wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział Trzydziesty Trzeci

Weszłyśmy z Caroline i Bonnie do pensjonatu, zmęczone po kolejnych ośmiu godzinach w szkole.
- Nienawidzę tego gnojka Blacka, jak zwykle musiał zadać tysiąc stron do uzupełnienia w domu! - Wzburzona Care rzuciła czarną, skórzaną torbę na stół i opadła na kanapę obitą czerwonym pluszem.
- Od miłości do nienawiści jeden krok, jestem pewna, że w drugą stronę też to działa. - Puściłam wampirzycy perskie oko i usiadłam obok niej, wyciągając przed siebie nogi.
- No właśnie, Care, może pociąga cię gruby, siwy i śmierdzący Black, a nam chcesz zamydlić oczy - stwierdziła wesoło Bonnie. - Idę zrobić obiad, w końcu dzisiaj moja kolej. - Westchnęła głośno i stała chwilę z nadzieją, że któraż zaproponuje jej pomoc, jednak nie doczekawszy się tego, przewróciła czarnymi oczami i zrezygnowana poczłapała do kuchni.
Oparłam głowę na ramieniu przyjaciółki i ziewnęłam przeciągle. To był ostatni dzień - powtarzałam sobie, ale myśl, że za dwa dni znowu będę musiała siedzieć w ławce, nie nastrajała mnie optymistycznie.
Wszystkie dni wyglądały tak samo. Wstawałam o szóstej rano, szłam do szkoły, wracałyśmy do pensjonatu, jedna z nas robiła obiad, odrabiałyśmy lekcje, dziewczyny wychodziły, wracał Damon, z którym spędzałam resztę dnia, a później szłam spać. I tak codziennie.
I w końcu nastał ten cudowny dzień zwany piątkiem, dzięki któremu wszystko wydawało się lepsze. Słońce cieplejsze, śmiech bardziej beztroski, niebo bardziej błękitne.
- Zrobiłam spaghetti, możecie przyjść zjeść! - Wołanie Bonnie z kuchni wyrwało mnie z chwilowej drzemki.

***

- Zrobione! - zawołałam szczęśliwa, uzupełniając ostatnią rubrykę w zeszycie do biologii. 
- Czekają nas dwa dni wolnego. Nie mam najmniejszego zamiary wychodzić z łóżka - westchnęła rozmarzona Caroline, przygryzając czubek zielonego długopisu. Ze spiętego koka wysunęło się jej kilka pasemek, które teraz okalały jej okrągłą twarz. - No chyba, że zgodzicie się na imprezę. - Spojrzała na nas wyczekująco.
- Nie wiem, Care... Naprawdę chciałabym odpocząć - mruknęła niezadowolona Bonnie, pakując swoje zeszyty do ciemnozielonego plecaka. - Raczej nie mam nastroju na kolejne przebieranki, makijaż i nieprzespaną noc. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Niech wam będzie. Ale... Zrobimy babski wieczór.
- Caroline, chcemy odpocząć - zaśmiałam się, wstając i odprowadzając obie dziewczyny do wyjścia.
- Jutro dam ci znać, czy zmieniłam zdanie.
Cmoknęłam obie w policzek i zamknęłam za nimi ciężkie, dębowe drzwi.
Ze spokojem sprzątnęłam z ciemnobrązowego stolika zeszyty i książki, po czym poszłam wziąć rozgrzewający prysznic.
Pozwoliłam sobie na przymknięcie oczy i rozkoszowanie się gorącymi kropelkami wody, spływającym po moim ciele. Mimo wszystko naprawdę bardzo się cieszyłam tym, że na powrót mogłam chodzić do szkoły, zakuwać całe noce i organizować tematyczne imprezy razem z zarządem szkoły, a nie zastanawiać się, czy aby na pewno przeżyję następny tydzień. Nie mogłam przypomnieć sobie czasu, w którym czułam się tak normalnie jak teraz.
Pisnęłam wystraszona, czując na sobie silne, zimne dłonie.
- To tylko ja - wymruczał mi Damon do ucha, sugestywnie przesuwając ustami po moich ramionach.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w jego stronę. Nie miałam nawet sekundy, żeby coś odpowiedzieć, gdyż wargi wampira opadły na moje. Odruchowo przymknęłam oczy i wplotłam dłonie w jego kruczoczarne, mokre włosy.
- Idę jutro na babski wieczór z Caroline i Bonnie - szepnęłam, odsuwając się na chwile i robiąc głęboki oddech. - Nie będzie mnie na noc.
- Niee... Elena, zostań - poprosił, opierając swoje czoło o moje. Cmoknęłam go w nos i zachichotałam.
- Dzisiejszą noc jestem cała twoja. - Wspięłam się na palce i mocno go pocałowałam. Od razu poczułam jego dłonie na biodrach. Popchnął mnie delikatnie, przyciskając do zimnej ściany. Uśmiechnęłam się w myślach i pozwoliłam mu pogłębić pocałunek. Zdecydowanie lepiej jest, kiedy nie nękają nas problemy.

***

Zbiegłam po schodach na dół, słysząc niecierpliwe pukanie do drzwi. Kto niosło o dziesiątej wieczorem? Opatuliłam się mocniej czarną (a jakżeby inaczej) bluzą Damona i otworzyłam. Stanęłam jak słup soli, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Co... Co się do cholery dzieje?
Na progu stała zapłakana i roztrzęsiona Jenna. W blond włosach z rudymi przebłyskami znajdowało się kilka brązowych i czerwonych liści. Na zaczerwienionych od zimna policzkach był czarno-szary ślad po łzach zmieszanych z tuszem. W zielono - niebieskich oczach czaił się taki strach, że aż zrobiło mi się słabo.
- Pomóż mi - szepnęła błagalnie, patrząc mi w oczy. - Błagam, pomóż mi. 

***************************************************************************


Rozdział króciutki i nijaki, ale chciałam jakoś wejść w następny etap opowiadania, więc musicie mi to wybaczyć <3 Postaram się dodać następny w przeciągu dwóch tygodni. Pamiętajcie, że każdy najmniejszy komentarz, nawet typu "fajne", motywuje do dalszego pisania <3 Trzymajcie się, do "napisania" ;*

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cuuudo *-*
      Jak zwykle rozdział mnie zaskoczył *-*
      Czekam na next *-*
      Zapraszam do mnie na nowy rozdział !
      http://her-back-to-death.blogspot.com/

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótki czy długi rozdzial jak zawsze cudowny ❤ Współczuję dziewczynom tej ciągłej rutyny dnia, ale przynajmniej weekend mogą mieć udany. Ten babski wieczór to całkiem fajny pomysł ^^ Delena- kocham ich i bardzo mnie cieszy, że wszystko dobrze się im układa ❤ A końcówka zaskakująca- co się stało Jennie? :O Czyżby ktoś na nią napadł, a może została przemieniona w wampira? Nie mogę się doczekać nn!
    Życzę weny, kochana ;)
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa dawno mnie tu nie było a ostatnie 2 rozdziały to po prostu cudo! ;* nie mogę sie doczekać następnego:D

    OdpowiedzUsuń

Archiwum