poniedziałek, 4 stycznia 2016

Informacja!

Na wstępie chciałam poinformować, że nie wiem, kiedy zacznę kontynuować bloga. Oba, które zaczęłam o pamiętnikach, popchnęłam w złym kierunku, skupiając się bardziej na miłosnych relacjach głównych bohaterów zamiast na akcji i wątkach. Mówiąc szczerze, nie podobają mi się te historie. Mimo że na oba blogi o Delenie mam fabułę, nie wiem, co z tym zrobię. 
Popełniłam dużo błędów na tych blogach, ale mam nadzieję, że kiedyś się przemogę i tu wrócę. 
Jednak zaczęłam ostatnio prowadzić bloga na podstawie serialu „The 100”. Postaram się nie iść tą samą drogą i skupię się na wydarzeniach, na akcji, a dodatkiem będą sceny miłosne, czyli zupełnie inaczej, niż było dotychczas. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, zapraszam: 


Pozdrawiam, być może do „napisania”. :)

wtorek, 22 września 2015

Rozdział Trzydziesty Czwarty

Weszłam do sypialni i odetchnęłam. Na łóżku leżał Damon z głową w poduszce, jak zwykle w samych czarnych bokserkach. Podeszłam do niego i przejechałam opuszkami palców wzdłuż jego kręgosłupa, wyczuwając, że delikatnie zadrżał. Usiadłam na niego okrakiem, zaczynając delikatnie masować spięte mięśnie ramion i pleców. Mruknął cicho z zadowoleniem, a ja delektowałam się możliwością dotykania jego perfekcyjnego ciała.
Wiedziałam, że teraz tych momentów będzie mniej. Nie spodziewałam się tego, co powiedziała mi Jenna. Jeszcze dzisiaj popołudniu cieszyłam się, że po tylu problemach nareszcie odnalazłam spokój i szczęście u boku Damona. Wyobrażałam sobie siebie za kilka miesięcy, wybierającą college wraz z Caroline i Bonnie, a tutaj wszystko szlag jasny trafił. Będę musiała zastanowić się, co teraz zrobić. Nie chciałam nikomu nic powiedzieć, bo wyjdzie jak zawsze. Każdy będzie coś robił, każdy będzie miał ważne zadanie, a krucha Elena zostanie odsunięta na bok. Nie tym razem.
Myślałam, że Damon zasnął, więc delikatnie położyłam się obok niego i owinęłam kołdrą. Pogłaskałam go po policzku i przejechałam palcem po jego wargach, które rozchyliły się pod moim dotykiem.
– Elena, kto przyszedł? – wymruczał, obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie. A jednak nie spał. – Chciałem zaczekać na ciebie z kąpielą, ale trwało to trochę dłużej niż myślałem.
Zagryzłam wargę i zastanawiałam się, czy powiedzieć mu prawdę. Sama nie chciałbym być okłamywana w tak ważnej sprawie, ale z drugiej? Co będzie, jak Damon natknie się w nocy na Jennę?
– Nie zgadniesz. Jenna przyjechała w odwiedziny. – Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. – I powiedziała coś, co prawdopodobnie zburzy tak uwielbiany przez nas spokój.
Zmrużył powieki i mocniej zacisnął dłoń na moim biodrze. Widziałam, jak szczęście w jego jasnoniebieskich tęczówkach znika, a pojawia się niepokój.
– Elena? Co się do cholery stało?
Przymknęłam oczy i powróciłam do poprzedniej godziny.

Posadziłam roztrzęsioną Jennę na kanapie i opatuliłam ją ciepłym, białym kocem. Nie miałam zielonego pojęcia, co się dzieje, a nie chciałam na nią naciskać. Już dawno powinnam ją odwiedzić w Nowym Jorku, dowiedzieć się, czy wszystko w porządku. Jednak moja urażona duma nie pozwalała mi na to. Byłam rozczarowana, że gdy tylko skończyłam osiemnaście lat, ciocia spakowała torby i wyjechała bez słowa pożegnania. Nawet mi nic nie powiedziała. Zostawiła liścik Jeremiemu i to on przekazał mi złe wieści.
– Co się stało? – zapytałam po kilku minutach, widząc, że Jenna trochę się uspokoiła i wypiła całą herbatę z ziół, które dostałam od Bonnie. Wszystkie przechowywałam w plastikowych pudełkach z napisami, które do czego służą. Nie mogłam zrozumieć, jak Bon zapamiętała to wszystko.
– Oni nie dają mi spokoju – oznajmiła. Zagryzła wargę i spojrzała na mnie przepraszająco. – Naprawdę nie chcę, żeby coś ci się stało, ale już nie wiem, co robić.
– Jenna... O czym ty mówisz? – Zdenerwowana ściągnęłam brwi i splotłam ręce na kolanach.
– Pisali do mnie listy, grozili mi, że jak nie skontaktuje ich z tobą i twoimi przyjaciółmi, to na rozmowie się nie skończy. – W jej oczach zaczęły pojawiać się łzy.
Przysunęłam się do niej i położyłam rękę na jej dłoni.
– Kto?
– Nie przedstawili się. Mówili o sobie Podróżnicy.
Zamarłam. W pierwszej chwili miałam tysiąc myśli na sekundę. Jak znaleźli Jennę? Czego do niej chcieli? Dlaczego ją zastraszali zamiast przyjść do nas? A potem uświadomiłam sobie, że przecież minął już tydzień, od kiedy nie żyją. Ale... Jak wplątała się w to wszystko Jenna?
– Ciociu... – Nie wiedziałam, jak jej to wszystko wytłumaczyć, nie używając słowa wampir, zemsta i śmierć. Musiała zauważyć moje wahanie, bo spojrzała na mnie zdenerwowana i szepnęła:
– Eleno... Chyba powinnam zacząć od początku.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
– Nie wyjechałam dlatego, że uznałam, że sobie poradzisz. Nie zostawiłabym was, przecież wiesz. – Ścisnęła moją dłoń palcami i pogładziła kciukiem jej wierzch. – Alaric powiedział mi o wampirach. O wilkołakach. Na początku nie chciałam w to wierzyć, więc opowiedział, co spotkało ciebie i Stefana. I Caroline. I Bonnie. On nie mógł tego wymyślić. Strasznie się wystraszyłam, więc wyjechałam. Jak wyobraziłam sobie, co Damon mógłby ze mną zrobić, czy cały ten Klaus, czy... czy ktokolwiek jeszcze tam był... Mój instynkt samozachowawczy wziął górę.
Siedziałam jak sparaliżowana, nie wiedząc, co myśleć. Jak Rick mógł zrobić coś tak bezmyślnego?! I w dodatku nic mi nie powiedzieć? Zawrzała we mnie złość, miałam wrażenie, że z każdą sekundą gromadzi się jej więcej i więcej, aż w końcu wybuchnę.
– Nie mam ci za złe, że mnie okłamywałaś. Ale, proszę, nie miej mi za złe, że ja wyjechałam – szepnęła tak cicho, że z ledwością ją usłyszałam. Skinęłam głową. – Ostatni liścik z pogróżkami wysłali mi wczoraj. – Zmieniła temat.
To się nie dzieje. Nie dzieje. Wplotłam palce we włosy i pokręciłam głową. To się nigdy nie skończy. Skoro Jenna dostała liścik wczoraj, to znaczyło, że Podróżnicy wcale nie zostali przez nas wybici. W takim razie byliśmy w ogromnym niebezpieczeństwie. 

***************************************************************************

A więc takie krótkie. Nie chcę Was znowu przepraszać, bo wiem, że następny rozdział szybko się nie pojawi. Już nie chodzi o samą winę (dziękuję wszystkim, którzy próbowali m pomóc), ale o to, jestem w trzeciej gimnazjum i mam tyle nauki, że ni potrafię nawet znaleźć czasu na odpoczynek. Nie oznacza to jednak, że bloga porzucam. Co to, to nie! Zaczęłam poprawiać pierwsze rozdziały, które, powiedzmy sobie szczerze, dobrze nie były, Trzymajcie się, kochani! 

piątek, 28 sierpnia 2015

Informacja

Kochani, wiem, że czekacie na rozdział, i wiem, że nie dodaję nic bardzo długo na żadnym blogu, ale po prostu mam taki zanik weny, że już nie wiem, co z tym zrobić. Próbuję pisać, naprawdę, codziennie siadam do komputera i próbuję coś skrobać, ale to wygląda jak wygląda i nie chcę tego publikować. Staram się, przysięgam, to nie jest tak, że od miesiąca nic nie robię w sprawie blogów :/ Mam nadzieję, że zrozumiecie, Zróbmy tak, że jeżeli przez kolejny tydzień wena nie wróci, to dodam króciutki rozdziały, żeby coś było, ale na pewno nie będą one dobre. 
Przepraszam Was mocno, a jeżeli ktoś wie, co zrobić, żeby wena wróciła, błagam, dajcie mi znać. Pozdrawiam Kochani. 

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział Trzydziesty Trzeci

Weszłyśmy z Caroline i Bonnie do pensjonatu, zmęczone po kolejnych ośmiu godzinach w szkole.
- Nienawidzę tego gnojka Blacka, jak zwykle musiał zadać tysiąc stron do uzupełnienia w domu! - Wzburzona Care rzuciła czarną, skórzaną torbę na stół i opadła na kanapę obitą czerwonym pluszem.
- Od miłości do nienawiści jeden krok, jestem pewna, że w drugą stronę też to działa. - Puściłam wampirzycy perskie oko i usiadłam obok niej, wyciągając przed siebie nogi.
- No właśnie, Care, może pociąga cię gruby, siwy i śmierdzący Black, a nam chcesz zamydlić oczy - stwierdziła wesoło Bonnie. - Idę zrobić obiad, w końcu dzisiaj moja kolej. - Westchnęła głośno i stała chwilę z nadzieją, że któraż zaproponuje jej pomoc, jednak nie doczekawszy się tego, przewróciła czarnymi oczami i zrezygnowana poczłapała do kuchni.
Oparłam głowę na ramieniu przyjaciółki i ziewnęłam przeciągle. To był ostatni dzień - powtarzałam sobie, ale myśl, że za dwa dni znowu będę musiała siedzieć w ławce, nie nastrajała mnie optymistycznie.
Wszystkie dni wyglądały tak samo. Wstawałam o szóstej rano, szłam do szkoły, wracałyśmy do pensjonatu, jedna z nas robiła obiad, odrabiałyśmy lekcje, dziewczyny wychodziły, wracał Damon, z którym spędzałam resztę dnia, a później szłam spać. I tak codziennie.
I w końcu nastał ten cudowny dzień zwany piątkiem, dzięki któremu wszystko wydawało się lepsze. Słońce cieplejsze, śmiech bardziej beztroski, niebo bardziej błękitne.
- Zrobiłam spaghetti, możecie przyjść zjeść! - Wołanie Bonnie z kuchni wyrwało mnie z chwilowej drzemki.

***

- Zrobione! - zawołałam szczęśliwa, uzupełniając ostatnią rubrykę w zeszycie do biologii. 
- Czekają nas dwa dni wolnego. Nie mam najmniejszego zamiary wychodzić z łóżka - westchnęła rozmarzona Caroline, przygryzając czubek zielonego długopisu. Ze spiętego koka wysunęło się jej kilka pasemek, które teraz okalały jej okrągłą twarz. - No chyba, że zgodzicie się na imprezę. - Spojrzała na nas wyczekująco.
- Nie wiem, Care... Naprawdę chciałabym odpocząć - mruknęła niezadowolona Bonnie, pakując swoje zeszyty do ciemnozielonego plecaka. - Raczej nie mam nastroju na kolejne przebieranki, makijaż i nieprzespaną noc. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Niech wam będzie. Ale... Zrobimy babski wieczór.
- Caroline, chcemy odpocząć - zaśmiałam się, wstając i odprowadzając obie dziewczyny do wyjścia.
- Jutro dam ci znać, czy zmieniłam zdanie.
Cmoknęłam obie w policzek i zamknęłam za nimi ciężkie, dębowe drzwi.
Ze spokojem sprzątnęłam z ciemnobrązowego stolika zeszyty i książki, po czym poszłam wziąć rozgrzewający prysznic.
Pozwoliłam sobie na przymknięcie oczy i rozkoszowanie się gorącymi kropelkami wody, spływającym po moim ciele. Mimo wszystko naprawdę bardzo się cieszyłam tym, że na powrót mogłam chodzić do szkoły, zakuwać całe noce i organizować tematyczne imprezy razem z zarządem szkoły, a nie zastanawiać się, czy aby na pewno przeżyję następny tydzień. Nie mogłam przypomnieć sobie czasu, w którym czułam się tak normalnie jak teraz.
Pisnęłam wystraszona, czując na sobie silne, zimne dłonie.
- To tylko ja - wymruczał mi Damon do ucha, sugestywnie przesuwając ustami po moich ramionach.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w jego stronę. Nie miałam nawet sekundy, żeby coś odpowiedzieć, gdyż wargi wampira opadły na moje. Odruchowo przymknęłam oczy i wplotłam dłonie w jego kruczoczarne, mokre włosy.
- Idę jutro na babski wieczór z Caroline i Bonnie - szepnęłam, odsuwając się na chwile i robiąc głęboki oddech. - Nie będzie mnie na noc.
- Niee... Elena, zostań - poprosił, opierając swoje czoło o moje. Cmoknęłam go w nos i zachichotałam.
- Dzisiejszą noc jestem cała twoja. - Wspięłam się na palce i mocno go pocałowałam. Od razu poczułam jego dłonie na biodrach. Popchnął mnie delikatnie, przyciskając do zimnej ściany. Uśmiechnęłam się w myślach i pozwoliłam mu pogłębić pocałunek. Zdecydowanie lepiej jest, kiedy nie nękają nas problemy.

***

Zbiegłam po schodach na dół, słysząc niecierpliwe pukanie do drzwi. Kto niosło o dziesiątej wieczorem? Opatuliłam się mocniej czarną (a jakżeby inaczej) bluzą Damona i otworzyłam. Stanęłam jak słup soli, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Co... Co się do cholery dzieje?
Na progu stała zapłakana i roztrzęsiona Jenna. W blond włosach z rudymi przebłyskami znajdowało się kilka brązowych i czerwonych liści. Na zaczerwienionych od zimna policzkach był czarno-szary ślad po łzach zmieszanych z tuszem. W zielono - niebieskich oczach czaił się taki strach, że aż zrobiło mi się słabo.
- Pomóż mi - szepnęła błagalnie, patrząc mi w oczy. - Błagam, pomóż mi. 

***************************************************************************


Rozdział króciutki i nijaki, ale chciałam jakoś wejść w następny etap opowiadania, więc musicie mi to wybaczyć <3 Postaram się dodać następny w przeciągu dwóch tygodni. Pamiętajcie, że każdy najmniejszy komentarz, nawet typu "fajne", motywuje do dalszego pisania <3 Trzymajcie się, do "napisania" ;*

czwartek, 30 lipca 2015

Informacja

Kochani, w ogóle nie mam weny, żeby napisać ten rozdział. Dajcie mi jeszcze trochę czasu, myślę, że ok. dwóch tygodni :) Kocham Was mocno, pozdrawiam <3

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział Trzydziesty Drugi

Gdy zegar wybił pierwszą w nocy, zaczęłam się denerwować. Nie odbierał telefonu, nie odpisał na sms-a, gdy zapytałam, czy wszystko w porządku. Damon był wampirem, ale po ostatnich kilku miesiącach wiedziałam, że to nie wystarczy, żeby przeżyć. Nawet nieśmiertelni powinni bać się o swoje życie, bo nigdy nie wiadomo, jakie niespodzianki szykuje dla nas los. Za oknem padał deszcz, przesłaniając wszystko wokół. Stukałam nerwowo paznokciami o parapet i co chwila wyglądałam przez zabrudzoną szybę pokoju Damona, czy przypadkiem wampir nie znalazł drogi powrotnej do domu.
W końcu straciłam cierpliwość. Przebrałam się w jeansy i bluzę, założyłam kurtkę przeciwdeszczową i po upewnieniu się, że wzięłam ze sobą komórkę i klucze, wyszłam z pensjonatu. Na dworze uderzyła we mnie fala zimna, jakbym zanurzyła się w lodowatej wodzie. Narzuciłam na głowę kaptur, wcisnęłam ręce do kieszeni i ruszyłam przed siebie. Zmrużyłam powieki, chroniąc oczy przed kaskadą kropel spadającą z ciemnego nieba.
Gdy weszłam między drzewa, zadrżałam. To, co w dzień było po prostu drzewami, teraz zamieniło się w macki, próbujące po mnie sięgnąć. Wiatr targał gałęziami na prawo i lewo, jakby irytował się, że jestem za daleko. Przyspieszyłam kroku, modląc się w duchu o szybkie odnalezienie Damona. Wszystko dookoła szeleściło złowroga, słyszałam każde uderzenie i każde puknięcie, jakbym nagle miała wampirzy słuch. Szkoda, że mój wzrok tak nie działał, bo jedyne, co widziałam, to zarysy szalejących drzew.
Chłód przenikał mnie do szpiku kości. Zaczęłam myśleć o zachowaniu Damona po rozmowie o Cassandrze. Miałam wrażenie, że w jakiś sposób go to zabolało albo uraziło. A może po prostu chodziło o to, że się przede mną otworzył, chociaż minimalnie. Zazwyczaj chował się za siecią ironii i arogancji, próbując ukryć swoje uczucia i myśli. Nie lubił okazywać, że jest szczęśliwy albo zraniony, bo bał się, że ktoś może obrócić to przeciwko niemu. Taki po prostu był Damon. Wyznawał ideę, że uczucie to nie jest nic dobrego. Zmieniło się to tylko w stosunku do mnie. Cóż... W stosunku do Cassie chyba też. Nie kochał jej, ale w jakiś sposób mu na niej zależało.
Po kilkunastu minutach drogi stwierdziłam, że raczej go tutaj nie znajdę, a przy okazji zamarznę albo się zgubię, gdy odejdę zbyt daleko od głównej ścieżki. To byłaby bardzo upokarzająca śmierć, zważając na to, ile już przeszłam i ile trudności pokonałam.
Błyskawicznie obróciłam głowę w prawą stronę, gdy usłyszałam ciche mruczenie. W oddali dostrzegłam zarysy dwóch postaci splecionych w uścisku. Deszcz siekający z góry rozmazywał wszystko, co widziałam, więc zdałam się na słuch. Wciągnęłam głośno powietrze, gdy do moich uszu dobiegł cichy, kobiecy jęk bólu.
Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę. Wydawało mi się, że to Damon ukazał swoje oblicze wampira. Napastnik podniósł głowę, ale przez ciemność i deszcz nie byłam w stanie dostrzec, czy to na pewno mój chłopak. Trochę mi ulżyło, gdy postać przegryzła sobie nadgarstek, a potem przytknęła go do ust ofiary. Niewiele wampirów przejmowało się ludzkim życiem i zazwyczaj wypijało krew do ostatniej kropli.
Stałam jak słup soli, niepewna, co powinnam zrobić. Z jednej strony było serce, które zaczęło wybijać szaleńczy rytm i kazało mi uciekać, schować się przed niebezpieczeństwem będącym tak blisko mnie, instynkt samozachowawczy był tego samego zdania. Ale z drugiej strony było dziwne przeczucie, że to Damon. Taki szósty zmysł, a po pół godzinie szukania go i zamartwiania się nie potrafiłabym teraz odejść.
Gdy ofiara zrobiła kilka kroków w głąb lasu, zapewne kierując się do domu pod wpływem hipnozy, napastnik zrobił kilka kroków w moją stronę. Miał szerokie barki i był wysoki, co działało na moją korzyść, gdyż bardzo przypominał sylwetkę Damona. Postać zaczęła się do mnie zbliżać, a ja dalej wytrwale stałam i wyzywająco unosiłam podbródek.
- Eleno? - Damon. Całe szczęście, że to on. - Co tu robisz? Wiesz, która jest godzina?
Prychnęłam i z niedowierzaniem spojrzałam na Damona.
- Nie, nie wiedziałam. Szukałam cię przez pół godziny w deszczu po lesie, żeby się zapytać. - Zadrżałam, gdy zawiał wiatr i zsunął mi z głowy kaptur. Włosy, do tej pory chronione przed deszczem, nagle zamieniły się w kapiące wodą strąki. Nie zadałam sobie trudu ponownego zakładania kaptura - już było za późno.
Damon wyglądał na lekko niepewnego tego, co powinien zrobić. Zmrużył oczy i zagryzł dolną wargę, nie spuszczając ze mnie przeszywającego spojrzenia. Czarne kosmyki mokrych włosów opadały mu na czoło, krople spływały po jego prostym nosie wprost na zaciśnięte wargi, żeby stamtąd przedostać się na brodę, gdzie mieszały się z pozostałą tam krwią i zabarwiały na czerwono.
- Chodź do domu - poprosił, podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie. Poczułam znajomą woń whisky i perfum Damona. - Nie chcę, żebyś zamarzła.
Bez uprzedzenia chwycił mnie pod zgięciem kolan jedną ręką i podniósł. Pisnęłam cicho i mocno owinęłam rękami jego szyję. Wtuliłam twarz w koszulkę wampira i zacisnęłam powieki, wiedząc, co za chwilę mnie czeka. Nagle lodowate powietrze uderzyło mnie w twarz, wiatr rozwiał włosy a ja czułam się, jakby wciągał mnie jakiś wir. Żołądek zacisnął się w supeł, podczas gdy Damon w wampirzym tempie wracał do domu. Nienawidziłam tego. Już po kilku sekundach robiło mi się niedobrze i kręciło się w głowie.
Tak samo szybko jak się zaczęło, tak się skończyło. Damon postawił mnie na podłodze w korytarzu, tuż obok potężnych drzwi wejściowych w pensjonacie. Gdy rozbłysło światło, które włączył wampir, zobaczyłam, że jego biały t-shirt przód ma cały ubrudzony krwią.
Zadrżałam z przyjemności, gdy ciepłe powietrze mnie otuliło, pozwalając się ogrzać. Już otwierałam usta, żeby odezwać się do Damona, ale wampir zniknął. Westchnęłam ciężko i zrezygnowana poczłapałam po schodach na górę, mocząc po drodze całą podłogę.
Sypialnia Damona była pusta, więc skierowałam się do jego łazienki, prowadzona cichym szumem puszczanej wody. Po drodze zdjęłam z siebie mokrą kurtkę, bluzę i spodnie, po czym rzuciłam je w kąt. Marzyła mi się ciepła kąpiel, najlepiej taka, która nigdy by się nie skończyła.
Damon stał przed lustrem w samych spodniach i zmywał resztki krwi z szyi. Widok jego nagiego torsu, mięśni na plecach i ramionach i spowodował szybsze bicie mojego serca. Biała wanna stojąca pod ścianą była do połowy wypełniona spienioną wodą.
- Wszystko w porządku? - zapytałam w końcu. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na lodowatym ramieniu.
Damon westchnął ciężko i odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc:
- Wykąp się, pewnie strasznie zmarzłaś.
Wzięłam głęboki oddech, żeby zachować resztki cierpliwości. Wieczorem było romantycznie i przyjemnie. Wampir zachowywał się tak, żebym czuła się jak księżniczka. Wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy, a ja nareszcie czułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Teraz Damon zaczął budować wokół siebie mur, starając się nie pokazać żadnych uczuć.
Skierował się do wyjścia, kiedy złapałam go za dłoń i z całej siły przyciągnęłam do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyję, czując, jak się rozluźnia. Przystawiłam usta do ucha Damona i szepnęłam cicho:
- Wykąp się ze mną. Nadal pamiętam twoją obietnicę. - Przygryzłam delikatnie płatek jego ucha. Dłonie wampira od razu mocniej zacisnęły się na moich biodrach, przysuwając bliżej siebie. Musnął delikatnie wargami mój policzek, potem brodę, żeby następnie odnaleźć drogę do moich ust.
Jęknęłam cicho, gdy niemal brutalnie zaczął mnie całować, całkowicie pozbawiając tchu. W głowie momentalnie zrobiło mi się pusto, jakby myśli nagle wyparowały, pozostawiając tylko słodkie uczucie namiętności i pożądania.
Zjechałam dłońmi po torsie Damona, badając palcami strukturę jego mięśni, które napięły się pod moim dotykiem. Sprawne ręce wampira badały zachłannie moje plecy, wywołując dreszcze przebiegające po moim kręgosłupie. Ta bliskość między nami, namiętność, powodowała, że czułam się jakbym płonęła. Jakby ktoś wrzucił mnie na stos z nadzieją, że umrę, a płomienie tylko dodały mi sił.
W końcu oderwałam się od niego, wciągając gwałtownie powietrze do płuc. Wargi wampira zjechały na moją szyję, kąsając ją i zostawiając mokry ślad języka na mojej skórze.
W końcu wampir pozbył się mojej mokrej od deszczu bielizny, a ja jednym, sprawnym ruchem rozpięłam mu spodnie i zsunęłam je z jego wąskich bioder wraz z bokserkami. Dyszałam ciężko, gdy Damon przystawił swoje czoło do mojego i owiał mnie słodkim, gorącym oddechem.
- Nienawidzę tego, jak na ciebie reaguję - wydyszał, łapiąc mnie za pośladki. - Tego, że wiesz, jakiej broni użyć przeciwko mnie.
Zachichotałam.
- Każda dziewczyna wie, jakiej broni użyć przeciwko panu, panie Salvatore. Wystarczy tylko pokazać odrobinę seksapilu.
Oblizał seksownie wargi i zmrużył oczy, w których od dawna gościł płomyk podniecenia, zmieniając stalową niebieskość jego tęczówek w ciepły błękit.
- Cóż, ty masz go chyba odrobię za dużo, zważając na to, że tylko tobie nie mogę się oprzeć. - Musnął ustami moje wargi, zaraz wsuwając do nich język. Wplątałam palce w jego włosy i delikatnie pociągnęłam za ich końcówki.
- Mieliśmy się kąpać - szepnęłam prosto w jego usta. Skinął niezauważalnie głową i odsunął się ode mnie, po czym wszedł do wanny. Zrobiłam to samo, czując, jak gorąca woda rozgrzewa te części mojego ciała, których nie udało się rozgrzać Damonowi.
Oparłam się o jego tors i przymknęłam oczy, pozwalając wampirowi na delikatnie muskanie opuszkami palców mojego brzucha. Nie chciałam przerywać tej cudownej ciszy poważną rozmową, ale musiałam się dowiedzieć, dlaczego Damon zachowywał się dzisiaj tak dziwnie.
W końcu wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Co się dzisiaj stało?
Na chwilę zaprzestał swoich ruchów, zaskoczony, ale zaraz je kontynuował.
- Po prostu... Musimy rozmawiać o tym teraz? No wiesz, właśnie TERAZ? - zapytał, muskając wargami mój kark. Zwalczyłam w sobie pokusę poddania się jego słodkim pieszczotom.
- Tak, Damon. Nie chcę, żebyś się ode mnie oddalił. - Nakryłam dłonie wampira swoimi. - Jesteśmy ze sobą, a coraz częściej mam wrażenie, że nie do końca mi ufasz.
- W takim razie się mylisz - szepnął mi do ucha. - Ufam ci bardziej niż kiedykolwiek komukolwiek...
- Ale to nie znaczy, że chcesz mówić mi o wszystkim - przerwałam mu, odwracając się do niego. Zacisnął żeby i czekał na to, co za chwilę powiem. - Od kiedy pijesz prosto z żyły?
Uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Odkąd się rozstaliśmy. Mniej więcej wtedy wróciłem do świeżej krwi. - Oparł dłonie po bokach wanny i chciał wstać, więc szybko usiadłam na jego kolanach, uniemożliwiając mu to.
Wiedziałam, że to, co zamierzałam powiedzieć, musi być dla niego jasne.
- Dopóki nie będziesz zabijał i dopóki nie będziesz robił nikomu większej krzywdy, jestem w stanie to zaakceptować.
Spojrzał na mnie zaskoczony i zdezorientowany, jakbym nagle poprosiła go o zatańczenie lambady.
- Elena... - Przełknął ślinę i zmarszczył brwi, intensywnie o czymś myśląc. - Ta ty, którą znałem kiedyś, w życiu by mi na to nie pozwoliła - wydukał w końcu.
- Ta ja, która kiedyś znałeś, była ze Stefanem. Jedyne, co wtedy musiałam akceptować, to to, że pożywiał się zwierzętach. Teraz jestem z tobą, a ty jesteś inny. Jesteś sarkastyczny, arogancki, wredny, zapatrzony w siebie, uzależniony od alkoholu, a ja właśnie takiego ciebie kocham. - Wzięłam jego twarz w dłonie i zmusiłam go, by spojrzał mi w oczy. - A to, że pijesz krew, jest twoją kolejną cechą. Chcę, żebyś był sobą, żebyś nie czuł się przeze mnie ograniczany albo... - Wzruszyłam ramionami i westchnęłam ciężko. - Po prostu chcę, żebyś czuł się przy mnie dobrze.
Damon w jednej chwili mocno naprał na mnie ustami, jedną dłoń kładąc z tyłu mojej głowy. Z trudem uwolniłam się od jego zachłannych pocałunków.
- Jeszcze nie skończyłam - szepnęłam, oplatając jego szyję ramionami i kładąc głowę na jego ramieniu. - Chcę cię jeszcze zapytać, kim w tym wszystkim jest Cassie. Nie zareagowałeś dobrze po naszej rozmowie w aucie.
Damon oplótł mnie mocno ramionami w pasie i schował twarz w moich włosach.
- Zależy mi na niej. Nie tak jak na tobie - dodał szybko - ale w jakiś sposób zależy. Tak jak na siostrze, której nigdy nie miałem. Nie czuję do niej nic romantycznego, ale... - zamilknął na chwilę, najwyraźniej zbierając się do powiedzenia czegoś, czego nie chciał powiedzieć. - Czuję się źle na myśl, że będę musiał zerwać z nią kontakt. Przywykłem do jej towarzystwa.
Pogłaskałam go po włosach w geście otuchy.
- Wyjeżdża gdzieś?
- Nie... Myślałem, że nie będziesz chciała, żebym z nią rozmawiał. Ba, żebym przebywał z nią w jednym pomieszczeniu.
Zaśmiałam się cicho i jeszcze mocniej go przytuliłam.
- Może jeszcze wczoraj bym tak powiedziała, ale dzisiaj wszystko się zmieniło. Ja też mam przyjaciół, więc nie będę hipokrytką. Chcesz przyjaźnić się z Cassie, nie widzę problemu.
- Boże, Elena, nie poznaję cię - szepnął, na nowo rozpoczynając podróż wargami po szyi, przez brodę do ust. - Gdzie się podziała ta piekielnie zazdrosna dziewczyna?
Musnęłam kilkakrotnie jego wargi swoimi i odszepnęłam:
- Wciąż tu jest. Zrozumiała tylko, że nie ma o co być zazdrosna.
Pocałował mnie mocno, tym razem nie pozwalając mi się odsunąć. Ale niech mnie piorun trzaśnie jeśli kiedykolwiek powiem, że tego chciałam. Przyciągnęłam go do siebie, rozchylając usta i wpuszczając do środka jego zachłanny język. Ogień znów we mnie zapłonął, a w miejscach, gdzie dłonie Damona stykały się z moją skórą, następował wybuch.
Wampir dotrzymał obietnicy i nie pozwolił mi spać caluteńką noc.

Tydzień później

  Drogi Pamiętniku!
  Nareszcie mogę naprawdę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. W moim życiu nie dzieje się nic, czego bym nie chciała. Żadnych pierwotnych, choć nadal jestem ciekawa, o co chodziło z tą hipnozą na Stefanie. Może po prostu Elijah był przejazdem w Mystic Falls wraz z Rebekah, a ta, zazdrosna o byłego kochanka, chciała się zemścić? Rozwiązań jest wiele, ale prawdopodobnie nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie. 
  Katherine też już więcej się nie pojawiła. Aż dziwne, w końcu ona, panienka Pierce uwielbia mieszać w najmniej odpowiednim momencie. 
  Stefan już sobie mnie odpuścił, przeprowadziłam z nim jak najbardziej szczerą rozmowę. Przyznał, że kręci go teraz pewna blondynka z naszego otocznia, a ja nie jestem pewna, czy mówił o Cassie czy o Caroline. Z obiema dziewczynami spędza dużo czasu. Damon stawia na Matta, ale w to wątpię. 
  Tyler znowu zaczął się do nas odzywać. Przeprosił za swoje zachowanie, ale było mu ciężko znowu być wplątanym w te wszystkie nadnaturalne sprawy, mimo że sam jest hybrydą. Obiecał, że jeśli kiedykolwiek będziemy mieć jeszcze problemy, stanie za nami murem. Osobiście wątpię, żebyśmy znów wpakowali się w jakieś niebezpieczeństwo. 
  W szkole idzie mi naprawdę dobrze. Może uda mi się dostać na wymarzone studia i w końcu na poważnie zajmę się pisaniem? Mam taką nadzieję. 
  Z Damonem jestem szczęśliwa jak jeszcze nigdy. Codziennie czymś mnie zaskakuje, nie pozwala, żeby w naszym związku chociaż na chwilę zagościła nuda. Kocham go całym moim sercem, tak mocno, że czasem zastanawiam się, czy to możliwe. 
  Mam nadzieję, że tak już będzie zawsze. 

Całuję,
Elena.

*********************************************************************************

Dzień dobry! :) Rozdział miał pojawić się wczoraj, więc bardzo przepraszam za spóźnienie, ale chciałam wstawić dopracowaną notkę ;D Dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny <3
Jeżeli odnieśliście wrażenie, że to koniec mojej historii... Nic bardziej mylnego! Jeszcze dowiecie się o tym, kto i dlaczego zahipnotyzował Stefana, o co chodziło Katherine, pojawią się kolejne problemy :) I tak za dużo już powiedziałam ;p
Jak mijają Wam wakacje? Mam nadzieję, że dobrze ;*
Proszę o każdy możliwy komentarz, nawet z krytyką, która na pewno pomoże mi poprawić się w pisaniu ;D Pozdrawiam Wampirki <3

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział Trzydziesty Pierwszy

Z każdej strony otaczała mnie czerń, która napierała na mnie coraz mocniej i mocniej, powoli pozbawiając mnie tchu. Cała we krwi próbowałam się ruszyć, ale nie miałam na to sił. Wszystko potwornie mnie bolało, chciałam to skończyć. Spazmatycznie łapałam powietrze, próbując przeżyć. Tylko tyle się dla mnie liczyło, tylko te słowa huczały mi w głowie - chcę żyć. 
Nagle czerń rozpłynęła się, ustępując miejsca bieli. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Nie wiem dlaczego wiał delikatny, chłodny wiatr, skoro nigdzie nie było drzew. Po chwili ciszy i odpoczynku w oddali pojawiła się postać. Nastoletni chłopak o ciemnobrązowych włosach opadających na czoło i ciemnych oczach. Przód koszulki miał cały we krwi, która wylewała się z głębokiego nacięcia na szyi. Jeremy wyglądał dokładnie tak, jak w chwili gdy umierał. Najbardziej przerażające było to, że nie było mi przykro, nie miałam ochoty krzyczeć z rozpaczy - nic z tych rzeczy. 
Chciałam napić się jego krwi. Piekło mnie gardło, jakby ktoś wsadził mi do niego kawałki szkła. Dziąsła mnie bolały, w głowie się kręciło. Wiedziałam, że ulgę przyniesie mi tylko ta ciemnoczerwona, gęsta maź spływająca powoli po szyi i bluzce mojego własnego brata. Zrobiłam krok do przodu, czując narastające we mnie podniecenie. Potem następny, i jeszcze jeden. Chwyciłam go za ramiona i przyciągnęłam do siebie, po czym wciągnęłam do nosa zapach krwi. Zawsze był metaliczny, powodował u mnie odruch wymiotny, ale teraz? Teraz ciecz pachniała słodko jak czekolada. 
Przysunęłam usta do świeżej rany i zlizałam kilka kropel. Na parę sekund moje gardło przestało boleć, krew zadziałała jak balsam, lecz po chwili zaczęło piec jeszcze mocniej niż przedtem. Czułam, jak moje zęby zmieniają się w kły, raniąc dziąsła. Nie czekałam długo. Przebiłam nimi cienka skórę Jeremiego i zaczęłam pić.

***

Zmęczona po ciężkiej nocy pełnej koszmarów, narzuciłam na siebie bluzę i zeszłam na dół. Rana na głowie już się zagoiła, ale czułam się dziwnie. Kręciło mi się w głowie, każdy najmniejszy dźwięk huczał mi w uszach a światło raziło w oczy.
W salonie na kanapie siedział Stefan, czytając jakąś książkę. Usiadłam obok niego.
- Przepraszam, że ci nie pomogłem - wypalił nagle, zamykając książkę i odkładając ją na stół.
- Przestań, nic nie zrobiłeś. Damon przesadził. Nie przejmuj się nim, wiesz jaki jest. - Pocieszyłam go, wiedząc, że wampir będzie niepotrzebnie się obwiniał i robił sobie wyrzuty przez długi czas.
- Miał rację. Dobrze cię znam i powinienem wiedzieć, że nie będziesz stawiać swojego bezpieczeństwa wyżej niż bezpieczeństwo innych, a mimo wszystko ci uwierzyłem - mruknął, obstając przy swoim.
- I za to bardzo ci dziękuję.
the vampire diaries animated GIF Siedzieliśmy chwilę w ciszy, zatopieni w swoich myślach. Jedna z cech, którą bardzo kochałam w Stefanie, to właśnie to, że pozwalał mi samodzielnie decydować o swoim życiu. To była podstawowa różnica między nim a Damonem. Damon uwięziłby mnie, jeżeli chciałabym stanąć do walki razem z nim, jak równy z równym przeciw niebezpieczeństwu. Stefan w końcu by się na to zgodził.
- Jak się czujesz? - zapytał po chwili, kładąc rękę na oparciu kanapy. - Całą noc krzyczałaś przez sen. Strasznie długo spałaś, no wiesz, odkąd przynieśliśmy cię do domu się nie ocknęłaś.
- Miałam dziwnie sny. O piciu krwi, byciu wampirem, nie mam pojęcia dlaczego. - Przetarłam dłonią twarz i ciężko westchnęłam.
- To akurat jest wina mojego brata. - Spojrzałam na niego zaskoczona. - Dał ci za dużo swojej krwi. Baliśmy się nawet, że zacznie się przemiana.
Moje serce na chwilę stanęło. Ja... Wampirem? Ale jak?
- Spokojnie, jakby miała się zacząć transformacja, to w tym momencie byłabyś jedną z nas.
Skinęłam głową. Jeden normalny dzień. Czy proszę o tak wiele?

***

Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. W jeansowej kurteczce narzuconej na bluzkę z długim rękawem nie powinno być mi zimno. Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż, bo umówiłam się z Bonnie i Caroline. Najpierw popołudnie w towarzystwie szampana w domu, a potem wieczór z wódką w Grillu.
Zadrżałam, gdy obok mnie pojawił się Damon. Zlustrował moje odbicie wzrokiem i uśmiechnął się szelmowsko.
- Gdzie się tak wystroiłaś? Masz kogoś na boku? - zapytał, odgarniając mi włosy na jedną stronę. - Mam być zazdrosny?
- Cóż... Jeżeli Bonnie i Caroline się liczą, to tak, jak najbardziej powinieneś być zazdrosny.
Odwróciłam się w jego stronę i zrobiłam krok do tyłu.
- Co się do mnie sprowadza? - zapytałam, starając się być poważna. Mimo koszmarów w nocy miałam bardzo dobry humor.
- Chciałem zaprosić cię na kolację. - Chwycił moje dłonie i delikatnie je ucałował. Zadrżałam, czując gorący oddech wampira na swojej skórze.
- Od kiedy jest pan taki romantyczny, panie Salvatore?
- Jeżeli chcesz, możemy od razu przejść do części, która interesuje mnie najbardziej. - Sekundę później przyciskał mnie do ściany, trzymając dłonie na moich biodrach. Całował moją szyję bez opamiętania, jakby to była ostatnia rzecz, którą zrobi w swoim życiu. Chwyciłam jego twarz w dłonie i odrobinę się zbliżyłam. Widziałam w jego oczach czyste pożądanie i oczekiwanie na rozwój wydarzeń.
- Więc widzimy się o ósmej, panie Salvatore - szepnęłam prosto w jego usta i wyszłam, czując satysfakcję na widok jego zaskoczonej miny.
Zbiegłam po schodach i wsiadłam do auta. Po kilku minutach byłam już pod domem Caroline. Powoli zaczynałam wybaczać Damonowi, że mnie okłamał, ale nie wiedziałam, czy to dobrze. Ale przecież się stara, chce mi wynagrodzić to wszystko, dlaczego mam nie dać mu kolnej szansy?
Pełna sprzeczności weszłam do domu Forbes'ów i skierowałam się po schodach na górę do pokoju Care.
Na łóżku siedziały dziewczyny, zajadając się chipsami i przeglądając kolorowe magazyny.
- Cześć - przywitałam się i rzuciłam na łóżko między nie. - Musicie mi pomóc - powiedziałam prosto z mostu, biorąc kilka chipsów i wkładając je sobie do ust.
- Co jest?
- Damon zaprosił mnie na randkę - jęknęłam, przykrywając twarz poduszką.
- Nie zgodziłaś się, prawda? - zapytała Bonnie, odrzucając gazetkę w bok i patrząc na mnie uważnie. Wiedźma wyczuła, że coś jest z nami nie tak już podczas wizyty w pensjonacie, jak jechaliśmy poinformować wszystkich o akcji na podróżników. - Elena...
- Zgodziłam się.
Caroline westchnęła głośno i wyciągnęła z pod łóżka butelkę szampana. Otworzyła ją, a korek z hukiem wystrzelił i uderzył o sufit.
- Tak się będzie lepiej rozmawiało - poinformowała i wzięła łyk z gwinta.
Opowiedziałam im całą historię o Cassandrze, starając się niczego nie pominąć. Wcześniej nie miałyśmy czasu porozmawiać o tym co działo się w górach, bo wszyscy byli zbyt zajęci bieganiną i przygotowywaniami do wyprawy na podróżników. Wylewałam całą swoją złość i irytację na tą dziewczynę. Caroline co chwilę się wtrącała, żeby bardzo niecenzuralnie nazwać Cassie.
- Co za suka! - wykrzyknęła  na końcu. W pełni podzielałam jej zdanie.
- Elena, on cię zdradził, czego ty jeszcze od niego chcesz? Skoro zrobił to raz, zrobi to po raz drugi! - Bonnie chwyciła mnie mocno za ramię i odwróciła w swoją stronę. Zmarszczyła brwi zacisnęła usta w wąską linię.
- Nie zdradził, tylko oszukał. Jak się całowali, byliśmy już po zerwaniu - oznajmiłam cicho, nie patrząc żadnej z nich w oczy.
- On cię krzywdzi. Nie ważne co robi, nawet jak chce dobrze to wychodzi źle. Po co ci szczęście z nim przez pięć minut, skoro za chwilę znowu będziesz cierpieć? - Bonnie obstawała przy swoim.
- Kocham go.  - Wzruszyłam ramionami. - Nie potrafię bez niego żyć.
- Widziałam go dzisiaj rano, jak pożywiał się w Grillu. Naprawdę chcesz być z kimś, kto ma gdzieś ludzkie życie?
- Zabił? - zadałam podstawowe pytani. Bonnie pokręciła przecząco głową.
- Daj mu jeszcze jedną szansę - poprosiła znienacka Caroline, pakując do ust kolejnego chipsa i uśmiechając się szeroko.
- Myślałam, że jesteś team Stefan. - Od zawsze Care zachwycała się nad związkiem moim i Stefana, powtarzała, że to epicka miłość.
- Tak, ale Damon cię kocha. I nawet jak cię rani - spojrzała bykiem na Bonnie - to nie robi tego specjalnie. Przecież liczą się intencje.
Skinęłam głową.
- Rób jak chcesz, Elena, ale nie dzwoń potem znowu, że z tobą zerwał. - Mulatka miała bardzo poważną minę. Trudno było ją potem trochę rozruszać, ale w końcu się poddała i zaczęła wygłupiać razem z nami.

***

Damon otworzył szklane drzwi i przepuścił mnie przodem. Restauracja była piękna. Na białych stolikach paliły się jasnofioletowe świeczki, uwalniając z siebie aromat kwiatów. Na karmazynowych ścianach wisiały czarno-białe obrazy, przedstawiające tą samą parę w różnych sytuacjach. Z sufitu zwieszały się małe, białe lampy, zalewając wszystko jasnożółtą poświatą. 
Niemal każdy stolik był zajęty przez jakieś małżeństwo lub przyjaciół. W tle słychać było cichą, romantyczną muzykę. Pod dużymi oknami zajmującymi całą przeciwległą ścianę było sporo wolnego miejsca, w którym kilka osób kołysało się w rytm melodii. 
- Dzień dobry. - Podszedł do nas kelner w czarnej koszuli z białą plakietką, na której napisane było imię - Harry. - Mają państwo zarezerwowane miejsce? 
- Tak, nazwisko Salvatore - poinformował Damon, chwytając mnie za rękę. Splotłam nasze palce i uśmiechnęłam się słabo. Wampir naprawdę się postarał z wyborem miejsca na naszą pierwszą oficjalną randkę.
- Proszę za mną. - Kelner zaczął lawirować między stolikami, prowadząc nas w głąb sali. Po chwili skręcił w jakiś korytarz pokryty boazerią, skąd przeszedł na schody prowadzące w górę. Spojrzałam zaskoczona na Damona i zachichotałam, Co on znowu wymyślił?
Wampir uśmiechnął się do mnie, unosząc jeden kącik ust i mrugnął do mnie.
Po chwili kelner Harry wszedł na korytarz i otworzył drzwi. Weszłam za nim i otworzyłam usta ze zdumienia. Byliśmy w przeszklonej sali na wysokości czwartego piętra. W środku stał tylko jeden dębowy stolik obsypany płatkami róż, które pokrywały też niemal całą podłogę. Jedyne światło oprócz świeczek porozstawianych na podłodze to blask księżyca, który nadawał miejscu romantycznego klimatu. Przez okna można było zobaczyć światła miasta.
- Podoba ci się? - szepnął Damon do mojego ucha. Wszystko co usłyszałam dzisiejszego popołudnia od Bonnie wyparowało. Nie obchodziło mnie, że skrzywdził mnie kilka razy. Nie obchodziło mnie, że nadal żywi się krwią prosto z żyły, skoro potrafił się opanować i nie zabić. Co z tego, że był złośliwy i chamski dla innych, skoro tak bardzo starał się naprawić to, co zniszczył?
- Jest pięknie, Damon - odpowiedziałam, zauważając, że kelner wyszedł, zostawiając nas samych. Podeszliśmy do stolika. Płatki róż delikatnie łaskotały mnie w odkryte kostki u nóg.
Wampir odsunął mi krzesło, po czym usiadł naprzeciwko mnie.
- Jak udało ci się znaleźć takie piękne miejsce, Damon? Wątpię, żeby ktokolwiek z Mystic Falls znał tą restaurację, rzadko kiedy wybieramy się poza miasteczko.
Damon nalał do kieliszków czerwone wino i upił łyk.
- To zabrzmi dziwnie, ale w internecie. Kiedyś mi powiedziałaś, że jakbyś miała normalne życie i nie wiedziałabyś o tym wszystkim, to chciałabyś iść na prawdziwą randkę, pamiętasz?
Skinęłam głową, obserwując auta sunące w dole i ludzi, którzy wybrali się w ten chłodny wieczór na spacer.
- Mówiłaś, że marzy ci się kolacja w eleganckiej restauracji, najlepiej stolik przy oknie z ładnym widokiem. Może po uroczej godzinie spędzonej tutaj nasz pocałunek nie będzie pierwszym, a na noc pod gołym niebem w towarzystwie szumu jeziora jest za zimno, ale postarałem się spełnić chociaż jedną twoją zachciankę.
Uśmiechnęłam się, z niedowierzaniem wpatrując się w Damona. Jak to jest możliwe, że to zapamiętał, skoro nawet ja zapomniałam o tej rozmowie? Przecież to było na początku naszego związku.
Ciepło rozlało się po moim ciele, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Szczęście, które mnie ogarnęło, nie miało końca, a mimo to wciąż rosło. Czy to w ogóle ma jakikolwiek sens? Ale czy coś musi mieć sens żeby  być prawdziwe?
- Kocham cię, Damon - szepnęłam, klnąc na stolik, który nas teraz oddzielał. Miałam taką ochotę go pocałować, objąć mocno i już nigdy nie puścić.
- Ja też cię kocham, Eleno - odpowiedział, sięgając ponad stolikiem po moją dłoń.
Czas w restauracji mijał szybko. Ze smakiem zjadłam pyszny stek w polewie owocowej. Muzyka z głośników leciała także w naszej sali, więc po skończonym posiłku Damon porwał mnie do tańca. Udało mu się spełnić jedno z moich marzeń - najprawdziwsza randka. Poczułam się jak normalna dziewczyna, a tego pragnęłam najbardziej na świecie. Nie myślałam o niczym nadnaturalnym, nie martwiłam się o życie przyjaciół, nawet nie pomyślałam o Cassie i mojej chorobliwej zazdrości.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy wychodziliśmy z restauracji i wsiadaliśmy do niebieskiego camaro Damona. Cały czas zaciągałam się jego zapachem wydobywającym się ze skórzanej kurtki wampira, którą miałam na sobie.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał, odpalając samochód. W jego oczach gościła radość, a to był tak fantastyczny widok, że nie mogłam spuścić wzroku z chłopaka. Damon tak rzadko był naprawdę szczęśliwy, więc świadomość, że ja mogę sprawić, by był, napawała mnie dumą.
- Wspaniale, Damon, dziękuję. - Położyłam rękę na jego dłoni. - Wiesz, chciałabym usłyszeć tą historię z Cassie.
Spojrzał na mnie zaskoczony i widziałam, że zacisnął zęby.
- Spokojnie, po prostu jestem ciekawa. Wybaczyłam ci to, że mnie okłamałeś. Zresztą po tak cudownym wieczorze nie mam wyboru, prawda?
Uśmiechnął się z ulgą i skinął głową.
- Poczekaj, aż przyjedziemy do domu. Mam jeszcze w planach wspólną kąpiel i nieprzespaną noc. - Poruszył zabawnie brwiami, a ja zachichotałam. - Więc co chcesz wiedzieć o Cassandrze?
- Wszystko - odparłam bez wahania.
- Po naszym zerwaniu pojechałem do domu. Wkurzony nakrzyczałem na Caroline, potem ty przyszłaś, więc ja wyszedłem. Nie miałem zamiaru jechać do Grilla, gdzie twój przyjaciel od siedmiu boleści...
- Matt - przerwałam mu. - Po prostu Matt.
- Gdzie Matt przesłuchiwałby mnie, albo przyszedłby Rick i zaczął gadać jakieś bzdury. Pojechałem za miasto do baru "U Robyn". Tam zalewałem smutki w alkoholu. Tyle czasu się o ciebie starałem... Nie ważne. Byłem głodny, chciałem odreagować, więc stwierdziłem, że zapoluję. Cassanra wydawała się być w miarę okej. No wiesz, ładnie pachniała, była sama, nie wyglądała na kogoś, kto wie o istnieniu wampirów.
- Nieomylny Damon się pomylił - zachichotałam.
- Za chwilę może mi się pomylić hamulec z gazem, spowoduję wypadek i przeżyję, a ty umrzesz w straszliwych męczarniach za karę. - Z uśmiechem na ustach przyspieszył.
- Nie boję się ciebie - stwierdziłam, hardo patrząc mu w oczy. - Mów dalej.
- Jak się do mnie przysiadła, pomyślałem, że jednak tego dnia spotkało mnie coś miłego. Nie musiałem się wysilać, żeby ją zjeść. Ale... Ona nie próbowała ze mną flirtować jak wszystkie dziewczyny. Cały czas pytała co mi jest, dlaczego jestem smutny. Teraz wiem, że próbowała wyciągnąć ode mnie informacje, ale wtedy... Wydawała mi się po prostu miła. W końcu jej powiedziałem. Wszystko. O mnie i o tobie, o Stefanie, o Ricku, o mojej przeszłości, o problemach... A ona słuchała. Nie przerywała mi, po prostu pozwoliła się wygadać i chciała mi pomóc. Po kilkunastej z rzędu kolejce burbona ją pocałowałem. W miarę szybko dostaliśmy się do jednego z pokoi. - Nie patrzył na mnie, gdy o tym mówił. Zaciskał obie ręce na kierownicy i nie spuszczał oczu z drogi. - Dość szybko pozbyłem się jej ubrań.
Przełknęłam ślinę, ale słuchałam dalej. Cassandra jasno i wyraźnie powiedziała, że nie przespała się z Damonem.
- Ona moich nie zdążyła. To nie był twój zapach. Miała za duże piersi, zbyt wąskie biodra i za krótkie nogi. Nie dotykała mnie tak jak ty, nie potrafiła wywołać u mnie tego, czego najbardziej potrzebowałem.
Zamilkł, rozmyślając nad czymś. Zorientowałam się, że jesteśmy już na podjeździe pensjonatu. Przymknęłam oczy i czekałam, aż coś jeszcze powie.
- Potrzebowałem poczucia, że nie jestem sam. - Otworzył drzwiczki samochodu i wyszedł. Wcisnął ręce do kieszeni spodni i ruszył w kierunku lasu. Nie poszłam za nim, wiedziałam, że poczuje chwili dla siebie, tak jak ja.

*********************************************************************************

Jestem z kolejnym rozdziałem. Pisałam go bardzo długo, a jest jednym z najgorszych XD Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu ciężko było mi ten rozdział napisać. Wciąż nie wygląda tak, jakbym chciała, ale nie chcę już przeciągać. Myślę, że przebrnęłam przez to najgorsze i najwyżej za dwa tygodnie pojawi się kolejna notka, ale nic nie obiecuję.
Zapraszam też na drugiego bloga :) Przejście do niego znajdziecie w menu ;** Pozdrawiam kochani <3
Ps. Bardzo ładnie proszę o komentarze ^.^

Archiwum