Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi wejściowych na dole. Leżałam dalej, nie mając ochoty otwierać oczu. Tak dawno nie miałam spokojnej nocy. Nareszcie mogłam się wyspać i odpocząć. Nie nawiedzały mnie koszmary, nie rzucałam się na wszystkie strony. Miałam obok siebie Damona, który samą swoją obecnością uspokajał mnie w nocy i odganiał złe sny. Nie wiem, jak to robił. Przy nim czułam się tak bezpiecznie i spokojnie. Zapominam o całym świecie gdy trzyma mnie w swoich ramionach. Tak jakby bał się, że mu ucieknę.
Rozchyliłam powieki. Damona już nie było, tak jak jego torby. Pewnie wrócił do domu, żeby się rozpakować po podróży. Wyplątałam się z niebieskiej kołdry i podeszłam do okna. Niebo zasnuwały ciemne, niemal czarne chmury burzowe. Tylko nie to! Wyciągnęłam z szafy czarne legginsy i miętową bluzkę z czaszką wysadzaną granatowymi cekinami. Wzięłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Weszłam pod ciepły prysznic i wyszorowałam całe ciało malinowym żelem pod prysznic. We włosy wtarłam czekoladowy szampon. Owinęłam się ręcznikiem i rozczesałam włosy, po czym wyszczotkowałam zęby. Założyłam ciuchy i zeszłam na dół.
Na stole leżała biała kartka zgięta na pół. Rozchyliłam ją i przeczytałam:
Wyszedłem na siłownię. Będę po południu. Alaric.
Ps. W lodówce macie pierogi, odgrzejcie sobie.
A od kiedy Rick chodzi na siłownię? Chyba musiał odreagować sytuację z Jenną.
Zrobiłam sobie kanapki z żółtym serem i pomidorem i usiadłam na krześle. Szybko zjadłam śniadanie. W mojej kieszeni zapiszczał telefon. Sms od Caroline:
„Idziemy z Bonnie na zakupy. Idziesz z nami, nie przyjmę odmowy. Będziemy po Ciebie za godzinkę ;*”.
Westchnęłam ciężko i powlokłam się do góry, wysyłając po drodze wiadomość do Damona:
„Będę u Ciebie dopiero wieczorem, mamy babski dzień :)”.
Wyłączyłam telefon i zapukałam do pokoju Jeremiego. Nikt nie odpowiedział, więc po cichu weszłam do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Rolety w oknach były zasunięte. Jedynym źródłem światła był monitor od komputera, przy którym siedział Jeremy ze słuchawkami w uszach. Podeszłam do niego i delikatnie klepnęłam go w ramię.
– Co jest? – zapytał. Wstał od biurka i usiadł na łóżku.
– Chciałam pogadać – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało.
– Jasne, siadaj – odrzekł. Usadowiłam się obok niego. Jeremy objął mnie opiekuńczo ramieniem.
– Całkiem jak kiedyś co? Pamiętasz, zawsze kiedy się kłóciliśmy, zamykaliśmy się w swoich pokojach. Potem zawsze się łamałam i do ciebie przychodziłam, a ty bez słowa mnie przytulałeś, mimo że powinno być na odwrót. – Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień.
– Wcale nie. Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką. Przecież to tylko dwa lata różnicy – odparł. Dałam mu kuksańca w bok.
– Nie chcę się z tobą kłócić, Jeremy – poprosiłam. Musiał zrozumieć.
– Ja też nie. Ale Damon... to dupek – zirytował się i wstał, krążąc po pokoju.
– Może i dupek, ale mój dupek. – Również się podniosłam i stanęłam naprzeciwko niego. Sięgałam mu do brody i musiałam poderwać głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.
– Słyszysz samą siebie, Eleno? Zabił tysiące ludzi, zabawił się milionem kobiet, a ty tak po prostu dajesz mu się uwieść? – zapytał z niedowierzaniem.
Aż się we mnie zagotowało. Jak on mógł to powiedzieć? Postradał zmysły?
– Kocham go, Jeremy. A on kocha mnie. Jak tego nie rozumiesz...
– Doskonale to rozumiem, bo ja też jestem zakochany. Ale gdyby ta dziewczyna była mordercą, odprawiłbym ją z kwitkiem.
– Naprawdę nie chcę się z tobą kłócić... On jest dla mnie miłą odskocznią od tego wszystkiego. Katherine, Klaus, Rebekah... Miałam tego dosyć. No wiesz, on jest dla mnie kimś takim jak dla ciebie Leah, ta ze szkoły – rzuciłam na odchodne i podeszłam do drzwi.
– Skąd wiedziałaś? – W jego oczach czaiło się niedowierzanie. Czyli jednak trafiłam! Ach... ta kobieca przebiegłość.
– Jestem twoją starszą siostrą, wiem wszystko. – Przeczesałam ręką włosy. – I chyba każdy widzi, jak na nią patrzysz – dodałam.
Wybuchnęliśmy oboje śmiechem. Wcześniejsze napięcie zniknęło.
– Wychodzę niedługo na zakupy a wieczorem wybieram się do pensjonatu. W lodówce masz pierogi, ja zjem coś na mieście – powiedziałam wesoło.
– Jasne, dam sobie radę – spojrzał na mnie wyczekująco. Chciał coś powiedzieć, ale się zawahał. – A co ze Stefanem? – wykrztusił w końcu.
Zamarłam w pół kroku.
– Nie twój interes. – Trzasnęłam drzwiami.
Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie przy oknie. Burzowe chmury nadal wisiały nad miastem, odcinając dopływ promieni słonecznych. Mimo to po ulicy biegały dzieci z piłką i skakankami z uśmiechami na twarzach. Kiedy to ja ostatni raz się bawiłam? Dzieciństwo wydawało mi się inną rzeczywistością. Innym życiem. Nie wiedziałam nic o wampirach, wilkołakach i czarownicach, moi rodzice żyli, a ja byłam szczęśliwa. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Z dołu dobiegł mnie dźwięk dzwonka. Wzięłam w rękę portfel i telefon, narzuciłam skórzaną, czarną kurtkę i zbiegłam po schodach na korytarz. Otworzyłam drzwi, w których stały dziewczyny. Caroline miała na sobie balerinki, białe leginsy i zieloną bluzkę odkrywającą ramiona. Bonnie założyła zwykłe jeansy, czarne adidasy i różową bluzę z kapturem.
– Wejdźcie, muszę założyć buty – powiedziałam i zaprosiłam je gestem do środka. – Care, schowasz mi telefon i portfel do torebki? – zapytałam.
– Tak, jasne – odparła. Podałam jej komórkę. Szybko wsunęłam na nogi czarne trampki i wyszłyśmy.
***
– Cholera jasna, Damon dzwoni do ciebie już chyba setny raz – powiedziała zrezygnowana Caroline, zajadając się kawałkiem ciasta.
– To oddaj mi telefon i odbiorę – poprosiłam i upiłam łyk kawy z mlekiem.
– Nie. To jest babski dzień a z tego, co mi mówiłaś, wie o tym. Więc niech zajmie się czymś ciekawszym – odburknęła.
– A jak coś się stało?
– Wszystko w porządku, po prostu tęskni. Musi nauczyć się, że masz też przyjaciół.
– Dajcie spokój. Zrobiłyśmy zakupy, mamy tyle nowych ciuchów, uśmiechnijcie się – stwierdziła Bonnie i wyszczerzyła zęby.
Wybuchnęłam śmiechem, a Caroline razem ze mną. Bonnie miała rację. Po sześciu godzinach chodzenia po sklepach, butikach i drogeriach, z kilkoma torbami poszłyśmy do małej kawiarni w centrum handlowym. Fioletowe ściany były naznaczone białymi groszkami. Na stołach z jasnego drewna, w szklanych wazonach stały czerwone róże i leżały czarne menu. Z głośników leciała cicha, spokojna muzyka.
– Zbieramy się powoli, co? Moje nogi już odmawiają posłuszeństwa, a jeszcze muszę was odwieźć i sama wrócić do domu. Im dłużej będę tu siedzieć, tym bardziej nie będzie mi się chciało wstać – powiedziała Caroline, dopijając swoją kawę.
Zaśmiałam się głośno. Zostawiłyśmy na stoliku odliczone pieniądze i wyszłyśmy, kierując się do auta.
Na dworze, mimo burzowych chmur, był strasznie duszno. Coraz bardziej żałowałam, że nie założyłam krótkich spodenek i luźnej bluzki bez rękawów.
Droga minęła nam szybko. Mój telefon dzwonił jeszcze kilka razy, ale dziewczyna oddała mi komórkę dopiero jak wychodziłam. Caroline cały czas paplała o kelnerze z kawiarni.
– To dlaczego się z nim nie umówiłaś? – zapytałam w końcu.
Spojrzała na mnie wilkiem.
– Bo to facet musi zrobić pierwszy krok i odburknęła.
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do pensjonatu. Na moją twarz zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Nie pukając, weszłam do środka i mocno zatrzasnęłam za sobą drzwi. Nagle tuż przede mną zmaterializował się Damon. Zamknął mnie w stalowym uścisku. Cały drżał. Objęłam go mocno rękoma. Wtuliłam twarz w jego bluzkę, wciągając do płuc zapach jego perfum.
– Wszystko w porządku? – zapytałam cicho. Serce zaczęło mi szybciej bić.
– Nie, Eleno. Nic nie jest w porządku – wysyczał przez zaciśnięte zęby, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie i głaszcząc mnie po włosach.
– Damon, o co chodzi? – nadal cały się trząsł. Odsunęłam się od niego i chwyciłam jego twarz w dłonie. Była ściągnięta ze złości ze strachu.
– Dlaczego, do jasnej cholery, nie odbierałaś tego telefonu?
– Sh... Chodź, porozmawiamy i wszystko mi wytłumaczysz – wyszeptałam i pociągnęłam go za rękę do salonu. W ciemnym fotelu siedział zamyślony Stefan.
Usiadłam na kanapie, a Damon bez słowa usadowił się obok mnie i objął mnie mocno ramieniem.
– Mów. Co się stało? – zapytałam łagodnie. Co się musiało wydarzyć, żeby aż tak go zdenerwować?
– Najpierw mi powiedz, dlaczego nie odbierałaś komórki. Dzwoniłem jakieś milion razy.
– Caroline ją miała. Nie chciała psuć nam babskiego dnia.
– Czy ona chociaż raz pomyślała?! – wrzasnął i gwałtownie poderwał się ze sofy. Zaczął krążyć po pokoju.
– Był tu Enzo - zaczął Stefan widząc, że Damon nie ma najmniejszej ochoty na wyjaśnienia. – To stary przyjaciel Damona. Mój brat zmienił go w wampira. Potem zabił jego młodszą siostrę i rodziców. Nie wiedział, że to jego rodzina. Enzo przysiągł mu zemstę. Przyjechał do Mystic Falls i dowiedział się, że Damon się zakochał. Przyszedł tu. Oznajmił Damonowi że cię zabije i wyszedł. Sprawdzaliśmy u ciebie w domu, Jeremy powiedział tylko, że poszłaś na zakupy. Szukaliśmy cię, ale nigdzie cię nie było. Martwiliśmy się o ciebie – mówił spokojnie. Wstał z fotela i usiadł obok mnie. Wziął moją twarz w dłonie. – Bałem się, Eleno. Bałem się, że nigdy więcej cię nie zobaczę. Nie poczuję twojego zapachu. Nie usłyszę twojego głosu. Nie zasmakuję twoich ust – wyszeptał i powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. W ostatniej chwili spuściłam głowę.
Niemal w tym samym momencie Stefan poleciał na drugi koniec pokoju, a obok mnie pojawił się Damon.
– Nie dostawiaj się do niej – wysyczał. Serce mocno dudniło mi w piersi. – Czas pogodzić się z tym, że Elena mnie kocha, braciszku.
– Pójdę już do dom...
– Nie. Napisałem do Ricka, ty Jeremy i on zamieszkacie tutaj – oznajmił.
– Ale... dlaczego, jeśli mogę wiedzieć? – zapytałam. Dostrzegłam kątem oka, że Stefan poszedł do swojego pokoju.
– Żebyś była bezpieczna. A nie zgodziłabyś się zostawić Jeremiego samego – odparł.
Skinęłam głową.
– Już tu są. Dostali swoje pokoje – dodał po chwili. Miał twarz bez wyrazu.
Wspięłam się na jego kolana i pchnęłam go lekko, tak żeby oparł się plecami o tył kanapy.
– O co jesteś zły? – zapytałam i zmarszczyłam brwi.
– Prawie pocałowałaś Stefana – wychrypiał.
Wpiłam się gwałtownie w jego usta. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Wczepiłam ręce w jego miękkie włosy i przygryzłam delikatnie jego dolną wargę. Damon jęknął cicho i wsunął dłonie pod moją bluzkę, gładząc rozpalone plecy.
– El... Przepraszam... Ja... nie wiedziałem – zaczął się jąkać Jeremy i momentalnie się odwrócił. Oderwałam się szybko od Damona i opadłam obok na kanapę.
– Masz znakomite wyczucie czasu – burknął wampir. – Czego chcesz?
– Muszę porozmawiać z Eleną. Na osobności – poprosił cicho, czerwieniąc się.
– Czekam u mnie w pokoju – wyszeptał mi do ucha, przygryzając delikatnie jego płatek.
Mój brat usiadł obok mnie, zajmując wcześniejsze miejsce Damona.
– Przepraszam. To twoja decyzja, z kim się spotykasz. Wolałbym, żebyś była z kimś... cóż... mniej morderczym, ale... – przerwałam mu głośnym śmiechem i przytuliłam go mocno.
– Już okej, Jeremy. Ale jestem zmęczona, pójdę już – odpowiedziałam i pocałowałam go w czoło.
***
– Damon! – zawołałam głośno z łazienki.
– Co? – krzyknął z naszej sypialni.
– Musisz mi przynieść coś, w czym będę mogła spać, bo nikt nie pomyślał, żeby wziąć z domu moje ubrania! – wrzasnęłam.
Po chwili wszedł do pomieszczenia z czarną koszulą w ręce.
– Nie miałem nic innego – szepnął i położył koszulę na jasnej szafce. – Ale osobiście wolałabym cię bez zbędnych ubraniach – dodał i podszedł do mnie. Musnął wargami moje nagie ramię.
– Wyjdź – przerwałam mu. Spojrzał na mnie pytająco. – Muszę się ubrać.
– Naprawdę? Chcę popatrzeć – stwierdził stanowczo.
– Damon!
– Dobra, dobra. Już idę. Nie strzelaj – odburknął i podniósł ręce do góry, po czym wrócił do pokoju.
Zsunęłam z siebie ręcznik i szybko włożyłam koszulę. Ledwo zakrywała mi pośladki! Pierwsza i ostatnia taka noc – przyrzekłam sobie.
Weszłam do sypialni i położyłam się obok Damona. Miał na sobie tylko bokserki, jak zazwyczaj do spania. Przytuliłam się do niego mocno.
– Wiesz... rozmawiałam z Jeremym – zaczęłam poważnym tonem.
Wyczułam, jak spinają mu się wszystkie mięśnie.
– Rzucisz mnie? – zapytał cicho.
– Rzucisz mnie? – zapytał cicho.
– Chyba że będziesz mniej morderczy – wyszeptałam i pocałowałam go w nagi tors. Zaśmiał się i cmoknął mnie w głowę.
– Jeszcze nigdy się tak nie bałem – wyznał po chwili milczenia, bawiąc się moimi włosami. – Nie odbierałaś telefonu, nikt nie wiedział co się z tobą dzieje... Wpadłem w panikę. Nie rób więcej takich numerów, dobrze? Bo oszaleję.
Przytaknęłam głową i splotłam nasze dłonie.
– Obiecuję – szepnęłam i zamknęłam powieki.
******************************************************************
Mega mi się ten rozdział nie podoba. Jest tragiczny xd No ale mniejsza xd Komentujcie ;** To tylko chwila, a mi od razu łatwiej się pisze wiedząc, że ktoś to czyta xd Następny rozdział za tydzień ;** Pozdrawiam
Ps. Na moim drugim blogu jest już pierwszy: rozdział elena-and-damon-inna-historia.blog.pl
Ps. 2 xd Chciałam polecić boga mojej kumpeli: http://delena-always-and-forever-true-love.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz