sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział Drugi

Po raz kolejny obudziłam się w pokoju Damona. Nie chodziłam do szkoły, która i tak miała się skończyć na dniach. Wizja rozmowy z Bonnie i Caroline jakoś wprawiała mnie w dziwny nastrój. Zwierzenie się im równało się z tym, że dotarło do mnie, co się tak w ogóle działo. Musiałabym się przyznać, że mój związek ze Stefanem się skończył, a nie byłam na to gotowa. Poprosiłam Ricka, żeby udobruchał Jennę, a poza tą krótką rozmową nie odzywałam się do nikogo. 
To, że Damona nie było już w pokoju, wcale mnie nie zdziwiło. Codziennie wstawał wcześniej niż ja i robił mi ogromne śniadanie, a potem narzekał, że za mało jem. Przez ostatnie kilka dni poznałam kolejną z jego odsłon. Był perfekcyjnym współlokatorem. Nie nakłaniał mnie do zwierzeń, a gdy zaczynałam mówić, cierpliwie słuchał. Ale nie potrafiłam przełamać się i wyznać mu całej prawdy, tego, jak okropnie się czuję. Gdy miałam ochotę leżeć w łóżku przez cały dzień, pozwalał mi na to, a kiedy miałam lepszy humor niż zazwyczaj, wygłupiał się razem ze mną. 
Nie natknęłam się na Stefana przez te sześć dni, więc z każdą minutą czułam się odrobinę lepiej. Damon powiedział mi, że to zupełnie nie w jego stylu wyłączać uczucia po tak krótkim czasie od odzyskania ich, więc coś było bardzo nie tak. Może to nie była wina Stefana, ale już nie miałam sił, żeby po raz kolejny pokazać mu, że życie z uczuciami jest dużo lepsze. 
Damon przywiózł mi do pensjonatu najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów, ubrania, no i oczywiście mój pamiętnik, który już był bardzo dobrze poinformowany o tym, co się działo. 
Rozmyślania przerwał mi Damon, który wszedł do pokoju z tacą pełną gofrów, z miską z owocami i szklanką soku pomarańczowego. Uśmiechnął się do mnie, a ja bez wahania odpowiedziałam tym samym. Usiadł obok mnie i położył drewnianą tacę na moich kolanach. 
– Jedz – poprosił. Nie byłam głodna, ale wiedziałam, że jeżeli nic nie zjem, Damon nie odpuści. 
Po jednym gofrze z truskawkami i opróżnieniu szklanki soku, wampir wciąż był niezadowolony. 
– Mógłbym przysiąc, że kiedyś jadłaś więcej – burknął pod nosem. – Przygotowujesz się do kariery modelki, że nie śniadanie masz mniejsze niż ptaszek? 
Posłałam mu piorunujące spojrzenie, a on z westchnieniem odłożył tacę na szafkę. 
– Jak się czujesz? – Odgarnął mi włosy z czoła.
Na szybko zrobiłam przegląd swoich uczuć.
– Lepiej niż wczoraj, ale zapewne gorzej niż będę się czuć jutro. – Mrugnęłam do niego.
– Mówisz to codziennie. – Przewrócił oczami. – Dobra, jak tam sobie chcesz. Będę na dole, teraz czas na moje śniadanie.
Poruszył zabawnie brwiami i zaczął mnie łaskotać. Zaśmiałam się w głos, próbując odepchnąć jego palce błądzące po mojej talii i wyduszające ze mnie kolejne salwy śmiechu.
– Przestań! – krzyknęłam głośno, czując, jak łzy zbierają mi się pod powiekami.
Zdziwiłam się, gdy naprawdę się odsunął. Zazwyczaj nie reagował i męczył mnie kilka minut, wymuszając to, co chciał osiągnąć, jak zjedzenie całej kolacji, posprzątanie po sobie w łazience albo przeproszenie za obrażanie go.
Skorzystałam z okazji i odsunęłam się na drugi koniec łóżka. Przezorny zawsze ubezpieczony.
– Ktoś pukał – jęknął. – Muszę iść otworzyć.
Wstał i poszedł do drzwi, ale odwrócił się zanim wyszedł i wskazał na mnie oskarżycielsko palcem. – A z tobą jeszcze nie skończyłem.
Zachichotałam i położyłam się z powrotem, dziękując Bogu, że mam kogoś takiego jak Damon, który pomaga odwrócić moją uwagę od przykrych spraw. 
– Elena, do ciebie! – zawołał po chwili. Po jego głosie stwierdziłam, że nie jest zaskoczony, więc albo były to dziewczyny albo Jeremy z Rickiem. Nie miałam najmniejszej ochoty na wizytę gości, którzy próbowaliby przywrócić mnie do normalnego trybu życia. Niestety, nie byłam zainteresowana takim obrotem spraw. 
Nie odpowiedziałam. Miałam nadzieję, że Damon wygoni tego, kto tu przyszedł, a ja będę mogła ponownie zakopać się w ciepłej kołdrze. Niestety, dębowe, ciężkie drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła wściekła Caroline z burzą blond loków na głowie i niebiesko-zielonymi oczami ciskającymi piorunami. Zacisnęła usta w cienką linię i zacisnęła pięści. Zaraz za nią pojawiła się Bonnie, która chwyciła wampirzycę za łokieć i próbowała ją uspokoić. Ciemne, proste włosy okalały jej twarz, a oliwkowe oczy biegały ode mnie do Caroline i z powrotem. 
– Oszalałaś?! – wykrzyknęła blondynka, wyrzucając ręce w górę w geście zbulwersowania i tym samym odpychając biedną Bonnie na bok. Instynktownie schowałam się za czarną pościelą i wzruszyłam ramionami. 
– Daj jej spokój, Care. Elena na pewno nie przesiedziałaby tyle czasu u Damona, gdyby wszystko było w porządku. – Mulatka podeszła do mnie i wyciągnęła do mnie ręce, a ja mocno się do niej przytuliłam, Uspokoiłam się trochę, czując znajomy materiał czarnego sweterka pod dłońmi i zapach przypraw korzennych. 
Caroline wzięła głęboki oddech, próbując opanować mordercze zapędy. Usiadła obok nas po turecku i zagryzła dolną wargę, najwyraźniej starając się nie powiedzieć czegoś głupiego, co akurat cisnęło się jej na usta. 
– Od kiedy sypiasz z Damonem? – nie wytrzymała w końcu. Spiorunowałam ją wzrokiem. Bonnie pisnęła zaskoczona, z oburzeniem wpatrując się w wampirzycę.
– Nie sypiam z nim. Zostałam u niego na noc... z innych powodów – dodałam i zaczęłam przyglądać się swoim palcom, które nagle zaczęły wydawać się atrakcyjniejsze niż dziewczyny.
– Albo nam wszystko wyjaśnisz, albo siłą cię stąd wyniesiemy – wysyczała Caroline, nie spuszczając ze mnie wzroku. Tym razem Bonnie jej przytaknęła. 
– Stefan wyłączył uczucia, nakryłam go z jakąś laską – wyszeptałam w końcu, czując, jak łzy zaczynają zbierać się w moich oczach. Jak przez mgłę widziałam szok na twarzy Care. – Wiem, że nie powinnam się załamywać. Przecież dopiero co udało nam się przywrócić starego Stefana, ale na pewno tym razem będzie trudniej. Czuję się... wyprana ze wszystkich emocji. Nie umiem tego nawet opisać, po prostu nie umiem znaleźć sensu, dla którego mam dalej znosić to wszystko. – Przełknęłam ślinę.
Dziewczyny momentalnie mocno mnie przytuliły, a ja z ulgą dałam się temu poddać.
– Przepraszam, że się nie odzywałam, ale nie chciałam o tym mówić, bo to by oznaczało, że to... nie był zły sen. Nie mogłam też wrócić do domu, gdzie Rick i Jer nie daliby mi spokoju. 
Rozmowę przerwał nam głośny huk. Drgnęłam zaskoczona, szybko ocierając łzy z policzków. 
– Zaczekajcie tu - poprosiłam. Może i Caroline była wampirzycą, a Bonnie wiedźmą, ale to była ogromna, intuicyjna potrzeba chronienia ich. Bez sprzeciwu skinęły głowami i zaczęły szeptać między sobą.
Wyszłam na korytarz i skierowałam się do drzwi pokoju Stefana, które były szeroko otwarte. Zajrzałam do środka i pisnęłam cicho. Co do cholery?! Damon trzymał swojego młodszego brata za szyję i przyduszał go do ściany, przez co twarz Stefana zaczęła nabierać czerwonej barwy. Starszy Salvatore miał mocno zaciśnięte zęby i chęć mordu w jasnoniebieskich oczach. W wolnej dłoni trzymał ostro zakończony kołek. Przystawił go do piersi Stefana, który próbował oderwać ręce brata od swojego gardła
– Damon... co robisz? – zaczęłam spokojnie, opanowując drżenie głosu. Starałam się głęboko oddychać.
– Nareszcie czas na nauczkę, co? – syknął Damon, przebijając kołkiem szarą bluzkę Stefana, który zdążył się już zrobić siny na twarzy. – Najpierw odebrałeś mi Katherine. Potem zdradziłeś ją, paplając ojcu bzdury o dobrych wampirach. Zmusiłeś mnie do przemiany.
Podbiegłam do wampira, łapiąc go za ramię i bezskutecznie próbując rozluźnić uścisk Damona.
– Przestań! – krzyknęłam głośno. – Damon, błagam, przestań!
Ale wampir nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.
– Wszystko to zdążyłem ci już wybaczyć. Ale wiesz co? Skrzywdziłeś kobietę, którą kocham. Skrzywdziłeś ją! – krzyknął i uniósł kołek do góry, szykując się do zadania ciosu. Ułamek sekundy starczył mi na zrozumienie kilku rzeczy. Po pierwsze, Damon podsłuchiwał i w końcu dowiedział się tego, jak bardzo źle się czułam z tym, co zrobił Stefan. Po drugie, młodszy Salvatore był zdecydowanie zbyt osłabiony podduszaniem, żeby zrobić chociaż najmniejszy ruch, a co mówić o obronie. A po trzecie, że gdy zrobię krok w lewą stronę, uda mi się zasłonić Stefana.
Nie zastanawiając się, rzuciłam się między braci i przymknęłam oczy, widząc, jak ręka Damona opada wprost na mnie. Byle szybko – błagałam w myślach.
Gdy po kilku sekundach nadal nic nie poczuła, zdezorientowana rozchyliłam powieki. Wampir stał zdezorientowany przede mną, patrząc to na kołek, to na mnie, jakby nie rozumiejąc, skąd w ogóle wzięłam się w pokoju.
Serce biło mi szybko i nierówno, jak gdybym przebiegła kilkukilometrowy maraton. Dziękowałam Bogu, że tym razem postanowił darować mi życie. Słyszałam za sobą urywany oddech Stefana, który podparł się na stoliku i ciężkim krokiem skierował się do łóżka.
– Idziemy – wysyczał Damon, mocno ściskając mój nadgarstek i ciągnąc mnie za sobą. Wepchnął mnie do swojego pokoju i rzucił oschle do dziewczyn: – Zaczekacie w salonie. 
– Co się stało? – zapytała zdezorientowana Caroline, która poderwała się na równe nogi i założyła ręce na piersi. - Nigdzie nie pójdę, dopóki nie wyjaśnicie nam, co się dzieje.
Bonnie zagryzła wargę i spojrzała na mnie spod wachlarza długich rzęs. Nie mogłam się domyślić, co chce mi przekazać, ale mulatka nie odezwała się nawet słowem. 
– Wyjdź – zawarczał i zacisnął dłonie w pięści, które momentalnie zrobiły się białe jak papier. Gdyby wzrok mógł zabijać, w tym pokoju zostałby tylko jeden mężczyzna. 
– Ale my miałyśmy porozm...
– Wynocha stąd, Caroline, albo sam cię wyniosę! – ryknął. Dziewczyna rzuciła mi przepraszające spojrzenie, prychnęła pod nosem i ostentacyjnie wyszła.
W uszach dudniła mi krew, mimo że było to irracjonalne. Nie powinnam bać się Damona, ale kiedy był zły... Mimowolnie odczytywałam z jego twarzy komunikat: „Zbliżenie grozi śmiercią”. 
Usiadłam na łóżku i czekałam na jakąś jego reakcję. Niespodziewanie spoczął mnie i mocno mnie przytulił. Niepewnie objęłam go w pasie, gdy wyczułam, że cały drżał. Pogładziłam dłońmi jego plecy w kojącym geście. 
– Nigdy więcej mnie tak nie strasz – wyszeptał mi do ucha. – Nigdy. 
– Ale co ja takiego zrobiłam? – odpowiedziałam. Tym razem głos mi zadrżał. Damon wypuścił mnie z objęć, lecz chwycił moją twarz w dłonie. – To ty mnie przeraziłeś – dodałam oskarżycielsko. 
– Gdyby nie to, że mam już półtora wieku i jestem doświadczonym wampirem. – Położył nacisk na ostatnie słowo. – Leżałabyś tam martwa z kołkiem w sercu. I to ja bym cię zabił, Eleno. Nawet nie wiesz co czułem. Bałem się, że zareagowałem za późno, że już nie masz w sobie życia. Tak się cieszę, że nic ci nie jest – wyrzucał z siebie chaotycznie. 
– Shh... Damon, już dobrze – zaczęłam go uspokajać i ponownie go przytuliłam. – Dlaczego to zrobiłeś? Przecież to twój brat. Nie możesz rzucać się na niego z kołkiem za każdym razem, kiedy coś ci się nie spodoba. - Zdziwiło mnie, że aż tak stracił nad sobą panowanie. Zachowywał się, jakby nagle stał się kimś innym. Nie było jego sarkastycznej maski, tylko prawdziwe uczucia, a to zdarzało się bardzo rzadko. 
– Słyszałem waszą rozmowę. Wiedziałem, że cierpisz, ale nie, że aż tak. Po raz kolejny cię zranił, a mojej księżniczki się nie tyka – wycedził przez zaciśnięte zęby. Puściłam mimo uszu to, że znowu nazwał mnie księżniczką. Przytaknęłam głową i poczułam dziwne ciepło w środku. Naprawdę byliśmy przyjaciółmi. – A ty? Dlaczego postanowiłaś oddać życie za takiego dupka? 
– Bo go kocham. Wyłączył uczucia, ale w środku to ten sam Stefan. To, ze sobą nie jesteśmy nie znaczy, że przestanę go chronić - wyszeptałam. Postanowiłam być całkiem szczera z Damonem. Ukrywanie prawdy nie sprawdziło się w tym przypadku. – Poza tym nie chciałam, żebyś później zadręczał się tym, że zabiłeś brata.
– Bo lepiej, żebym zadręczał się tym, że zabiłem ciebie, tak? - zapytał niedowierzająco. Pocałował mnie w czubek głowy i westchnął.
– Skończmy ten temat, Damon. Stało się, nie cofniemy czasu.
– Jasne. Możesz iść do dziewczyn - powiedział zrezygnowanym tonem i przetarł twarz dłonią. 
– Nie chcę. Powiedz im, że jestem zmęczona - poprosiłam. Chciałam jeszcze dodać, żeby poszedł zobaczyć, jak się czuje Stefan, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
– Nie jestem chłopcem na posyłki – jęknął, ale mimo to wstał i wyszedł z pokoju.
Poszłam wziąć szybki, orzeźwiający prysznic na rozluźnienie nerwów. Przemyślałam pomysł, żeby samodzielnie iść do Stefana i dowiedzieć się, czy wszystko w porządku, ale zrezygnowałam. Gdy wyszłam z łazienki w dużej, lawendowej koszulce i czarnych spodenkach, Damon leżał już na łóżku z rękami pod głową. Położyłam się plecami do niego i spróbowałam zasnąć. 
– Nieładnie podsłuchiwać – odezwałam się po pewnym czasie.
– Nieładnie kraść komuś burbona, mimo że nie powinno się pić – odparł i wyczułam, że uśmiecha się przebiegle.
– Skąd wiesz? - zapytałam zaskoczona. Byłam pewna, że nie zorientował się, że z jego szafy na ubrania zniknęły dwie butelki.
– Bo jestem mądry i bystry - odparł. Czyli dokładnie taki, jaka ty nie jesteś. 
Przewróciłam oczami kiedy poczułam jego silną dłoń na mojej talii. 
– Odpuść – wyszeptałam, ale bardziej dla zasady. Ostatnimi czasy jego bliskość działa na mnie uspokajająco i tak dziwnie przyjemnie. 
– Mogłem cię dziś stracić. Pozwól mi się sobą nacieszyć – poprosił. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przymknęłam oczy. Po chwili słyszałam, jak oddech Damona zwalnia. Otulona ciepłem jego ciała zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum