sobota, 9 maja 2015

Rozdział Trzydziesty

Siedziałam w pokoju, obserwując, jak słońce powoli wynurza się zza drzew, oświetlając wszystko złotą poświatą. Czerń nieba ustąpiła miejsca delikatnemu różowi i ostrej pomarańczy. Śnieg iskrzył się delikatnie, jakby były w nim schowane malutkie diamenciki. 
Drgnęłam, gdy otworzyły się drzwi sypialni. Damon usiadł obok mnie, uważnie lustrując mnie wzrokiem. Czułam się dziwnie ze świadomością, że znów nie jest mój. Jego zapach, który nagle mnie otulił. Przymknęłam oczy, próbując odciąć się od tego wszystkiego. Od uczucia pustki, kiedy znowu nie mogłam się do niego w nocy przytulić. Podwinęłam kolana pod brodę i objęłam je rękami. 
- Spałaś dzisiaj w ogóle? - zapytał cicho. Damon dzisiejszą noc spędził na kanapie w salonie. Nie czekając na moją odpowiedź, dodał: - Rozmawiałem wczoraj z Cassandrą. Może nam pomóc, wie, gdzie jest siedziba podróżników. Dzisiaj pod wieczór chcemy coś z tym zrobić. Zack przed chwilą wyszedł, żeby donieść PaniJestemNajwierniejszymINajgłupszymPodróżnikiemPodSłońcemLilly.
Skinęłam głową i zagryzłam wargę.
- Damon... Dlaczego nadal jej ufasz? - zapytałam cicho. - Wszystko co jej mówiłeś, wszystko z czego się jej zwierzałeś, ona już wiedziała. Była zamieszana w tyle rzeczy...
- Przestań. Myślisz, że nasza rozmowa była miła? - warknął, wstając. - Cassie zaproponowała wypad w góry, żeby odciąć nas od Lily. Po czasie zaczęła nas chronić, udawała, że potrzebuje jeszcze czasu, żeby nas lepiej poznać, żeby opóźnić moment spotkania. Przeszła na naszą stronę.- Popatrzył na mnie z niedowierzaniem. - Chciała żebyś odpoczęła po pogrzebie Jera, więc zaczęła naciskać. Po prostu... daj jej szansę.
Wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. 

***

Cała spocona i zmęczona, po raz kolejny spróbowałam zaatakować Damona. Z całej siły wzięłam zamach prawą ręką i wycelowałam w klatkę piersiową drewnianym kołkiem. Wampir jakby od niechcenia chwycił mój nadgarstek, okręcił mnie wokół własnej osi, a drugą dłonią przytrzymał moją lewą rękę. Przysunął twarz do mojej szyi i szepnął:

- Już nie żyjesz. -Musnął delikatnie wargami mój kark, a włoski stanęły mi dęba. Szybko się odsunęłam, a na jego twarzy pojawiła się satysfakcja. 
- Jeszcze raz - wydyszałam, próbując złapać oddech.  Trenowaliśmy już półtorej godziny, a mi ani razu nie udało się unieszkodliwić Damona, mimo że w ogóle się nie wysilał. Każdy mięsień bolał mnie niemiłosiernie, jakbym miała szósty w-f. Do tego wampir cały czas mnie rozpraszał. Jak nie pocałował mnie w szyję, to mruczał do ucha. 
Po porannej rozmowie wykorzystywał każdą okazję, byleby tylko się do mnie zbliżyć, jakby na siłę chciał pokazać, co tracę. 
- Pokaż, co potrafisz. - Uśmiechnął się kpiąco i się odwrócił, nalewając sobie do szklanki whisky. - Musisz się skupić, przewidzieć ruch przeciwnika i zrobić coś, czego on absolutnie się nie spodziewa. 
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam wyciszyć myśli. Tylko ja i mój przeciwnik. Nic i nikt więcej. 
Damon odwrócił się w moja stronę i odłożył alkohol na stolik, po czym skinął na mnie dłonią. Spięłam mięśnie i zamachnęłam się lewą nogą, kopiąc wampira w bok z całej siły, ale on nawet się nie skrzywił. 
Zrezygnowana opadłam na kanapę i wzięłam kilka łyków zimnej wody. 
- To jest nie fair - wykrztusiłam, czując za sobą obecność Damona. I faktycznie, gdy się odwróciłam, opierał się rękoma o zagłówek. - Jesteś wampirem, nigdy sobie z tobą nie poradzę. 
Wampir zaśmiał się i przeskoczył oparcie, po czym usiadł obok mnie. 
- Walka nigdy nie jest fair. Nie wiesz, na kogo trafisz. Ale to są podróżnicy. Z tego co powiedziała mi Cassie, zrozumiałem tyle, że dopóki nie mają pod ręką ciała, do którego mogą się przenieść, są tacy jak ludzie. - Położył dłoń na moim udzie. - Są jednak doskonale wyszkoleni. - Zbliżył się do mnie i drugą ręką odgarnął mi włosy ze spoconego czoła. - A ja muszę mieć pewność, że dasz sobie radę, kiedy mnie przy tobie nie będzie.
Westchnęłam ciężko.
- Damon, przestań, proszę. Niczego już nie zmienisz. - Wstałam i kiwnęłam głową na środek salonu. - Chodź, poćwiczymy chwilę, pójdę się wykąpać i możemy jechać.

***

Wyszłam z samochodu, z podziwem patrząc na budynek. Był ogromny, kilkupiętrowy, z białymi ścianami. Z obu stron dużych, szklanych drzwi stały marmurowe lwy, z bujnymi grzywami i otwartymi paszczami, z których wystawały ostre kły. Wokół domu rosła równo przystrzyżona, szmaragdowa trawa. Wzdłuż dróżki z kamieni czarnych jak węgiel były krzewy z czerwonymi różami, wokół których latały motyle. 
Posiadłość jak z bajki. Gdybym zamknęła oczy, mogłabym wyobrazić sobie, że mieszka tu królewna z długimi sukniami i koroną na głowie. Aż trudno było uwierzyć, że w środku jest podróżniczka w ciele naszej przyjaciółki, która chce nas zabić, i to za to, że kiedyś Damon popełnił błąd. 
- Jak tam, gotowa? - Rick wysiadł zaraz za mną i stanął obok. 
- Gotowa od momentu, w którym zaczęliśmy ćwiczyć - mruknęłam cicho i uśmiechnęłam się do niego. Skinął głową. 
Ręce delikatnie zaczęły mi drżeć, a serce przyspieszyło. Spojrzałam na Stefana i Caroline, którzy jechali ze mną. Damon, Matt i Bonnie mieli wejść tylnymi drzwiami, żeby jak najszybciej znaleźć Lily. My mieliśmy unieszkodliwić każdego podróżnika, jakiego spotkamy, i zrobić to szybko. 
Zgodnie ruszyliśmy do przodu. Kamyki chrzęściły mi pod stopami, a chłodny wiatr chłostał moją twarz niczym bicz. Poprawiłam na biodrach pas z kołkiem i dwoma nożami, taki sam jak miał Alaric. 
Caroline otworzyła drzwi. Po cichu weszliśmy do środka. Hall był pusty, nie licząc dwóch czarnych szaf po lewej stronie. 
- Rozdzielamy się - szepnął Stefan. - Elena, pójdziesz ze mną na górę. Wy sprawdźcie parter. 
- Stefan, to chyba nie jest najlepszy pomysł - warknęła Caroline, zaciskając usta. Dziewczyna była spięta i przerażona akcją. - W grupie będziemy silniejsi, dlatego to my idziemy w czwórkę. 
- Damon powiedział, że mamy jak najszybciej się wszystkich pozbyć - mruknął Rick, pocierając ręką twarz. 
- Tak, ale powiedział też, że mamy nie odstępować Eleny na krok. - Caroline wyglądała, jakby miała zaraz tupnąć nogą. Na twarzy wykwitły jej czerwone rumieńce. 
- Tak powiedział? - zapytałam zdziwiona. 
Caroline pokiwała energicznie głową.
- A od kiedy słuchasz się Damona? Rozdzielamy się - powiedziałam stanowczo. - Mam dość tego, że traktuje jak mnie obłożnie chorą. Koniec z tym. 
Stefan mruknął niezadowolony. Co, on też najchętniej zamknąłby mnie w szklanej wieży?
Ruszyłam żwawo w kierunku białych drzwi. Przystanęłam, słysząc za nimi głosy, coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Potem wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Drzwi otworzyły się z hukiem, a z nich wylało się około piętnastu osób. Niektórzy mieli w rękach noże, inni kołki, ale większość z nich dłonie miała puste. Na ich czele stał Zack, ten sam, który na nas doniósł. Oczy świeciły mu się jakby dostał zabawkę, na którą czekał dłuższy czas. 
Stefan warknął cicho i od razu stanął obok mnie, ukazując kły. Przyjął pozycję bojową i zasłonił mnie jednym ramieniem. Podróżnicy potraktowali to jak zaproszenie. Ruszyli na nas jedną, wielką masą. Caroline rzuciła się na jednego z chłopaków, który trzymał w ręce sztylet. Unieruchomiła mu ręce za plecami i wgryzła się w jego szyję. 
Chwyciłam mocno nóż z metalową rękojeścią i długim ostrzem. Zacisnęłam zęby i ruszyłam na dziewczynę o blond włosach. Stefan zdążył już gdzieś zniknąć, tak jak Alaric. Zamachnęłam się, celując w serce. Zablokowała ręką mój cios i uniosła nogę, chcąc kopnąć mnie w bok. Cofnęłam się w tył i pchnęłam ją mocno, po czym łokciem uderzyłam ją w brzuch. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu. Wykorzystałam okazję i wbiłam nóż w jej klatkę piersiową po samą rękojeść. Na jej białej bluzce zaczęło pojawiać się coraz więcej krwi. Niebieskie oczy dziewczyny zrobiły się puste. Wyciągnęłam nóż, czując, jak robi mi się gorąco.  Ciało upadło na podłogę z głośnym plaśnięciem.
Krzyki, huki i wrzaski jakby przycichły. Moje ręce ubrudzone były w czerwonej cieczy.
Nie zdążyłam się dobrze odwrócić, gdy czyjeś dłonie zacisnęły się na mojej szyi. Zaczęłam łapać spazmatycznie powietrze, czując, jak napastnik odcina mi dopływ tlenu. Schyliłam głowę i odrzuciłam ja do tyłu, uderzając przeciwnika w nos. Puścił mnie na chwilę, po czym poczułam tępy ból w plecach. Upadłam twarzą na chłodną podłogę, robiąc sobie dziury w spodniach i zdzierając skórę z kolan. Zdążyłam tylko przetoczyć się na plecy, gdy umięśniony brunet usiadł na mnie okrakiem i uderzył mnie w twarz z otwartej dłoni. Lewy policzek zaczął mnie piec. Unieruchomił moje ręce nad głową, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. 
- I co teraz, słoneczko? - syknął, oblizując wąskie wargi. Serce galopowało mi w piersi niczym rumak, krew w żyłach buzowała. Zebrałam trochę śliny w ustach i oplułam go prosto w twarz. W jego czarnych oczach pojawiło się obrzydzenie i chęć mordu chwilę przed tym, jak zrobiły się puste.
Zepchnęłam z siebie ciężkie ciało i wstałam, dysząc. Przede mną stałą Caroline z rozciętym policzkiem, który już zaczął się zrastać. Zieloną bluzę zdobiły czerwone plamy, po jej szyi spływała krew, zapewne jej ofiar. W ręce trzymała serce.
Wzdrygnęłam się i uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie, by po chwili po raz kolejny rzucić się w wir walki. Chwyciłam jedną z dziewczyn za włosy i szarpnęłam do tyłu, przystawiając jej zakrwawiony nóż do gardła.
- Proszę... - krzyknęła, chwytając kurczowo moją rękę i próbując ją odciągnąć. - Nie rób mi krzywdy. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, nic nie zrobiłam - mówiła płaczliwym tonem, wbijając mi paznokcie w skórę.
Odrobinę spuściłam z siły, pozwalając dziewczynie się odsunąć. Błagalny ton jej głosu podziałał na mnie bardzo współczująco. Odwróciła się przodem do mnie, ale w jej zielonych oczach nie dostrzegłam wdzięczności, strachu czy skruchy, czego się spodziewałam. Uśmiechnęła się szeroko i rzuciła na mnie, waląc pięścią w brzuch.
- Nie powinnaś wierzyć we wszystko, co ci mówią, skarbie - szepnęła z ustami tuż przy moim uchu.
Wymachnęłam nogą z zamiarem kopnięcia jej w bok, ale dziewczyna złapała za moją kostkę i odrzuciła mnie na koniec ogromnego hallu. Uderzyłam plecami i głową o ścianę, tracąc oddech. Obraz zaczął mi się zamazywać. Pot już ciurkiem spływał mi po twarzy. Przyłożyłam dłoń do karku i wyczułam lepką i gęstą maź.
Większość osób już leżała na podłodze, bez serc lub z głowami wykrzywionymi pod dziwnym kątem. Stefan, cały od krwi, walczył właśnie z dwoma mężczyznami. Po chwili dołączyła do niego Caroline, wgryzając się jednemu z nich w szyję.
W moją stronę szedł Alaric. Wstałam szybko. Zakręciło mi się w głowie, ale nie na tyle, by upaść. Ruszyłam w jego stronę. Rick przytulił mnie krótko.
- Po wszystkim - wykrztusił, oddychając ciężko i odsuwając się. Lewą rękę trzymał blisko ciała. - Wszytko w porządku?
- Tak - skłamałam, czując tępy ból w głowie i w plecach. - Nic ci nie jest?
- Chyba mam złamaną rękę, ale nic poza tym. Potem coś się z tym zrobi - mruknął, chowając jeden z kołków za pas.
Zgodnie poszliśmy do Caroline i Stefana. Po krótkim upewnieniu się, że żadnemu z nas nie stała się krzywda, skierowaliśmy się na schody. Starałam się nie patrzeć w dół na trupy. Ogarnęło mnie poczucie winy, gdy zauważyłam, że jedna z dziewczyn nie mogła mieć więcej niż piętnaście lat. Kto do cholery jest takim idiotą, żeby wysyłać dziecko na walkę z wampirami?!
Wszędzie cuchnęło krwią. Weszliśmy na pierwsze piętro. Przed nami rozciągał się długi korytarz z czarno-niebieską tapetą. Nie było żadnych okien, wszędzie panowała ciemność. Do białych drzwi przymocowano tabliczki, zapewne z nazwiskami ludzi, ale nie zdołałam ich odczytać. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie, a przed oczami robiło się ciemno.
- Elena, na pewno z tobą w porządku? - Stefan chwycił mnie w talii, kiedy nieco zwolniłam.
Skinęłam głową.
- Tak... po prostu jestem już wykończona, nadal jestem człowiekiem, nie zapominaj. - Posłałam mu ciepły uśmiech.
Przez resztę drogi panowała cisza. Nasze kroki skutecznie tłumił kremowy dywan, którym usłana była cała podłoga. Nie zwracałam uwagi na obrazy wiszące na ścianach, na egzotyczne kwiaty stojące w wielkich donicach. Umiałam myśleć tylko o tyle mojej głowy pulsującej tępym bólem, jakby ktoś na nowo i na nowo walił mnie w czaszkę młotkiem.
Zarejestrowałam tylko, że weszliśmy do bardzo jasnego pomieszczenia. Zmrużyłam oczy przed światłem. Po chwili, gdy moje oczy się przyzwyczaiły, zobaczyłam na podłodze dziewczynę o blond lokach i ostrych rysach twarzy. Z jej gardła ściekała krew, oczy były puste. A więc Lilly mamy z głowy. Dookoła leżało jeszcze kilka osób, głównie mężczyzn. Pośrodku pokoju, przy stercie drewna, które zapewne kilka godzin wcześniej było ładnym, jasnym biurkiem, stał Matt w podziurawionej koszulce. Na jego twarzy pojawiła się ulga, gdy nas zobaczył.
Po chwili do pokoju weszła Bonnie. Ona wyglądała tak samo jak przed wejściem do tego wielkiego domu. Nienagannie wyglądająca bluzka, żadnych śladów krwi czy ran. Zaraz za nią pojawił się Damon. Odetchnęłam, czując, jak z piersi spada mi ciężar. Nawet nie wiedziałam, ze się o niego martwiłam. To już chyba weszło mi w nawyk, tak jak oddychanie.
Wampir podszedł do mnie szybko i mocno mnie przytulił. Już nie pamiętałam, że byłam na niego zła jeszcze dzisiaj rano. Nie pamiętałam, że przecież się rozstaliśmy, a ja potrzebowałam czasu. Nic innego się nie liczyło. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi i zacisnęłam dłonie na jego koszulce, poddając się poczuciu bezpieczeństwa, które zawładnęło moim ciałem. Przymknęłam oczy i wciągnęłam do nosa zapach Damona.
Jego dłoń powędrowała w moje włosy. Jęknęłam cicho, gdy dotknął mojej rany. Zaczęłam szybciej oddychać i zacisnęłam zęby. Wyczułam, jak jego ciało całe się spina.
- Elena? To twoja krew? - zapytał. W jego głosie można było dosłyszeć strach, ulgę, dumę. Wszystko naraz.
Niemal niezauważalnie skinęłam głową. Damon odsunął mnie od siebie i spojrzał z niedowierzaniem na Stefana.
- Dlaczego do cholery jej nie pomogłeś?! - wrzasnął, po czym po czym posadził mnie na podłodze, pokładając moja głowę na swoich kolanach. Przegryzł swój nadgarstek i przyłożył mi go do ust. Bez protestu zaczęłam przełykać jego krew o metalicznym smaku.
- Powiedziała, że wszystko jest w porządku - odwarknął. Przymknęłam oczy.
- Stefan, ty ułomny idioto! Ona ledwo chodzi! To jest Elena, nie znasz jej?! - krzyczał, cały czas przyciskając dłoń do moich ust. - Jakby oderwali jej rękę też by powiedziała, że nic się nie stało, żeby nikogo nie martwić i upewnić się, że reszcie nic nie jest!
- Damon, Elena pewnie straciła trochę tej krwi, jeżeli nie chcesz jej przemienić to wystarczy. - Do rozmowy stanowczo wtrąciła się Caroline. Sekundę później Damon wstał i wziął mnie na ręce.
- Nazywać się twoim bratem, Stefan, to największa obelga - warknął. Jeszcze tyle zdołałam usłyszeć zanim zasnęłam.

*********************************************************************************

Cześć Kochani!
Na wstępie bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu nie chcę pisać jak nie mam weny, bo wtedy wychodzi naprawdę ogromny chłam, a nie chciałabym opublikować Wam byle czego.
Potem wszystkich maturzystów chciałam zapewnić, że trzymam kciuki :)
Proszę o komentarze, im ich więcej, tym mam więcej chęci na pisanie a to oznacza rozdział szybciej :D
Pozdrawiam Wampirki, jeszcze raz przepraszam i całuję <3


19 komentarzy:

  1. dodaj do drugiego opowiadania anonima bo chcę skomentować i nie mogę pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow Bosski rozdzila! Damon jak zawsze troszczy sie o swoja elenka i mam nadzieję ze znów będą razem <3 oni musza byc razem i zeby w koncu ta cassie dala im spokój zycze bardzo duzo weny;*
    ~Adela

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    No i jest! Bardzo fajny rozdział, widać, że Damon i Elena są sobie przeznaczeni, może powinnaś pozwolić im do siebie wrócić? Byłoby cudownie "zobaczyć" ich jak do siebie wracają. :-)
    Pozdrawiam gorąco! Buziaczki :-*

    PS. Zapraszam do mnie na nowy rozdział na
    becauseofyoudelena.blogspot.com
    mam nadzieję, że zajrzysz!

    OdpowiedzUsuń
  4. No w koncu ! Cudownie < 3 Damon mrrrr, jezu... brakuje mi slow !

    PS: Zapraszam na 50 i już ostatni rozdział na moim blogu http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa w koncu cos dodalas.. Co ja mowie to nie jest cos to jest Mega :) masz talent i nie zrezygnuj z tego ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz kiedy planujesz wrzucić następny rozdzil?;*
    Niemoge sie doczekac chce delene razem;*
    Życzę weny:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia kiedy :/ Jak na razie jeszcze nie zaczęłam pisać, muszę uczyć się na wszytskie poprawy i teraźniejsze sprawdziany, chciałabym wyjść z 2 z biologii i 3 z matematyki i chemii, także dużo pracy przede mną ;D
      Pozdrawiam cieplutko <3

      Usuń
  7. Co z elena i damonen rozdzila swietny tylko mialam nadzieje ze damon zrobi cos yej swojej cassie... Czekam dawaj szybko nn:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Kochana!
    Rozdział jest jak zwykle cudowny! Tyle się działo, że to chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów na tym blogu :3 Świetnie opisałaś te całe wejście do siedziby Podróżników i tą walkę, która jednym słowem była epicka! Hah, Elena jak to ma w zwyczaju, znowu ma gdzieś swoje bezpieczeństwo i zdrowie, ale to u niej jest na porządku dziennym ;) Chociaż przyznam, że Stefan zachował się nieodpowiedzialnie. Uwierzył jej, choć doskonale wiedział, jaka Elena jest. Na szczęście Damon nie był taki głupi i od razu zareagował ♥ co Elena by bez niego zrobiła? No właśnie! Niech ona da sobie już spokój i mu wybaczy. Ja tu oczekuję wielkiego powrotu Deleny, szczególnie po piątkowym odcinku ♥
    Tak więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Nie pozwól nam długo czekać ;**
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
    #Aleksandre

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow ŚWIETNY!! Kiedy następny?;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię czytać to, co piszesz, oj lubię :* Damon taki cudny!! Czekam na nowy :) u mnie rozdział 9. Wpadnij w wolnej chwili :p
    to-hell-with-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny blog:) i Czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, kochana ;* Zacznę od przeprosin za to, że dopiero teraz komentuję, przykro mi, że nie mogłam wcześniej przeczytać tej wspaniałej notki. Nie wiem jak ty to robisz, ale twoje rozdziały zawsze pozwalają mi się zrelaksować, pięknie wszystko opisujesz i naprawdę przyjemnie się czyta twoją twórczość ❤ Elena jest mega odważna i podziwiam ją za jej waleczność. Mimo że oberwała to i tak potrafila sie podniesc i wmawiac wszystkim, że nic jej nie jest. Twarda dziewczyna, ale nie dziwię się Damonowi, że się mu to nie spodobało xD Uwielbiam jego opiekunczosc ^^ To słodkie, że nawet jeśli Elena byla na niego zła i zażyczyla sobie przerwy to i tak są blisko siebie :3 Oni w ogóle są idealni i świetnie opisujesz łączącą ich relację. Mam nadzieję, że Elena wkrótce przestanie się na niego gniewać. Już się nie mogę doczekać nn ;3 Niech wena będzie z tobą! ;*
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero co wrociłam z kilkudniowej wycieczki, nie mam pojęcia jak mi to pójdzie. Połowa jest napisana, ale jednak muszę się trochę pomęczyć z tym rozdziałem, żeby nie wyszedł kiepsko :/ Przepraszam Kochani, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Lecę czytać twojego bloga, Delena-kocham, więc pewnie się wciągnę :)

    http://love-is-a-weakness.blogspot.com/2015/06/rozdzia-10-ponoc.html chciałabym cię zaprosić na mojego bloga oraz do przejrzenia nowego rozdziału :) Byłabym bardzo wdzięczna za zostawienie komentarza, albo zaobserwowanie bloga.
    xoxo
    Elena

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezusiczku, ile mam do nadrobienia! Dobrze, że wakacje idą ^^. Tymczasem zapraszam na nowy rozdział ;) cold-blue-fire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Archiwum