sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział Pierwszy

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, które wlewały się przez otwarte okno, rozwiewając białe zasłony. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Trzynasta. Za godzinę powinnam być u Stefana, a ja nie byłam nawet po śniadaniu. Omiotłam wzorkiem pokój. Obiecałam sobie wczoraj, że dzisiaj wstanę wcześniej i posprzątam. Na beżowym biurku walały się zeszyty i książki. Na wysokim regale panował rozgardiasz, jakieś szkatułki, figurki, papierki. Różowy dywan pokrywała warstwa kurzu. 
Szybko wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam się. Za oknem zbierały się ciemne chmury, a drzewa uginały się od wiatru, więc padło na czarną bluzę w złote kropki i jasne jeansy. Przewiesiłam sobie przez ramię granatową torebkę sportową, w której schowałam białego samsunga i klucze od domu.
Z zadowoleniem spojrzałam w lustro. Każdy uważał, że byłam ładna. Brązowe, proste włosy sięgały połowy moich pleców. Duże, czekoladowe oczy, okolone gęstymi rzęsami, błyszczały wesoło. Mały nosek, okrągła twarz, wąskie wargi. Byłam też niska, ale miałam zgrabną figurę. 
Kiedyś robiłam wszystko, żeby podkreślać swoje atuty i podobać się większości chłopaków w moim małym miasteczku Mystic Falls. Teraz stroiłam się tylko dla jednego z nich, Stefana Salvatore. Przymknęłam oczy i przywołałam do siebie obraz wampira. Ciemnoblond włosy, zielone oczy, szczery, ale nieśmiały uśmiech... 
Zbiegłam po schodach na dół, gdzie Alaric, chłopak mojej cioci Jenny i mój dobry przyjaciel, a także były mąż mojej biologicznej mamy (nasze relacje były bardzo skomplikowane), robił sobie śniadanie. Uwielbiałam moja kuchnię. Zawsze pachniało w niej konwaliami, moimi ulubionymi kwiatami. Z szarych ścian uśmiechały się twarze moich rodziców, mojego brata Jeremiego i moja. 
– Cześć Rick – rzuciłam i porwałam kanapkę z pomidorem.
– Cześć Elena. – Spojrzał na mnie uśmiechnięty. – A ty co masz taki dobry humor? 
– Po prostu, czasem życie jest piękne. – Mrugnęłam do niego i wyszłam z domu.
Wsiadłam do swojego czarnego audi i moim pierwszym odruchem było włączenie radia. Kochałam muzykę. 
Z daleka było widać ogromy budynek z czerwonej cegły we włoskim stylu. Okiennice i drzwi były czarne, tak jak wszystkie wykończenia. Na tarasie stała drewniana, bujana ławka z czerwonymi poduszkami, na której zawsze czekałam na Stefana, gdy była ładna pogoda.  Wokół rosła idealnie przystrzyżona trawa. W powietrzu można było wyczuć zapach róż. Pensjonat był na obrzeżach lasu, do którego rodzice nigdy nie pozwalali mi wchodzić, a który na tą chwilę znałam bardzo dobrze. 
Gdy przekroczyłam próg, poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie o jakieś sto lat. Na podłodze z ciemnego drewna leżały czerwono-złote dywany. W wysokich oknach wisiały ciężkie, karmazynowe zasłony. W zimowe dni w kominku palił się ogień, a wtedy brałam ciekawą książkę, siadałam tam i odcinałam się od wszystkiego. Meble zrobione były w ciemnych odcieniach, a kanapy obite czerwonym materiałem. Na brązowych ścianach wisiały portrety i obrazy, namalowane kilkadziesiąt lat temu. 
Weszłam po schodach na górę, gdzie znajdowało się siedem sypialni, z czego dwie były zajęte. Jedna przez Stefana, a druga przez jego brata i mojego przyjaciela – Damona. Damon był... cóż... impulsywny. Agresywny. Złośliwy. Niemiły. Arogancki. Zapatrzony w siebie. Obojętny na ludzkie życie. Tak właśnie postrzegali go wszyscy poza mną. Tylko ja przebiłam się przez jego skorupę, którą otaczał się, ukrywając, że on też wciąż ma uczucia. W głębi ducha był opiekuńczy i troskliwy, lubił się wygłupiać, nie wahałaby się przed niczym w obronie bliskich, do których między innymi zaliczałam się ja. 
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju Stefana. Serce zaczęło mi szybciej bić, gdy zauważyłam ciemnoczerwone plamy na białej pościeli. Wzięłam głęboki oddech żeby się uspokoić i zaczęłam przeszukiwać pokój. Gdzie nie spojrzałam, widziałam krew. Na szarych zasłonach, na jasnobrązowym biurku zawalonym papierami, na regale z książkami. To był pokój, w którym zawsze czułam się bezpiecznie i spokojnie. Teraz... strach zawładnął moim ciałem. 
Nigdzie nikogo nie znalazłam. Zagryzłam mocno dolną wargę i uchyliłam drzwi do łazienki. Krzyknęłam cicho, gdy na białych kafelkach zastałam Stefana, całego we krwi. Ciemnoblond włosy zdążyły się już posklejać. W ramionach trzymał dziewczynę o brązowych włosach, która w samej bieliźnie drżała przeraźliwie. Na dłoniach, szyi i dekolcie miała liczne ugryzienia, z których powoli sączyła się krew i kapała na podłogę. 
Stefan spojrzał na mnie, a ja cofnęłam się pod wpływem jego wzroku. Nie wyrażały miłości, którą widziałam zawsze, gdy na mnie patrzył. Były zgaszone, bezwzględne i pełne głodu. 
Wybiegłam z łazienki, a potem z jego pokoju. W oczach zaczęły zbierać mi się łzy, ale starałam się nie uronić ani jednej. W salonie znalazłam małe zapasy alkoholu, zrobione przez Damona. Chwyciłam butelkę burbona i, nie męcząc się z przelewaniem go do szklanki, upiłam łyk z gwinta, po czym opadłam w miękki fotel.  
A więc ostatnie tygodnie na nic. Wszyscy męczyliśmy się z przywróceniem człowieczeństwa Stefanowi, które wyłączył pod wpływem Klausa, hybrydy wilkołaka i wampira. Robiliśmy wszystko, żeby pomóc młodszemu Salvatorowi, a on wytrzymał tylko kilka dni. Nie mógł powstrzymać się od picia ludzkiej krwi, więc żeby nie odczuwać poczucia winy, które męczyło go zawsze po skrzywdzeniu człowieka, ponownie wyłączył swoje człowieczeństwo. I pomyśleć, że gdyby Damon nie został ugryziony przez wilkołaka i nie potrzebowalibyśmy lekarstwa, którym jest krew Klausa, do niczego by nie doszło. 
Moje serce pękło na kawałki. Za pierwszym razem cały czas miałam nadzieję, że uda nam się uratować Stefana, ściągnąć go znad krawędzi wampiryzmu. Ale teraz, gdy wiedziałam, że to jest niemal niemożliwie... Łzy ciurkiem leciały po moich rozgrzanych policzkach, dając upust temu, co czułam w środku. Miałam wrażenie, że każdy najmniejszy kawałek mojego serca wbija się we mnie przy każdym oddechu. Mimo że w duchu czułam pustkę, jakby została ze mnie tylko skorupa, w głowie nie mogłam nadążyć za myślami. 
W jednej sekundzie obwiniałam się, że zostawiłam Stefana nawet na jedną noc, żeby za chwilę popadać w rozpacz. Kochałam go tak mocno, a on po prostu się poddał. Byłam też zawiedziona. Obiecywał przecież, że już będziemy razem, że mnie nie zostawi bez względu na wszystko.
Zdziwiona patrzyłam, jak prawie opróżniona butelka burbona znika z mojej ręki. 
– Chyba już starczy, co? – zapytał Damon, odstawiając naczynie do barku. 
Wstałam i musiałam przytrzymać się stolika, żeby nie upaść. Zakręciło mi się w głowie. 
– Tak, już masz dość – odpowiedział sam sobie. Przeczesał ręką kruczoczarne włosy i pomógł mi usiąść na kanapie, po czym opadł obok mnie. – Co się dzieje?
– Stefan wyłączył uczucia – burknęłam pod nosem. Faktycznie, wypiłam trochę za dużo, język już zaczynał mi się plątać. 
– Znowu? – Damon z niedowierzaniem poderwał się z kanapy i ze złością przeklął pod nosem. – Przecież dopiero co zawróciliśmy go z drogi dorosłego wampira na jego wiewiórczą dietę! 
Zadrżałam, gdy wampir podniósł głos. Ukucnął przede mną i wlepił spojrzenie jasnoniebieskich oczu w moją twarz. Spuściłam wzrok.
– Jak się czujesz? 
– Źle, Damon. – Pociągnęłam nosem i odgarnęłam włosy z twarzy. – Odzyskałam go po to, żeby go stracić. 
Wampir ponownie usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem, a ja ufnie wtuliłam się w jego czarną koszulę. Pachniał whisky i męskimi perfumami. 
– Dlaczego rozstania tak muszą boleć? – jęknęłam, czując, jak kolejne słone łzy toczą się po moich policzkach. Damon starł je kciukiem, mocniej przyciągając mnie do siebie. 
– Miłość boli, tak już jest – szepnął w moje włosy. 
Pomyślałam o tym, jak kilka razy Damon mówił mi, że mnie kocha. Przełknęłam ślinę i odsunęłam się od niego. Był moim przyjacielem, ale powinnam panować nad swoimi odruchami i nie robić mu nadziei. 
– Ja wracam do domu. Nie mam ochoty natknąć się znowu na Stefana. Trzymaj się. – Wstałam i skierowałam się do drzwi, próbując nie myśleć o tym, co właśnie działo się na górze. 
Zadrżałam, gdy wampir pojawił się przede mną, zagradzając mi drogę do wyjścia i wlepiając we mnie wzrok. Zakręciło mi się w głowie pod wpływem tego spojrzenia, którym wwiercał się w moją duszę. A może to od alkoholu?
– Nigdzie nie jedziesz. Jesteś pijana, a dzisiejszego wieczoru naprawdę nie mam ochoty odklejać twojego ciała od jezdni, przykro mi. – Rzucił mi kpiące spojrzenie.
– Ale... Nie mam tu pokoju, a niemal wszystkie są zagracone. Chyba że mam położyć się obok Stefana i jego nowej dziewczyny – sarknęłam, zakładając ręce na piersi.
– Zapomniałaś, że jest jeszcze mój pokój – zaproponował z nadzieją w oczach.
W sumie... Nie miałam ochoty wracać do domu, stanąć twarzą w twarz z Jenną i znowu ją okłamywać. To była jedyna osoba w moim życiu, która nie miała zielonego pojęcia o wampirach i całym nadnaturalnym szale.
Damon, nie doczekując się mojego sprzeciwu, pociągnął mnie za rękę na górę i otworzył przede mną drzwi. Jego pokój podobał mi się od zawsze. Szare, kilkuosobowe łóżko z czterema kolumienkami w rogach, zdobionymi żłobieniami, przykrywała czarna, satynowa pościel. Z sypialni był widok na łazienkę wyłożoną ciemnymi kafelkami.
Wsunęłam się pod kołdrę pachnącą Damonem i położyłam twarz na poduszce. Mimo że dzień jak dal mnie był krótki, zdecydowanie za dużo się w nim wydarzyło. Zmęczona zamknęłam oczy, próbując zasnąć, jednak przed oczami wciąż stawał mi widok zakrwawionego Stefana, ciała dziewczyny i zielonych, bezlitosnych oczu.
Damon położył się obok mnie, układając głowę na dłoni. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się wdzięcznie.
– Dziękuję, Damon – szepnęłam. Wolną rękę objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Przytuliłam się do niego mocno, tym razem opanowując płacz i nie dopuszczając, by kolejne łzy wylały z moich oczu.
– Nie masz za co, księżniczko. Śpij dobrze. – Pocałował mnie w czoło.
Silne ramiona wampira niemal od razu odgoniły złe myśli, pozwalając mi zasnąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum