niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział Trzydziesty Pierwszy

Z każdej strony otaczała mnie czerń, która napierała na mnie coraz mocniej i mocniej, powoli pozbawiając mnie tchu. Cała we krwi próbowałam się ruszyć, ale nie miałam na to sił. Wszystko potwornie mnie bolało, chciałam to skończyć. Spazmatycznie łapałam powietrze, próbując przeżyć. Tylko tyle się dla mnie liczyło, tylko te słowa huczały mi w głowie - chcę żyć. 
Nagle czerń rozpłynęła się, ustępując miejsca bieli. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Nie wiem dlaczego wiał delikatny, chłodny wiatr, skoro nigdzie nie było drzew. Po chwili ciszy i odpoczynku w oddali pojawiła się postać. Nastoletni chłopak o ciemnobrązowych włosach opadających na czoło i ciemnych oczach. Przód koszulki miał cały we krwi, która wylewała się z głębokiego nacięcia na szyi. Jeremy wyglądał dokładnie tak, jak w chwili gdy umierał. Najbardziej przerażające było to, że nie było mi przykro, nie miałam ochoty krzyczeć z rozpaczy - nic z tych rzeczy. 
Chciałam napić się jego krwi. Piekło mnie gardło, jakby ktoś wsadził mi do niego kawałki szkła. Dziąsła mnie bolały, w głowie się kręciło. Wiedziałam, że ulgę przyniesie mi tylko ta ciemnoczerwona, gęsta maź spływająca powoli po szyi i bluzce mojego własnego brata. Zrobiłam krok do przodu, czując narastające we mnie podniecenie. Potem następny, i jeszcze jeden. Chwyciłam go za ramiona i przyciągnęłam do siebie, po czym wciągnęłam do nosa zapach krwi. Zawsze był metaliczny, powodował u mnie odruch wymiotny, ale teraz? Teraz ciecz pachniała słodko jak czekolada. 
Przysunęłam usta do świeżej rany i zlizałam kilka kropel. Na parę sekund moje gardło przestało boleć, krew zadziałała jak balsam, lecz po chwili zaczęło piec jeszcze mocniej niż przedtem. Czułam, jak moje zęby zmieniają się w kły, raniąc dziąsła. Nie czekałam długo. Przebiłam nimi cienka skórę Jeremiego i zaczęłam pić.

***

Zmęczona po ciężkiej nocy pełnej koszmarów, narzuciłam na siebie bluzę i zeszłam na dół. Rana na głowie już się zagoiła, ale czułam się dziwnie. Kręciło mi się w głowie, każdy najmniejszy dźwięk huczał mi w uszach a światło raziło w oczy.
W salonie na kanapie siedział Stefan, czytając jakąś książkę. Usiadłam obok niego.
- Przepraszam, że ci nie pomogłem - wypalił nagle, zamykając książkę i odkładając ją na stół.
- Przestań, nic nie zrobiłeś. Damon przesadził. Nie przejmuj się nim, wiesz jaki jest. - Pocieszyłam go, wiedząc, że wampir będzie niepotrzebnie się obwiniał i robił sobie wyrzuty przez długi czas.
- Miał rację. Dobrze cię znam i powinienem wiedzieć, że nie będziesz stawiać swojego bezpieczeństwa wyżej niż bezpieczeństwo innych, a mimo wszystko ci uwierzyłem - mruknął, obstając przy swoim.
- I za to bardzo ci dziękuję.
the vampire diaries animated GIF Siedzieliśmy chwilę w ciszy, zatopieni w swoich myślach. Jedna z cech, którą bardzo kochałam w Stefanie, to właśnie to, że pozwalał mi samodzielnie decydować o swoim życiu. To była podstawowa różnica między nim a Damonem. Damon uwięziłby mnie, jeżeli chciałabym stanąć do walki razem z nim, jak równy z równym przeciw niebezpieczeństwu. Stefan w końcu by się na to zgodził.
- Jak się czujesz? - zapytał po chwili, kładąc rękę na oparciu kanapy. - Całą noc krzyczałaś przez sen. Strasznie długo spałaś, no wiesz, odkąd przynieśliśmy cię do domu się nie ocknęłaś.
- Miałam dziwnie sny. O piciu krwi, byciu wampirem, nie mam pojęcia dlaczego. - Przetarłam dłonią twarz i ciężko westchnęłam.
- To akurat jest wina mojego brata. - Spojrzałam na niego zaskoczona. - Dał ci za dużo swojej krwi. Baliśmy się nawet, że zacznie się przemiana.
Moje serce na chwilę stanęło. Ja... Wampirem? Ale jak?
- Spokojnie, jakby miała się zacząć transformacja, to w tym momencie byłabyś jedną z nas.
Skinęłam głową. Jeden normalny dzień. Czy proszę o tak wiele?

***

Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. W jeansowej kurteczce narzuconej na bluzkę z długim rękawem nie powinno być mi zimno. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż, bo umówiłam się z Bonnie i Caroline. Najpierw popołudnie w towarzystwie szampana w domu, a potem wieczór z wódką w Grillu.
Zadrżałam, gdy obok mnie pojawił się Damon. Zlustrował moje odbicie wzrokiem i uśmiechnął się szelmowsko.
- Gdzie się tak wystroiłaś? Masz kogoś na boku? - zapytał, odgarniając mi włosy na jedną stronę. - Mam być zazdrosny?
- Cóż... Jeżeli Bonnie i Caroline się liczą, to tak, jak najbardziej powinieneś być zazdrosny.
Odwróciłam się w jego stronę i zrobiłam krok do tyłu.
- Co się do mnie sprowadza? - zapytałam, starając się być poważna. Mimo koszmarów w nocy miałam bardzo dobry humor.
- Chciałem zaprosić cię na kolację. - Chwycił moje dłonie i delikatnie je ucałował. Zadrżałam, czując gorący oddech wampira na swojej skórze.
- Od kiedy jest pan taki romantyczny, panie Salvatore?
- Jeżeli chcesz, możemy od razu przejść do części, która interesuje mnie najbardziej. - Sekundę później przyciskał mnie do ściany, trzymając dłonie na moich biodrach. Całował moją szyję bez opamiętania, jakby to była ostatnia rzecz, którą zrobi w swoim życiu. Chwyciłam jego twarz w dłonie i odrobinę się zbliżyłam. Widziałam w jego oczach czyste pożądanie i oczekiwanie na rozwój wydarzeń.
- Więc widzimy się o ósmej, panie Salvatore - szepnęłam prosto w jego usta i wyszłam, czując satysfakcję na widok jego zaskoczonej miny.
Zbiegłam po schodach i wsiadłam do auta. Po kilku minutach byłam już pod domem Caroline. Powoli zaczynałam wybaczać Damonowi, że mnie okłamał, ale nie wiedziałam, czy to dobrze. Ale przecież się stara, chce mi wynagrodzić to wszystko, dlaczego mam nie dać mu kolnej szansy?
Pełna sprzeczności weszłam do domu Forbes'ów i skierowałam się po schodach na górę do pokoju Care.
Na łóżku siedziały dziewczyny, zajadając się chipsami i przeglądając kolorowe magazyny.
- Cześć - przywitałam się i rzuciłam na łóżko między nie. - Musicie mi pomóc - powiedziałam prosto z mostu, biorąc kilka chipsów i wkładając je sobie do ust.
- Co jest?
- Damon zaprosił mnie na randkę - jęknęłam, przykrywając twarz poduszką.
- Nie zgodziłaś się, prawda? - zapytała Bonnie, odrzucając gazetkę w bok i patrząc na mnie uważnie. Wiedźma wyczuła, że coś jest z nami nie tak już podczas wizyty w pensjonacie, jak jechaliśmy poinformować wszystkich o akcji na podróżników. - Elena...
- Zgodziłam się.
Caroline westchnęła głośno i wyciągnęła z pod łóżka butelkę szampana. Otworzyła ją, a korek z hukiem wystrzelił i uderzył o sufit.
- Tak się będzie lepiej rozmawiało - poinformowała i wzięła łyk z gwinta.
Opowiedziałam im całą historię o Cassandrze, starając się niczego nie pominąć. Wcześniej nie miałyśmy czasu porozmawiać o tym co działo się w górach, bo wszyscy byli zbyt zajęci bieganiną i przygotowywaniami do wyprawy na podróżników. Wylewałam całą swoją złość i irytację na tą dziewczynę. Caroline co chwilę się wtrącała, żeby bardzo niecenzuralnie nazwać Cassie.
- Co za suka! - wykrzyknęła  na końcu. W pełni podzielałam jej zdanie.
- Elena, on cię zdradził, czego ty jeszcze od niego chcesz? Skoro zrobił to raz, zrobi to po raz drugi! - Bonnie chwyciła mnie mocno za ramię i odwróciła w swoją stronę. Zmarszczyła brwi zacisnęła usta w wąską linię.
- Nie zdradził, tylko oszukał. Jak się całowali, byliśmy już po zerwaniu - oznajmiłam cicho, nie patrząc żadnej z nich w oczy.
- On cię krzywdzi. Nie ważne co robi, nawet jak chce dobrze to wychodzi źle. Po co ci szczęście z nim przez pięć minut, skoro za chwilę znowu będziesz cierpieć? - Bonnie obstawała przy swoim.
- Kocham go.  - Wzruszyłam ramionami. - Nie potrafię bez niego żyć.
- Widziałam go dzisiaj rano, jak pożywiał się w Grillu. Naprawdę chcesz być z kimś, kto ma gdzieś ludzkie życie?
- Zabił? - zadałam podstawowe pytani. Bonnie pokręciła przecząco głową.
- Daj mu jeszcze jedną szansę - poprosiła znienacka Caroline, pakując do ust kolejnego chipsa i uśmiechając się szeroko.
- Myślałam, że jesteś team Stefan. - Od zawsze Care zachwycała się nad związkiem moim i Stefana, powtarzała, że to epicka miłość.
- Tak, ale Damon cię kocha. I nawet jak cię rani - spojrzała bykiem na Bonnie - to nie robi tego specjalnie. Przecież liczą się intencje.
Skinęłam głową.
- Rób jak chcesz, Elena, ale nie dzwoń potem znowu, że z tobą zerwał. - Mulatka miała bardzo poważną minę. Trudno było ją potem trochę rozruszać, ale w końcu się poddała i zaczęła wygłupiać razem z nami.

***

Damon otworzył szklane drzwi i przepuścił mnie przodem. Restauracja była piękna. Na białych stolikach paliły się jasnofioletowe świeczki, uwalniając z siebie aromat kwiatów. Na karmazynowych ścianach wisiały czarno-białe obrazy, przedstawiające tą samą parę w różnych sytuacjach. Z sufitu zwieszały się małe, białe lampy, zalewając wszystko jasnożółtą poświatą. 
Niemal każdy stolik był zajęty przez jakieś małżeństwo lub przyjaciół. W tle słychać było cichą, romantyczną muzykę. Pod dużymi oknami zajmującymi całą przeciwległą ścianę było sporo wolnego miejsca, w którym kilka osób kołysało się w rytm melodii. 
- Dzień dobry. - Podszedł do nas kelner w czarnej koszuli z białą plakietką, na której napisane było imię - Harry. - Mają państwo zarezerwowane miejsce? 
- Tak, nazwisko Salvatore - poinformował Damon, chwytając mnie za rękę. Splotłam nasze palce i uśmiechnęłam się słabo. Wampir naprawdę się postarał z wyborem miejsca na naszą pierwszą oficjalną randkę.
- Proszę za mną. - Kelner zaczął lawirować między stolikami, prowadząc nas w głąb sali. Po chwili skręcił w jakiś korytarz pokryty boazerią, skąd przeszedł na schody prowadzące w górę. Spojrzałam zaskoczona na Damona i zachichotałam, Co on znowu wymyślił?
Wampir uśmiechnął się do mnie, unosząc jeden kącik ust i mrugnął do mnie.
Po chwili kelner Harry wszedł na korytarz i otworzył drzwi. Weszłam za nim i otworzyłam usta ze zdumienia. Byliśmy w przeszklonej sali na wysokości czwartego piętra. W środku stał tylko jeden dębowy stolik obsypany płatkami róż, które pokrywały też niemal całą podłogę. Jedyne światło oprócz świeczek porozstawianych na podłodze to blask księżyca, który nadawał miejscu romantycznego klimatu. Przez okna można było zobaczyć światła miasta.
- Podoba ci się? - szepnął Damon do mojego ucha. Wszystko co usłyszałam dzisiejszego popołudnia od Bonnie wyparowało. Nie obchodziło mnie, że skrzywdził mnie kilka razy. Nie obchodziło mnie, że nadal żywi się krwią prosto z żyły, skoro potrafił się opanować i nie zabić. Co z tego, że był złośliwy i chamski dla innych, skoro tak bardzo starał się naprawić to, co zniszczył?
- Jest pięknie, Damon - odpowiedziałam, zauważając, że kelner wyszedł, zostawiając nas samych. Podeszliśmy do stolika. Płatki róż delikatnie łaskotały mnie w odkryte kostki u nóg.
Wampir odsunął mi krzesło, po czym usiadł naprzeciwko mnie.
- Jak udało ci się znaleźć takie piękne miejsce, Damon? Wątpię, żeby ktokolwiek z Mystic Falls znał tą restaurację, rzadko kiedy wybieramy się poza miasteczko.
Damon nalał do kieliszków czerwone wino i upił łyk.
- To zabrzmi dziwnie, ale w internecie. Kiedyś mi powiedziałaś, że jakbyś miała normalne życie i nie wiedziałabyś o tym wszystkim, to chciałabyś iść na prawdziwą randkę, pamiętasz?
Skinęłam głową, obserwując auta sunące w dole i ludzi, którzy wybrali się w ten chłodny wieczór na spacer.
- Mówiłaś, że marzy ci się kolacja w eleganckiej restauracji, najlepiej stolik przy oknie z ładnym widokiem. Może po uroczej godzinie spędzonej tutaj nasz pocałunek nie będzie pierwszym, a na noc pod gołym niebem w towarzystwie szumu jeziora jest za zimno, ale postarałem się spełnić chociaż jedną twoją zachciankę.
Uśmiechnęłam się, z niedowierzaniem wpatrując się w Damona. Jak to jest możliwe, że to zapamiętał, skoro nawet ja zapomniałam o tej rozmowie? Przecież to było na początku naszego związku.
Ciepło rozlało się po moim ciele, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Szczęście, które mnie ogarnęło, nie miało końca, a mimo to wciąż rosło. Czy to w ogóle ma jakikolwiek sens? Ale czy coś musi mieć sens żeby  być prawdziwe?
- Kocham cię, Damon - szepnęłam, klnąc na stolik, który nas teraz oddzielał. Miałam taką ochotę go pocałować, objąć mocno i już nigdy nie puścić.
- Ja też cię kocham, Eleno - odpowiedział, sięgając ponad stolikiem po moją dłoń.
Czas w restauracji mijał szybko. Ze smakiem zjadłam pyszny stek w polewie owocowej. Muzyka z głośników leciała także w naszej sali, więc po skończonym posiłku Damon porwał mnie do tańca. Udało mu się spełnić jedno z moich marzeń - najprawdziwsza randka. Poczułam się jak normalna dziewczyna, a tego pragnęłam najbardziej na świecie. Nie myślałam o niczym nadnaturalnym, nie martwiłam się o życie przyjaciół, nawet nie pomyślałam o Cassie i mojej chorobliwej zazdrości.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy wychodziliśmy z restauracji i wsiadaliśmy do niebieskiego camaro Damona. Cały czas zaciągałam się jego zapachem wydobywającym się ze skórzanej kurtki wampira, którą miałam na sobie.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał, odpalając samochód. W jego oczach gościła radość, a to był tak fantastyczny widok, że nie mogłam spuścić wzroku z chłopaka. Damon tak rzadko był naprawdę szczęśliwy, więc świadomość, że ja mogę sprawić, by był, napawała mnie dumą.
- Wspaniale, Damon, dziękuję. - Położyłam rękę na jego dłoni. - Wiesz, chciałabym usłyszeć tą historię z Cassie.
Spojrzał na mnie zaskoczony i widziałam, że zacisnął zęby.
- Spokojnie, po prostu jestem ciekawa. Wybaczyłam ci to, że mnie okłamałeś. Zresztą po tak cudownym wieczorze nie mam wyboru, prawda?
Uśmiechnął się z ulgą i skinął głową.
- Poczekaj, aż przyjedziemy do domu. Mam jeszcze w planach wspólną kąpiel i nieprzespaną noc. - Poruszył zabawnie brwiami, a ja zachichotałam. - Więc co chcesz wiedzieć o Cassandrze?
- Wszystko - odparłam bez wahania.
- Po naszym zerwaniu pojechałem do domu. Wkurzony nakrzyczałem na Caroline, potem ty przyszłaś, więc ja wyszedłem. Nie miałem zamiaru jechać do Grilla, gdzie twój przyjaciel od siedmiu boleści...
- Matt - przerwałam mu. - Po prostu Matt.
- Gdzie Matt przesłuchiwałby mnie, albo przyszedłby Rick i zaczął gadać jakieś bzdury. Pojechałem za miasto do baru "U Robyn". Tam zalewałem smutki w alkoholu. Tyle czasu się o ciebie starałem... Nie ważne. Byłem głodny, chciałem odreagować, więc stwierdziłem, że zapoluję. Cassanra wydawała się być w miarę okej. No wiesz, ładnie pachniała, była sama, nie wyglądała na kogoś, kto wie o istnieniu wampirów.
- Nieomylny Damon się pomylił - zachichotałam.
- Za chwilę może mi się pomylić hamulec z gazem, spowoduję wypadek i przeżyję, a ty umrzesz w straszliwych męczarniach za karę. - Z uśmiechem na ustach przyspieszył.
- Nie boję się ciebie - stwierdziłam, hardo patrząc mu w oczy. - Mów dalej.
- Jak się do mnie przysiadła, pomyślałem, że jednak tego dnia spotkało mnie coś miłego. Nie musiałem się wysilać, żeby ją zjeść. Ale... Ona nie próbowała ze mną flirtować jak wszystkie dziewczyny. Cały czas pytała co mi jest, dlaczego jestem smutny. Teraz wiem, że próbowała wyciągnąć ode mnie informacje, ale wtedy... Wydawała mi się po prostu miła. W końcu jej powiedziałem. Wszystko. O mnie i o tobie, o Stefanie, o Ricku, o mojej przeszłości, o problemach... A ona słuchała. Nie przerywała mi, po prostu pozwoliła się wygadać i chciała mi pomóc. Po kilkunastej z rzędu kolejce burbona ją pocałowałem. W miarę szybko dostaliśmy się do jednego z pokoi. - Nie patrzył na mnie, gdy o tym mówił. Zaciskał obie ręce na kierownicy i nie spuszczał oczu z drogi. - Dość szybko pozbyłem się jej ubrań.
Przełknęłam ślinę, ale słuchałam dalej. Cassandra jasno i wyraźnie powiedziała, że nie przespała się z Damonem.
- Ona moich nie zdążyła. To nie był twój zapach. Miała za duże piersi, zbyt wąskie biodra i za krótkie nogi. Nie dotykała mnie tak jak ty, nie potrafiła wywołać u mnie tego, czego najbardziej potrzebowałem.
Zamilkł, rozmyślając nad czymś. Zorientowałam się, że jesteśmy już na podjeździe pensjonatu. Przymknęłam oczy i czekałam, aż coś jeszcze powie.
- Potrzebowałem poczucia, że nie jestem sam. - Otworzył drzwiczki samochodu i wyszedł. Wcisnął ręce do kieszeni spodni i ruszył w kierunku lasu. Nie poszłam za nim, wiedziałam, że poczuje chwili dla siebie, tak jak ja.

*********************************************************************************

Jestem z kolejnym rozdziałem. Pisałam go bardzo długo, a jest jednym z najgorszych XD Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu ciężko było mi ten rozdział napisać. Wciąż nie wygląda tak, jakbym chciała, ale nie chcę już przeciągać. Myślę, że przebrnęłam przez to najgorsze i najwyżej za dwa tygodnie pojawi się kolejna notka, ale nic nie obiecuję.
Zapraszam też na drugiego bloga :) Przejście do niego znajdziecie w menu ;** Pozdrawiam kochani <3
Ps. Bardzo ładnie proszę o komentarze ^.^

13 komentarzy:

  1. Dobra, jest cholernie późno więc się spreze :p rozdział świetny :D
    Bonnie na minus, choć troszczy się o koleżankę :p
    Caroline na plus :D
    I delenka oczywiście, że na plus :D była słodka :p
    Czekam na nn :) pozdrawiam oraz życzę weny :) buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Przepraszam, że tak późno komentuję, ale mam tyle na głowie, że nie ogarniam.
    Rozdział naprawdę piękny, bardzo mi się podobał. Dobrze, że Damon był szczery i wyjaśnił Elenie całą sytuację z Cass. Natomiast Bonnie i Caroline bardzo mnie zaskoczyły, Caroline pozytywnie, a Bonnie negatywnie. Caroline pokazała, że naprawdę zależy jej na szczęściu przyjaciółki, że Elena może na nią liczyć, kiedy Elena wyznała, że kocha Damona Caro kazała jej dać szansę. A jeśli chodzi o Bonnie, to klęska. Jaka z niej przyjaciółka? Jeżeli to Damon jest tym, który daje jej szczęście to dlaczego ją od niego odciąga? Wolałabym, żeby moja przyjaciółka zaznała choć przez chwilę szczęścia niż całe życie za nim tęskniła. Ale być może to tylko moje zdanie. ;-)
    W każdym bądź razie rozdział wyszedł rewelacyjnie i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Dlatego pisz kochana jak najszybciej.
    Pozdrawiam gorąco i życzę mnóstwo weny!
    Buziaczki :-*
    Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział na
    becauseofyoudelena.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu damon sie tak wkirzy o tą cassie to elena powonna byc zla a nie on.. Mam nadzieję ze niedlugo przejdą do tego aspektu z "kąpielą i nieprzespana nocą" hahah nie moge sie doczekac dawaj nn szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. W pełni zgadzam się z Zosią. Równie zaskoczyła mnie reakcja Bonnie i niestety na minus. Dobrze, ze wszystko jej wyjaśnił aczkolwiek szkoda, ze zakończylas rozdział w takim momencie :(

    Mam nadzieję, ze rozdział będzie szybciej niż za 2 tyg. Weny i buziaki ! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnje piszesz i widzę że sie rozwijasz!! Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to najgorszy? Kochana, ten rozdział jest wspaniały, jak każdy z twoich notek, więc nie oceniaj go tak nisko ;* Jak ja się cieszę, że Elena przestała chować urazę i zgodziła się na tę randkę! <3 Damon się postarał, ta restauracja, taniec i sam fakt, że zapamiętał, co marzy się jego dziewczynie, po prostu aww ❤ A Bonnie niech się nie odzywa, bo nic nie wie o miłości xd Końcówka zostawiła u mnie niedosyt i koniecznie muszę wiedzieć, co dalej! Damon nareszcie opowiedział, co zaszło między nim a Cassie i zastanawiam się, co dalej będzie... Wzruszyły mnie jego słowa, że potrzebował poczucia, że nie jest sam :'( Mam wielką nadzieję, że między nim a Eleną będzie wszystko dobrze. Zamawiam kolejną porcję Deleny w następnym rozdziale ❤
    Życzę weny, słońce!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć Kochana!
    Rozdział jest prześliczny! Uwielbiam, więc nie masz się o co się martwić :)
    Ah, cyba muszę Cię wyściskać za Delenę <3 zakochałam się w tym rozdziale!
    Czekam z niecierpliwością na kolejne cudeńka! Mam nadzieje, że szybko dodasz NN :3
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny i czasu <3
    PS. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :**
    #Aleksandre

    OdpowiedzUsuń
  8. Obiecalas w ciagu 2 tygodni nastepny rozdział wiec zostalo ci juz tylko 2 dni;* Czekamy!!;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziś mijają 2 tygodnie ^^ kiedy dasznn?;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Tydzień sie kończy a rozdziału jeszcze nie ma ;((

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju ile do nadrobienia ^^ Jutro mam nadzieję, że przeczytam w spokoju rozdziały tu i na drugim twoim bodajże nowym blogu...
    A póki co nowy rozdział, zapraszam :D
    cold-blue-fire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Archiwum