sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział Dwudziesty Pierwszy

Siedziałam skulona pod kocem w swojej sypialni już od dwóch godzin. Łzy ciekły po mojej twarzy z tak wielu powodów, że nawet nie próbowałam ich powstrzymywać, więc spokojnie płynęły po moich policzkach. Znów byłam sama w domu, co wcale mnie nie dziwiło. Często tak było. Alaric w szkole, Stefan wyszedł bez żadnych wyjaśnień, Damon spotkał się z Cassie... 
Prychnęłam pod nosem wypominając sobie, jaka jestem głupia. Może i jestem ważna dla Damona, ale na pewno nie tak jak miesiąc temu. Znalazł sobie nową dziewczynę - o to mi chodziło. Ale byłam zazdrosna jak diabli. Po co został na noc? Dlaczego płakał wtedy w aucie? I kim do cholery jest ta cała Cassie? Żałowałam teraz, że słyszałam jego rozmowę telefoniczną.
Nie mogłam też wyrzucić z głowy Jera. Wspomnienia związane z nim zalewały mnie, a ja niemal dusiłam się z tęsknoty i smutku. Wszystko mi się waliło, wszystko w co wierzyłam i co kochałam, zniknęło, a mi pozostały tylko wspomnienia i ta pustka w środku. I nawet jeśli Damon był szczęśliwy zrobiłabym teraz wszystko, żeby wciąż mnie kochał. Żeby był przy mnie. Ale może jego dziewczyna też ma teraz problemy? 
Wstałam mozolnie z łóżka i poszłam do łazienki. Wyglądałam strasznie. Rany już zniknęły, skóra wydawała się gładka i czysta, jakby nigdy nie była uszkodzona, ale miałam ciemne worki pod oczami, zapadnięte policzki i wyschnięte wargi. Ochlapałam twarz zimną wodą i wyszłam. 
Przeszłam przez korytarz z zamiarem zejścia do kuchni, ale zorientowałam się, że stoję przed drzwiami do pokoju Jeremiego. Nagle ogarnęła mnie nadzieja. Może tam jest, leży na łóżku ze słuchawkami w uszach, z zaciągniętymi roletami w oknach i nawet nie zauważy, że wejdę. A ja go wystraszę i będziemy się śmiać. 
Po chwili zaśmiałam się z własnej głupoty. Przecież ten pokój jest pusty, tak samo jak pokój Jeremiego w naszym domu. Już nigdy nie położy się na swoim łóżku ani nie posłucha swojej ulubionej piosenki. Odwróciłam się od drzwi i zbiegłam na dół. Potrzebowałam worków na śmieci, muszę wyrzucić wszystko, co należało do mojego brata, inaczej sobie z tym nie poradzę. 
Gdy otwierałam szafkę, usłyszałam skrzypienie drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Stefana w szarej kurtce z obojętną miną, który wszedł na korytarz, nawet mnie nie zauważając.
- Stefan, możemy porozmawiać? - zapytałam cicho, korzystając z okazji. Wampir spojrzał na mnie zaskoczony, ale skinął głową i usiadł na kanapie. 
Już od dawna powinnam była to zrobić. Nigdy nie porozmawiałam z nim szczerze o tym, dlaczego się rozstaliśmy, nie wytłumaczyłam mu nic. Rzadko ze sobą rozmawialiśmy, a mi to trochę przeszkadzało. Nadal był dla mnie ważny.
- Więc? - zaczął, patrząc na mnie. Wzięłam głęboki oddech.
- Nie zrozum mnie źle, ale czy ty mnie unikasz? - zapytałam cicho, uważnie obserwując jego twarz. Znów pojawiło się na niej zaskoczenie, jednak szybko ukrył to pod maską obojętności.
- Próbuję. Nie wychodzi mi, co? - Zaśmiał się gorzko i popatrzył na swoje dłonie. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Stefan zaczął mówić - Chciałem cię unikać. W końcu byłaś z nim szczęśliwa, nie powinienem ci tego odbierać. Ale byłem zazdrosny, nic na to nie poradzę. To ja namówiłem Damona na rozstanie. Chciałem trafić w jego słaby punkt, więc zacząłem paplać bzdury o twoim bezpieczeństwie, a on mi uwierzył. Zaczął myśleć że przez to, że z nim jesteś, ktoś może cię skrzywdzić. Nie pomyślał już o tym, że przecież ma 173 lata i ma wokół siebie przyjaciół, którzy nie pozwoliliby, żeby coś ci się stało. Więc zerwał z tobą tak, jak mu doradziłem. A wszystko po to, żebym mógł z tobą być. Bo cię kocham, kocham cię jak szalony. - Spojrzał mi w oczy, więc szybko spuściłam wzrok. Chciałam żeby powiedział wszystko do końca zanim zorientuje się, jaka jestem zła i zawiedziona. Ufałam mu. - Ale ty o nim nie zapomniałaś. Cierpiałaś, i to przeze mnie. Nie chciałaś ze mną rozmawiać, odcięłaś się od wszystkich, tak jak Damon. On prawie nie pokazywał się w domu, ba, nawet w Grillu. Za to ty wychodziłaś z domu tylko za namową Caroline lub Bonnie, nie śmiałaś się tak często, jak to pamiętałam. I to się nie zmieni, dopóki on nie wyjedzie albo do siebie nie wrócicie, prawda? 
Czułam, jak każda komórka mojego ciała płonie z gniewu. Nie spodziewałam się tego, nie po Stefanie. Myślał, że będę skakać z kwiatka na kwiatek? Chyba pomylił mnie z Katherine. 
- Stefan, jak mogłeś mi to zrobić? Tak, byłam szczęśliwa. Głupio wyszło, że zrozumiałam że go kocham jak miałeś wyłączone uczucia. Ale to by się stało prędzej czy później. Kochałam ciebie, ale to się zmieniło, gdy odszedłeś z Klausem. Wiesz czym Damon wtedy mi zaimponował? Tym, że szukał ciebie, mimo że doskonale wiedział o tym, że wtedy nie ma dla nas szansy. Wiedział, że do ciebie wrócę ale wiedział też, że dzięki temu będę szczęśliwa, więc cię znalazł. Pomagał mi. Ty nie umiesz się na to zdobyć. Nie umiesz zaakceptować faktu, że dam radę żyć bez ciebie. On potrafił. Żałuję tylko tego, że nie wiedziałam wcześniej, jaki potrafisz być. Mam nadzieję, że znajdziesz dziewczynę dla siebie - wysyczałam. Niemal gotowałam się z wściekłości. Może to przez rozpacz i smutek, a może przez to, że czułam się oszukana, łzy znów zalały moje policzki. 
- Skoro Damon jest taki idealny, to dlaczego go tutaj nie ma? - zapytał, przenikliwe patrząc mi w oczy. - Jest z Cassandrą, prawda? - dodał, gdy nie odpowiedziałam.
Spojrzałam na niego podejrzliwie, próbując opanować chęć rzucenia się na niego. Teraz jak nigdy wcześniej miałam ochotę zrobić mu krzywdę. Okazał się całkiem innym człowiekiem, niż myślałam.
- Kim jest Cassie... Znaczy Cassandra? - zapytałam, kierując się w stronę schodów. Czułam na sobie jego wzrok.
- Bliską przyjaciółką Damona - odpowiedział cicho. Usłyszałam jego ciężkie kroki i trzask zamykanych drzwi. 
Wbiegłam na górę, zamknęłam się w pokoju Jeremiego i osunęłam się po ścianie. Podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam szlochać. Płacz rozrywał mi piersi, czułam tylko rozpacz, smutek, zazdrość i złość. Moje życie jest nędzne. Gdy tylko poczuję szczęście, zostaje mi ono odebrane. Głęboka czerń poprzecinana ledwo widocznymi pasemkami błękitu i czerwieni. Gdybym mogła umrzeć, byłoby lepiej. Już nie mam dla kogo żyć. Ale nie mogę zostawić Caroline i Bonnie, jedynych osób, które nie zmieniły się od czasu normalnego, ludzkiego życia.

***

Wyszedłem z pensjonatu, wszedłem do mojego camaro i ruszyłem. Cassie koniecznie chciała wiedzieć, jak poradziłem sobie z Eleną. 
Cassndra była moją przyjaciółką. Poznałem ją w barze, gdy zapijałem smutki po rozstaniu z Eleną. Właściwie chciałem ją zjeść więc ucieszyłem się, gdy się do mnie dosiadła. Ale ona zaczęła pytać. Dlaczego piję, dlaczego jestem smutny, czy to sprawy rodzinne. A ja w końcu zacząłem się zwierzać. Powiedziałem że rozstałem się z dziewczyną, żeby ją chronić przed moją przeszłością. Że koleś, któremu wymordowałem rodzinę, chce mi teraz zrobić to samo, a to nie jedyna osoba, która pragnie zemsty. Ona poradziła mi, żebym wrócił do Eleny. Że skoro mnie kocha, będzie się czuć ze mną bezpiecznie, a ja będę miał ją blisko siebie i będę mógł o nią dbać. 
Ale Stefan miał rację, to musiało się skończyć. Nie będę musiał się o nią martwić, gdy nie będzie jej nic zagrażać. Za bardzo ją kochałem, żeby być tak egoistycznym dupkiem i trzymać ją przy sobie, narażając tym jej życie. Ale z czasem zacząłem żałować jak cholera. Brakowało mi jej. Nie umiałem zasnąć bez zapachu jej czekoladowego szamponu do włosów, słodkich ust i drobnych, delikatnych dłoni na swoich policzkach. Cierpiałem, nie mogąc z nią porozmawiać. Musiałem dać jej przez to przejść. Ale ona nadal była smutna, unikała mnie, a ja w końcu zacząłem sobie wmawiać, że jest szczęśliwa. Robiłem to tak długo, aż w końcu sam w to uwierzyłem.
Ostatniego tygodnia byłem gotów nie wyjeżdżać. Gdyby tylko mnie poprosiła, zostałbym z nią. Przerażała mnie wizja miejsca, w którym nie będę mógł zajrzeć do jej pokoju nocą i oglądać przez okno jak śpi. Nie poradziłbym sobie bez jej zapachu unoszącego się w całym domu. 
Ale ona zachowywała się tak, jakbym nic dla niej nie znaczył. A potem przeczytałem ten pamiętnik, a ona pisała tam tak, jakby mnie kochała. Więc pojechałem na tą imprezę żeby z nią porozmawiać twarzą w twarz, powiedzieć że ją kocham. Odszedłem z jeszcze większą dziurą w sercu niż przedtem. 
Dlaczego do cholery Jeremy musiał pierwszy pchać się do tego opuszczonego domu? Elena za dużo wycierpiała w życiu. Nie mogłem jej teraz zostawić, więc jakaś część mnie cieszyła się z tego. Targały mną tak sprzeczne emocje, że nie wiedziałem co robić. Potrzebowałem rozmowy z Cassie.
Zaparkowałem przed barem "U Robyn", wysiadłem i ruszyłem w kierunku wejścia. Lubiłem to miejsce. Pod czarnymi ścianami były poustawiane boksy z wiśniowymi kanapami i ciemno-brązowymi stolikami. Małe lampki rozświetlały ciemne wnętrze. 
Przy ladzie, na czarnych stołkach, siedziała już Cassie. Z jasnymi włosami spiętymi w koński ogon, ubraną w białą sukienkę i sącząca powoli drinka. Obok stała szklanka z bursztynowym płynem. Podszedłem i szybko wypiłem whisky, czując przyjemne pieczenie w przełyku. 
- Nie było burbona - mruknęła przepraszająco, odwracając się w moją stronę i rzucając rozbawione spojrzenie szarych oczu. 
- W takim razie, muszę iść - powiedziałem, ale usiadłem obok niej. Zaśmiała się krótko i spojrzała na mnie zaciekawiona. Stukała długimi, czerwonymi paznokciami o blat, okazując swoje zniecierpliwienie. 
- No mów! Nie odbierałeś wczoraj telefonu, na pewno coś się stało! Co z Eleną?! - zaczęła zasypywać mnie pytaniami, a mi uśmiech sam wpełznął na twarz. Właśnie dlatego jej nie zabiłem. Rozśmieszała mnie, potrafiła zrozumieć. 
- Jej brat nie żyje - odpowiedziałem, dając znak niskiemu, pulchnemu barmanowi by podszedł. 
Cassandra zasłoniła usta dłonią, a w jej oczach pojawił się błysk współczucia. 
- To co ty tutaj robisz? - naskoczyła na mnie, wytykając mi w pierś palec wskazujący. - Powinieneś jej dawać wsparcie, a nie... Co ty sobie w ogóle wyobrażasz! - Jej humor potrafił błyskawicznie się zmienić. 
- Uspokój się, Cassie. Jak wychodziłem był z nią Rick. - mruknąłem cicho. 
- Ten nauczyciel, tak? - zapytała. Zaśmiałem się cicho i przytaknąłem.
- Jeszcze raz whisky proszę - powiedziałem do barmana, który właśnie podszedł. Postawił przede mną szklankę ze złotym płynem, a ja wypiłem ją jednym haustem. 
- To opowiadaj, błagam. Moja wyobraźnia zaczyna podsuwać mi takie scenariusze, że już nie wyrabiam.
Uśmiechnąłem się i zacząłem jej opowiadać. Pominąłem wampiry, wilkołaki i hybrydy. Cassie zafascynowana słuchała, wtrącając co chwila jakieś pytania i okazując przerażenie, że Elena została porwana i że próbowała się zabić. Jedyną rzeczą, która mnie w niej zdziwiła to to, że nigdy nie zaproponowała mi pójścia na policję i nie okazywała przerażenia o tym, co dzieje się w moim życiu.
- Jejku, jak ja jej współczuję - westchnęła cicho, popijając drinka. Odgarnęła z czoła jasne włosy i zamyśliła się. 
- Ale skoro z nią spałeś, to między wami wszystko w porządku? - zapytała, odwracając się w moją stronę tak szybko, że prawie zsunęła się ze stołka. Odruchowo ją przytrzymałem, a ona uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. - Do tego się przytulaliście... Proszę powiedz, że już z nią o tym rozmawiałeś. - Cassie robiła wszystko, żebym wrócił do Eleny. Chciała mi w tym pomóc, poznać ją, a nawet się z nią zaprzyjaźnić, ale zgodziła się, że najpierw muszę sam to wszystko ogarnąć. 
Nie odpowiedziałem, gdyż zadzwonił mój telefon. Widząc, że to Blondi, nacisnąłem czerwoną słuchawkę.
- Nie, nie miałem okazji. Jest wyczerpana, ale nie mam się jej co dziwić - mruknąłem pod nosem.
- A co z tym chłopakiem? Tym który ją porwał? - Wpatrywała się we mnie tymi szarymi oczami, a ja dziwiłem się, dlaczego jeszcze nie uciekła. Po co w ogóle marnuje na mnie czas?
- Stefan go zabił - odparłem beznamiętnie, bawiąc się szklanką.
Pokiwała głową i przewróciła oczami, gdy ponownie zadzwonił mój telefon. Blondie. Odrzuciłem połączenie.
- Kto to? 
- Przyjaciółka Eleny. Ta której nie znoszę, dla ścisłości - odpowiedziałem. 
Cassie myślała przez chwilę, zapewne chłonąc informacje. Mój telefon zadzwonił po raz trzeci. 
- Odbierz, może to coś ważnego - poleciła.
Spojrzałem na wyświetlacz. Po chwili wahania odebrałem, a do moich uszu dobiegł piskliwy głos Blodnie:
- Damon, nareszcie. Przyjedź szybko, Elena wariuje. Nie wiem co robić. 

*********************************************************************************

Hej hej <3 Rozdział bo rozdział, nudny wyszedł XD 
Mam do Was sprawę :) Nikt nie wchodzi na mojego drugiego bloga więc wpadłam na pomysł, że zawieszę go, dopóki nie skończę tego ;) Co Wy na to? ^^ 
Ps. Dziękuję za komentarze <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum