na Damona bo byłam zazdrosna. Nagadałam mu głupot i tyle, jestem w pełni świadoma że mnie kochał i że wszystko było szczere. Ale w tym sęk, było. A teraz jest Cassandra, dziewczyna, która ma najlepszego faceta na świecie. Mam nadzieję, że będzie o niego dbać, bo inaczej wydłubię jej oczy.
- Jak tam? - zapytał Damon, siadając obok. Moje serce od razu zaczęło bić szybciej. Kiedyś nawet bym nie zwróciła na to uwagi ale rozłąka sprawiła, że znów reaguję na każde jego zbliżenie jak nienormalna.
- W miarę. Dzisiaj Caroline robi babską nockę, trzeba odreagować już teraz. - Zaśmiałam się cicho.
- Idziesz na te tortury? - zapytał, delikatnie łapiąc mnie za rękę. Przeszedł mnie dreszcz. Co on wyprawia? Przejechał kciukiem po grzbiecie mojej dłoni. Wyrwałam ją gwałtownie i wstałam.
- Nie mam wyjścia, wiesz jaka jest Care - mruknęłam. Poprawiłam nerwowo włosy i ruszyłam w stronę drzwi. - Idę się przejść. 
- Idę z tobą - zakomunikował od razu, podążając za mną. 
Westchnęłam głęboko i wyszłam.

***

Spacerowaliśmy w ciszy. Starałam się nie zwracać uwagi na Damona, na to że jest tak blisko, że co chwila muska palcami moją dłoń. Starałam się, ale jakoś mi nie wychodziło. Nie mogłam myśleć i sama nie wiedziałam, cz to dobrze czy źle. Ogarniało mnie naraz tyle uczuć, tyle emocji... Głównie zazdrość i na swój sposób tęsknotę. Skończyło się to wszystko, na co miałam nadzieję. Teraz Cassandra może smakować jego ust...
Mimowolnie zerknęłam na niego i oblałam się rumieńcem, gdy napotkałam niebieskie, przeszywające spojrzenie jego oczu. Spuściłam wzrok i westchnęłam głęboko. 
Minął miesiąc, a tyle się zmieniło. Teraz jest Damon, nie Stefan... Poprawka, nie ma Damona, jest brak Damona. Tyle osób straciłam, z tyloma straciła dobry kontakt. Może jednak to babskie wyjście coś mi da? Nadrobię zaległości z dziewczynami, poplotkujemy, pośmiejemy się, zamówimy pizzę.
Zadrżałam z zimna, gdy znów zawiał wiatr i poderwał w górę gałęzie drzew z jeszcze zielonymi liśćmi. Nawet ciepła, błękitna bluza nie pomogła. A mogłoby się wydawać, że początek września jest ciepły. 
- Nie, dzięki - powiedziałam szybko gdy zauważyłam, że Damon już ściąga swoją skórzaną kurtkę. 
- Jesteś dziwnie cicha - zauważył. - Normalnie bym się cieszył, no wiesz, brak rozmów o ubraniach, kosmetykach, filmach, aktorach, muzyce, fryzurach i w ogóle, ale taka milcząca mnie przerażasz. 
Dałam mu kuksańca w bok i zachichotałam cicho. Czy zawsze tak było? Że umiał mnie rozbawić i pozwolić chociaż w mniejszym stopniu zapomnieć? 
- Po prostu zatopiłam się w myślach...
Urwałam gdy zauważyłam, że Damona nie ma obok mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że stoi ze szeroko otwartymi oczami, zbyt przesadnie by naprawdę wyrażały zdumienie.
- O mój boże - wydusił z siebie. - Ty naprawdę zachichotałaś, czy mi się przesłyszało? Nie, nie przesłyszało mi się, w końcu mam zbyt dobry słych - odpowiedział sam sobie i mnie dogonił. 
Zaśmiałam się. Tak, zawsze tak było. Od samego początku naszej znajomości była między nami ta dziwna więź i zrozumienie. Niemal czułam jego ból, gdy otworzył grobowiec a w środku nie było Katherine. Ten wyraz jego twarzy... Wtedy pierwszy raz zobaczyłam w nim coś więcej niż chęć zabijania i bawienia się ludźmi.
- Znowu zamilkłaś czy to mi coś dolega? - zapytał, uśmiechając się szeroko.
- Przestań, po prostu rozmyślam - odpowiedziałam, próbując powstrzymać uśmiech wkradający mi się na usta.
- Właśnie myślisz: ale on jest gorący, ale chciałabym go pocałować, czyż nie? - Poczułam na sobie jego wzrok i się zaczerwieniłam. O tym też myślałam.
Zadrżałam, gdy splótł swoje palce z moimi. Zaczęłam szybciej oddychać. Powinnam ją puścić. Przecież on ma dziewczynę, nie może tak po prostu chwytać mnie za rękę, ja bym tego nie chciała.
Wyrwałam dłoń i przyspieszyłam. Nagle cały mój humor prysnął. 
- Elena, zaczekaj, musimy porozmawiać - dobiegł mnie jego głos. Prychnęłam. Czy on zawsze wszystko musi tak komplikować?
Odwróciłam się na pięcie i niemal krzyknęłam gdy okazało się, że Damon jest tuż za mną. Ocknęłam się szybko.
- O czym chcesz rozmawiać, co? O tym, że zachowujesz się jakby wszystko było w porządku? Czy może o tym, że robisz mi nadzieję wiedząc, że nic z tego nie będzie? Przestań, okej? - Nie przerwałam, gdy spojrzał na mnie zdezorientowany i spróbował coś powiedzieć. - Wiedza że masz dziewczynę i tak się zachowujesz...
- Dziewczynę? - przerwał mi. - Elena co ty wygadujesz? Nie widzisz że żałuję tego, co się stało? Chciałbym wynagrodzić ci ten miesiąc, w którym tak cierpiałaś. Doszło nawet do tego, że zacząłem wmawiać sobie twoje szczęście, żeby ból tego co i zrobiłem mnie nie zabił, a ty tak po prostu myślisz, że mam dziewczynę? Kogo? Może Blondie?
Wzięłam głęboki oddech i oniemiałam. Ani razu nie pomyślałam o tym, jak Damon musiał się czuć z tym wszystkim. Jemu tez był ciężko. Chwycił mnie delikatnie pod brodę i zmusił, bym spojrzała mu w oczy. Te niebieskie, głębokie, przeszywające oczy.
- A Cassie? - wyszeptałam. - Słyszałam twoją rozmowę z nią rano, a potem Stefan powiedział...
- Stefan? Naprawdę? - zapytał, przeczesując palcami włosy. 
- A kto namówił cię do zerwania, hm...? Myślisz, że tego mi nie powiedział?
- Tak. I do teraz tego żałuję, jak niczego innego w moim życiu, rozumiesz? A z Cassandrą nie łączy mnie nic więcej oprócz zwierzeń i alkoholu. Właściwie chciałem ją zabić ale wyszło na to, że zalałem ją swoimi problemami, a ona mnie swoimi. Nawet nie wiesz jak bardzo chce cię poznać i jak bardzo chce, żebyśmy ze sobą byli - oznajmił, gwałtownie mnie całując.
Zdębiałam, czując na swoich ustach jego wargi. To było jak powrót do ciasteczek mamy z dzieciństwa, czy zapach swojej pościeli po długiej podróży. Takie normalne i prawidłowe. Niepewnie owinęłam szyję rękoma i rozchyliłam wargi, pogłębiając pocałunek. Jego dłonie złapały mnie za biodra. Pchnął mnie na drzewo i zaczął całować mnie po policzkach, czole i nosie. 
- Nawet nie wiesz ile razy przez ostatni miesiąc wyobrażałem sobie tą scenę. Jak bardzo tęskniłem za twoim zapachem - wyszeptał mi do ucha, owiewając szyję swoim ciepłym oddechem. - Nie masz zielonego pojęcia, jak mocno cię kocham.
Wzięłam jego twarz w dłonie i uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Mam pojęcie, bo ja kocham cię tak samo mocno - oznajmiłam, przyciągając go do siebie. 

*********************************************************************************

Wampirki, hybrydy, wilkołaki, czarownice czy ludzie <3 
Chciałabym złożyć Wam najszczersze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia <3 
Żebyście poznali swojego idola, objedli się jak nigdy wcześniej, dostali wymarzone prezenty, szczęścia, zdrowa, miłości, chłopaka jak Damon <3
I od razu złożę życzenia z okazji Nowego Roku, bo raczej nowej notki nie będzie.
Więc, alkoholu masę, fajerwerków, imprezy do rana i wszystkiego co najlepsze <3

1 komentarz:

  1. Na prawdę cudny blog <3
    Masz niesamowity talent.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum